czwartek, 31 października 2013

Urodziny naszego menela!

Dzisiaj, swoje 21. urodziny obchodzi Vanessa Marano, czyli nasz tytułowy menel ;)
Van, urodziła się w Los Angeles. Swoją karierę zaczęła w 2002. roku.
Więcej nie trzeba pisać, bo wszystko wiecie :D

A tutaj macie zdjęcia <3





Wszystkiego najlepszego Van!

/Nika
/Sisi <3

wtorek, 29 października 2013

Grafika zmieniona i zapowiedź MEGA rozdziału ;)

Zmieniliśmy grafikę. Mamy nadzieję, że się wam podoba! Nowe tło doskonale pasuje do nastroju, jaki wprowadziliśmy na blogu! Rozdział 10 - jubileuszowy i MEGA, MEGA MEGA już niedługo.
Czekajcie cierpliwie, bo chcemy nad nim popracować...

niedziela, 27 października 2013

Dziękujemy znowu!!


Dzisiaj stuknęło nam już 2000 wyświetleń! Dziękujemy bardzo i oczekujcie następnych rozdziałów, bardzo wciągających! Od środy przybyło 1000! Dziękujemy jeszcze raz!

/Jack

PS. Sisi złamała/skręciła rękę, trudno jej się piszę, więc będę się starał pisać więcej. Życzymy jej powrotu do zdrowia!

Rozdział 9 "To był lew. Bardzo duży lew"

*** Oczami Rossa ***

W ciągu kilku godzin mieliśmy nakręcony odcinek.  Cały czas dręczyła mnie sprawa z Laurą.  Ona coś do mnie czuje czy nie?  Zachowuje się dziwnie. To jest fakt. Ale czy to miłość? Tego nie wiem....
Po skończeniu nagrywania poszliśmy do ZOO.  Było tam dużo dzikich zwierząt.
Robiłem bardzo dużo zdjęć. Oto kilka z nich:










Najbardziej zafascynowało mnie zdjęcie białego wilka pijącego wodę. Jest naprawdę śliczne:



Pomału kierowaliśmy się w stronę wyjścia. Nagle zza krzaków wyskoczył lew. Przeraziłem się. Złapałem Laurę za rękę i pobiegliśmy do wyjścia. Reszta została, aby podziwiać lwa. Schowałem się razem z szatynką za wielkim drzewem. 
- Co to było?! - Zapytała zestresowana dziewczyna.
- To był lew. Bardzo duży lew. - Po tych słowach nastała niezręczna cisza. Zaczęliśmy się pomału do siebie zbliżać. Nie wiedziałem, co mam zrobić. Pocałować, czy oddalić się. Byliśmy coraz bliżej siebie. Na swojej twarzy czułem oddech Laury. Nasze usta dzieliły milimetry. Stało się. Stała się najbardziej oczekiwana przeze mnie rzecz. Pocałowaliśmy się. Nie był to długi pocałunek, bo trwał zaledwie kilka sekund, ale był piękny. Piękny i magiczny. 

*** Oczami Laury ***


Stało się! Nareszcie! Pocałowaliśmy się. Było magicznie! Kocham go. Wiem, że on też mnie kocha. Skąd to wiem? Od Rydel. Ona zawsze wszystko mi powie. Po pocałunku oznajmił.
- Laura...ja... kocham cię. Kocham cię cały czas. Nie wiem co mam zrobi...- Przerwałam mu pocałunkiem. 
- Ja tez cię kocham. - Powiedziałam.
- Czyli, że...
- Tak, zostanę twoją dziewczyną. - Przerwałam. Po chwili wstaliśmy i trzymając się za ręce poszliśmy w stronę przyjaciół.
____________________

Tak... wiem znowu krótki. Miał być długi, ale mam problemy z ręką i nie mogę pisać. Pozostała dwójka ( Nika, Jack) nie mają czasu. Zdjęcia robione przeze mnie. Jeśli chcesz skopiować - zapytaj, a na pewno się zgodzę :) To tyle... Rozdział powinien pojawić się jutro :)

/Sisi <3

                      

czwartek, 24 października 2013

Rozdział 8 "Mam dla was świetną wiadomość"

