*** Oczami Laury ***
- Ross rusz się! Trzeba wychodzić!- Brązowooki jak zwykle się grzebał.
Byłam już zmęczona, ale czekała mnie jeszcze podróż do domu. Powoli ubierałam dzieci. Nagle Ross niespodziewanie zebrał się w sobie, stanął w drzwiach i z ironicznym uśmieszkiem rzucił:
- No to na lotnisko!
- Oczywiście słońce - Skwitowałam z sarkazmem.
Wyszliśmy z hotelu. Ross zawołał najbliższą taksówkę i ruszyliśmy w stronę lotniska. Byłam zestresowana i zła.
Dojechaliśmy i poszliśmy po bilety. Ross biegle posługując się obcym językiem, rozmawiał z kobietą za okienkiem. Byłam zbyt zmęczona, by zrozumieć, co mówi. Nagle brązowooki zdenerwował się i zaczął przemawiać się z kobietą.
- Ross co się stało? - Pociągnęłam chłopaka za rękaw.
- Powiedziała, że nie możemy zabrać dzieci, ponieważ nie mają paszportów. - Wyjaśnił.
Westchnęłam ciężko i przewróciłam oczami.
*** Oczami Rossa ***
Nie chciałem, żeby Laura denerwowała się. Miała ostatnio dużo stresów. Musiałem szybko poprawić jej humor.
- Lau w porządku. Przecież nic się nie stało. - Przytuliłem ją i pocałowałem.
- Ale jak teraz wrócimy do domu?- Zapytała żałośnie.
- Może teraz przejdziemy się na spacer, a po pomoc zadzwonimy jutro. Na pewno chętnie zobaczysz Paryż.- Jeszcze raz ją pocałowałem.
W końcu udało mi się wykrzesać z niej jakiś entuzjazm. Brązowooka uśmiechnęła się. Poszliśmy trzymając się za ręce.
____________________
To mój pierwszy rozdział tutaj. Mam nadzieje że sie podoba :)
/Alice
podoba i to bardzo
OdpowiedzUsuńczekam na next
wielkie dzięki :)
UsuńZapraszam do siebie xd
OdpowiedzUsuńhttp://lynch-vs-marano-wojna.blogspot.com/
Już pokochałam tego bloga :)