czwartek, 17 kwietnia 2014

Rozdział 51 "Już ci wybaczyłam"

*** Oczami Rydel ***

- Rydel... - powiedział, łapiąc mnie za rękę David. - Naprawdę za wszystko przepraszam. Nie chciałem tego zrobić... Zgadza się, na początku myślałem tylko o jednym... Ale gdy cię bliżej poznałem.... Przepraszam. Jesteś świetną dziewczyną i nie zasługujesz na to, co cię spotkało. Mam nadzieję, że kiedyś w pełni mi wybaczysz... - Dokończył.
- Już ci wybaczyłam - odpowiedziałam, przytulając go. - Jesteś.... - przerwałam, ponieważ do domu przyszedł Ellington.
- Co tu się dzieje? - Wykrzyknął, zastając nas w dwuznacznej sytuacji.
- A co ma się dziać? - zapytał z sarkazmem brunet.
- To dlaczego się przytulacie? 
- To już nie można się po przyjacielsku przytulić? - Wtrąciłam. 

*** Oczami Rocky'ego ***

- Co tu się dzieje? - zapytałem wchodząc do domu. 
- Nic się nie dzieje - Odpowiedziała Rydel, po czym poszła do kuchni. Powolnym krokiem udałem się do swojego pokoju. Usiadłem na łóżku i zacząłem słuchać muzyki. Nie poddam się - pomyślałem zamykając oczy. 

*** Następnego dnia ***
 *** 1 Lipca ***
*** Oczami Laury ***

Obudziłam się wcześniej niż Ross, dlatego poszłam zrobić śniadanie. Wyciągnęłam z lodówki jajka i mleko, z szafki miskę, a ze zmywarki łyżkę i patelnię. Po kilkunastu minutach po domu unosił się aromat naleśników.
- Co tak pięknie pachnie? - zapytał, wchodzący do pomieszczenia Ross.
- Naleśniki - odpowiedziałam z uśmiechem.

*** Oczami Rydel ***

- Przecież mówiłam ci, że cię nie zdradzam! - krzyczałam na Ratliffa.
- Skąd mam to wiedzieć? Po tym, co wczoraj widziałem wszystko jest możliwe! - Odkrzyknął wściekły chłopak.
- Myślałam, że mi ufasz.. - Powiedziałam wychodząc. Otworzyłam drzwi wejściowe i z płaczem wybiegłam z domu. Przecież nic nie zrobiłam.... - myślałam.

____________________
Jest kolejny rozdział ;) Krótki, bo już drugi dzisiaj :D
/Sisi 

Rozdział 50 "Sisi, gdzie jesteś?"

*** Oczami Rydel ***

Ubrałam buty i wyszłam z psem na spacer. Długo zastanawiałam się, dlaczego Ratliff tak bardzo nie lubi Shora, ale nie wpadłam na żaden pomysł. Usiadłam na małej ławeczce, musiałam odpocząć od codziennych obowiązków. Ściągnęłam psu smycz i przeplotłam ją przez szczebelek ławki. Słońce raziło mnie po oczach, skłoniło mnie to do założenia okularów przeciwsłonecznych. Powoli zamykałam oczy, gubiąc psa z zasięgu mojego wzroku. Zrobiłam się senna, zamknęłam oczy i zasnęłam. 

*** Kilka godzin później ***

Zaczęłam powoli otwierać oczy. Kątem oka zauważyłam, że nie jestem sama na ławce. Obok mnie siedział mężczyzna. Na pierwszy rzut oka nie wiedziałam kto to, ale z każda chwilą obraz wyostrzał się. Po chwili zorientowałam się, że to David.
- O, obudziłaś się - powiedział rozpromieniony chłopak.
- Co ty tutaj robisz? - zapytałam ze zdziwieniem.
- Przechodziłem obok i zauważyłem, że siedzisz na ławce. Gadałem do ciebie, ale nie odzywałaś się. Doszedłem do wniosku, że śpisz, więc postanowiłem poczekać, aż się obudzisz i zaopiekować się twoim psem. - poinformował, z bananem na twarzy. 
- Dziękuję - odpowiedziałam. Z każdym dniem coraz bardziej mu ufałam. Wstałam z ławeczki i zawołałam psa. - Może przyjdziesz do nas ma kawę? - zapytałam bruneta. 
- Jasne - odpowiedział i wstał z ławki. Po kilkunastu minutach doszliśmy na miejsce. Otworzyłam drzwi i zaprosiłam gościa do środka. 
- Napijesz się czegoś? - zapytałam, odkładając smycz na półkę.
- Zaprosiłaś mnie na kawę - powiedział śmiejąc się. Powędrowałam do kuchni. Wyciągnęłam z szafki kawę i cukier, a ze zmywarki dwie filiżanki. Wlałam do czajnika wodę i zagotowałam.
- Ile cukru? - krzyknęłam.
- Obojętnie! - odkrzyknął David.

*** Następnego dnia ***
*** 30 czerwca ***
*** Oczami Laury ***

- Sisi! Sisi, gdzie jesteś? - Po chwili, zauważyłam ją raczkującą. Wzięłam córkę na kolana i nakarmiłam. - Możesz już się bawić - powiedziałam kładąc dziecko na podłodze.

____________________
Hejooo! Hm... Napisałam, że Sisi raczkuje, a ma 3 miesiące >.< Dobra... Nie czepiajcie się, w tym opowiadaniu jest wszystko możliwe xd mam nadzieję, że wam to nie przeszkadza :3 Jeśli mi się będzie nudziło, to napiszę dzisiaj jeszcze jeden rozdział :)
/Sisi :3

środa, 16 kwietnia 2014

Rozdział 49 "Przepraszam"

*** Oczami Laury ***

Wzięłam pudełeczko do salonu i zabrałam się za otwieranie go. Przesunęłam palcem po małym otworku od klucza. Od czego są wsuwki? - pomyślałam, ściągając jedną z włosów. Wsadziłam do dziurki i przekręciłam, zwalniając przy tym blokadę. Z przejęciem otworzyłam pudełeczko, byłam bardzo ciekawa jego zawartości. Po kilku chwilach przed moimi oczami pojawił się stos zdjęć, przedstawiających parę młodych ludzi. Nie miałam pojęcia kim mogły być owe osoby, a jedyną logiczną teorią, która przychodziła mi do głowy, to zdjęcia z młodości rodziców Rossa. 
- Wróciłem! - wykrzyknął wchodzący do domu blondyn.

*** Oczami Rocky'ego ***

Nigdy się tak nie czułem.... Tak samotnie, smutno, bezradnie. Nigdy, ponieważ pierwszy raz naprawdę się zakochałem. Całe moje szczęśliwe życie posypało się w jednej chwili. Wszystko przez mojego "kochanego" braciszka, który zabrał mi dziewczynę. Od tamtego momentu go nienawidzę, a może nawet jeszcze bardziej.
- Przepraszam - powiedziała, wyrywająca mnie z zamyślenia, wpadająca na mnie dziewczyna.
- Za co? - zapytałem, ale już jej nie było. Czułem się tak, jakbym był zamknięty w wielkim pudle czasoprzestrzeni. Wszędzie ciemno, szaro, smutno, bez ludzi i żadnej cywilizacji. Jedyne co podtrzymywało mnie na duchu, to rodzice. Codziennie chodziłem na cmentarz i gadałem do grobu. Dla wielu ludzi, to czysty debilizm, ale dla mnie to ucieczka od codziennych, bardzo trudnych spraw. Oczywiście, bardzo chciałbym, aby Mark i Stormie nadal żyli, ale niestety... Takie jest życie i trzeba się z tym pogodzić. Nigdy nie miałem normalnego dzieciństwa, zawsze byłem tym "trzecim" i najmniej lubianym, ale teraz zbytnio mnie to nie obchodziło. Liczyło się tylko to, co czułem... A nie czułem nic.

*** Oczami Laury ***

- Cześć kochanie! - Odkrzyknęłam, chowając wszystkie zdjęcia do pudełeczka. 
- Ooo... Oglądasz zdjęcia. Mogę z tobą? - Zapytał siadając obok mnie. Kamień spadł mi z serca, myślałam, że będzie zły, ale wręcz przeciwnie... Ucieszył się.

____________________

Hejooo! Kolejny rozdział jest, a następny będzie już jutro :)
 /Sisi :3

wtorek, 15 kwietnia 2014

Rozdział 48 "Gdzie polazłeś?"

*** Dokładnie dwa miesiące później ***
*** 29 Czerwca ***
*** Oczami Narratora ***

Przez dwa miesiące w rodzinie Lynch niewiele się zmieniło. Shor, uroczy piesek znaleziony przez Laurę znalazł nową właścicielkę. Kochaną blondynkę o imieniu Rydel. Piesek zaklimatyzował się w nowym otoczeniu, ale,.. No właśnie, zawsze jest jakieś "ale". Tym razem problem stanowi chłopak dziewczyny, Ratliff.

*** Oczami Rydel ***

- Rydeeeel! Zabierz tego kundla! - wrzeszczał Ell, waląc psa bo głowie.
- Po pierwsze: to nie kundel. A po drugie.... Jak jeszcze raz go walniesz to ci tak przywalę, że cię rodzona matka nie pozna! - mówiłam uniesionym tonem. Lekko dotknęłam psa, który od razu odwrócił się w moją stronę. - No chodź! - zawołałam z uśmiechem. 

*** Oczami Laury ***

- Ross! Gdzie polazłeś? - krzyczałam, szwendając się po domu. Wchodziłam do różnych pomieszczeń, w celu znalezienia blondyna, jednak bez rezultatu. Przechodząc korytarzem, zauważyłam małą, błyszczącą skrzyneczkę, umieszczoną na szklanym stole. Co to jest? - zastanawiałam się. Było to bardzo dziwne, ponieważ nigdy wcześniej tego nie widziałam...



____________________
Jak obiecałam rozdział się pojawił :3 Wiem, że jest fatalny, ale wyszłam z wprawy...
/Sisi :3

sobota, 5 kwietnia 2014

Rozdział 47 "Glee"

*** Oczami Laury ***
*** 6 kwietnia ***

- Szoruś! Chodź - wołałam za psem, biegając za nim po całym domu (Ross miał niezły ubaw).
- Szoruś? Od dziś, lubię swoje drugie imię! Tylko się nie zmęcz, ja idę do sklepu po frytki. - śmiał się ze mnie Ross.
- Zostawiasz mnie z tym wariatem? Dobra, idź, musimy w końcu coś zjeść na ten obiad. - powiedziałam.
Ross poszedł, a ja jak głupia oczywiście biegałam wokół stołu za psem.
- Szoruś! No stój, proszę... - wołałam.
Po chwili pies w końcu zatrzymał się i usiadł wpatrując się we mnie. Miał takie słodkie oczy...
BUM! Rozległ się huk od strony drzwi wejściowych. To obładowany Ross, wrócił z zakupów i oczywiście kopnął drzwi z całej siły.
- Ty mnie chcesz tutaj zabić?! Patrz, nawet pies się przestraszył i piszczy! - wypominałam mężowi.
- Przepraszam... Ale widzisz ile rzeczy kupiłem. - odpowiedział blondyn.
Ross niósł trzy torby zakupów (w tym dwie w rękach i jedna na szyi), wszystkie pełne.
- Co ty tam masz?! Miałeś kupić frytki. - powiedziałam.
- Frytki, zabawki dla psa, smakołyki dla psa, jedzenie dla psa iii... jedzenie dla psa... - wyliczał brązowooki.
- Boże! Daj mi to! - przewracałam oczami (niczym kameleon).
Rozpakowaliśmy zakupy. Ross wziął się za robienie obiadu, a ja rozpakowałam rzeczy dla Shora i zaczęłam się z nim bawić.
Około godziny później, gdy w całym domu pachniało ziemniakami, pies położył się na kanapie i zasnął, a ja cała spocona i wyczerpana padłam na fotel i włączyłam telewizję. Leciało Glee.
- Patrz! Riker! - krzyknęłam do męża.
- Co? Glee? - pytał Ross.
- Taak - odpowiedziałam.

*** Wcześniej, rano ***
*** Oczami Rylanda ***

Musi nadarzyć się okazja - myślałem. Może wtedy uda mi się go obrazić i odciągnąć chociaż na chwilę od Ariany. Usłyszałem z dołu "ŚNIADANIE!!" - może się uda nawet teraz?
Zbiegłem na dół i zobaczyłem popisującego się Rocky'ego, który po chwili oczywiście się wywalił. Podszedłem do niego i wyrzuciłem:
- Dobrze ci tak, ty tępy...
- O co ci chodzi?! - odkrzyknął Rocky wstając i otrzepując się.
- Powinieneś sam dobrze wiedzieć... - wyparłem.
Wróciłem do pokoju i trzasnąłem drzwiami. Byłem wściekły. Nie wiedziałem, czy to coś da. "Albo to coś da, albo właśnie rozwaliłem sobie rodzinę..."

*** Oczami Rydel ***

Zamarłam. Nie mogłam się ruszyć. Mój najmłodszy brat, który zawsze nas kochał, a z Rocky'm to zawsze spędzał najwięcej czasu, do niego takie coś?! Co mu odbiło?
- Co mu odbiło?!! - krzyknął Rocky, na tyle głośno, żeby RyRy mógł usłyszeć.
- Nie wiem! Idę do niego. - powiedziałam.
- Nie, zaczekaj. Potem. Na razie chodź do naszego małżeństwa... Musimy się zwierzyć - powiedział Rocky całkiem spokojny.

*** Oczami Rossa ***

Laura, po zobaczeniu kolejnego odcinka Glee jak zawsze dostała głupawki w stopniu zaawansowanym, co było objawiane nagłymi wyrzutami charakterystycznych tekstów typu: "Rób to szybciej, bo chce mi się żreć kartofle!", po czym wybuchała głupim śmiechem, zwanym brechtem.
- Chodź, gotowe. - oświadczyłem.
- Kartofle! - krzyknęła Laura.
Ruszyła w stronę stołu i usiadła z impetem na krześle. Zabrała się za obiad. Zjadła w rekordowo szybkim czasie, kiedy ja dopiero zaczynałem.
Rozległ się dzwonek do drzwi. Wstałem, żeby otworzyć.
- Ja otworzę, ty jedz - powiedziała do mnie Laura.
Otworzyła drzwi i pojawili się Rydel i Rocky. Mieli dziwne miny. Weszli, rozebrali się i usiedli na kanapie.
- Co to? Pies? - spytała Rydel.
- Tak, przyszedł do nas i go przygarnęliśmy. Nazywa się Shor. - opowiedziała Lau.
- Co? Shor? A to nie drugie imię mojego braciszka? - śmiała się Delly.
- Fajnie, co nie? - powiedziałem.
- Ale my w innej sprawie. Rylandowi odbiło. - powiedziała moja siostra.
- Co się stało? - spytaliśmy z Laurą.
- Rocky wywalił się niosąc śniadanie, a ten podszedł do niego i powiedział "Dobrze ci tak, ty tępy..." i nie dokończył. - opowiedziała Rydel.
- O co mu chodzi? - spytałem wystraszony.
- Tego właśnie nie wiemy... - odpowiedział Rocky.

____________________
Od razu sry za przerwę ale nie miałem czasu. To nie było zawieszenie, tylko przerwa. Zobaczymy jak będzie z Sisi, bo nadal ma rozwalonego laptopa, ale jak będzie go już miała to będą rozdziały co chwilę, jak wcześniej. Teraz nie miałem czasu, bo był test itd., ale od dziś rozdziały powinny być częściej.
Mam nadzieję, że cieszycie się i podoba wam się rozdział. Komentujcie rozdział, FanPage i Podręcznik Czytelnika.

/Jack:)\
oraz /Sisi <3 , która napisała ***Oczami Laury*** na samym początku ;)