*** Oczami Rossa ***


Przez cały czas gapiłem się na Laurę. Nie mogłem oderwać od niej oczu. Jest taka piękna, mądra, utalentowana...
- Ross! Ross! - Wrzeszczała Rydel.
- Przepraszam, zamyśliłem się... - Odpowiedziałem zgodnie z prawdą.
- Dzisiaj idziemy na plan. Będziemy kręcić nowy odcinek. Pamiętasz? - Zapytała Laura.
- Tak, tak....pamiętam - Odpowiedziałem w zamyśleniu.
Brunetka jeszcze przez chwilę próbowała się ze mną porozumieć. Po jakimś czasie udało jej się zwlec mnie z łóżka. Wyszliśmy przed dom i wyjechaliśmy moim samochodem do studia. Po 15 minutach byliśmy na miejscu. Tam czekali już na nas Calum i Raini. Przywitaliśmy się i poszliśmy do biura Kevina.
- Hej Kevin!! - Krzyknąłem.
- Hej!! Mam dla was świetną wiadomość. - Poinformował mężczyzna.
- Jaką? - Zapytała Raini.
- Po zakończeniu nagrywania dzisiejszego odcinka.... Każdy dostanie kabanosy! - Wykrzyknął.
Niby jest dorosłym mężczyzną, a zachowuje się jak pięcioletnie dziecko. Kabanosy...serio? Nasza trójka nie wykazywała entuzjazmu. Jednak, tego nie można powiedzieć o Calumie. Zachowywał się jak małpa! Skakał w kółko i krzyczał: "Kabanosy! Uratujecie mnie przed najazdem kosmitów!". Nie wiem jak można być tak głupim. Z moich rozmyśleń wyrwała mnie Laura.
- O czym tak rozmyślasz?
- O tym rudym idiocie - Odpowiedziałem. Dziewczyna zaśmiała się. Nastąpiła między nami niezręczna cisza. Nikt nie wiedział, co ma powiedzieć. Byliśmy sami na korytarzu. Laura zaczęła się powoli do mnie zbliżać, jednak w ostatnim momencie oznajmiła:
- To idziemy?
- Ja...sne - Nie mogłem się wysłowić. Czyżby Laura naprawdę chciała mnie pocałować? A może to był tylko zwykły impuls. Tyle pytań w mojej głowie, a tak mało odpowiedzi....


___________________

Hej! To znowu ja  -Sisi. Tsa...wiem... rozdział miała napisać Nika, ale ona go jeszcze nie zaczęła, a mnie sie nudziło... Tak więc jest. Przepraszam, że taki krótki... szkoła :( W sobotę pojawi się baaaaardzo długi rozdział więc... do zobaczenia <3

Sisi <3

środa, 23 października 2013

Rozdział 7 "Ee, kurczę, zapomniałem"

*** Oczami Laury ***

Obudziłam się w piękny, wakacyjny ranek. Ku mojemu zdziwieniu, zobaczyłam na ekranie telefonu "1 nowa wiadomość". Była 8.30. Otworzyłam  wiadomość, ukazał się przed moimi oczyma SMS od Rydel. Jego tekst uradował mnie strasznie; było w nim napisane "Wyszłam!". Od razu zerwałam się z łóżka, ubrałam się i pobiegłam do kuchni, aby coś zjeść i od razu pójść do Delly. Vanessa jeszcze spała, może nawet i lepiej. Zrobiłam sobie kanapkę a'la Laura Marano, bo po chorobie Rydel straciłam chęć do jajecznicy. Zjadłam, ubrałam się i pobiegłam do Delly. Zastałam ją w salonie, leżała na kanapie.
- Hej, jak się cieszę, że jesteś w domu! - Krzyknęłam.
- Heej Laura, wypuścili mnie rano, stwierdzili, że wyzdrowiałam. - Odparła Rydel.
Pomyślałam o przyjaciołach. Zapowiadał się naprawdę dobry dzień. Już widziałam minę Rossa i innych, gdy się dowie o tym, że Delly wyszła. Uśmiech sam nasuwał mi się na usta.
- To, co idziemy do Rossa? - Zapytałam.
- O ile zdrowie mi pozwoli... - Zażartowała Rydel.
Poszłyśmy. Chwilę później, Ross o wszystkim wiedział. Gdy zobaczył Delly, od razu rozpromienił się. Wtedy coś mnie tknęło. Także zaczęłam się uśmiechać. Jakbym była nim. Było to dziwne uczucie, a jednak przyjemne. Czyżby nasze dusze się złączyły? Nie, to niemożliwe. To, co się wydarzyło podczas gry w butelkę, to było tylko wyzwanie. Nic więcej. Nie powiem tego nikomu. NIKOMU!
- Jakże się cieszę - Powiedział z radością Ross - Właśnie robię jajecznicę, chcecie?
- NIEE! - Krzyknęłyśmy na całe gardło
- Ee, kurczę, zapomniałem... - Odparł Ross zawstydzony.

*** Oczami Ross'a ***

Jak to wspaniale, że Rydel wyszła. Jak to wspaniale, że przyszła z Laurą. Jaki to wspaniały dzień! Powtarzałem sobie cały czas. Zaprosiłem je do salonu, a ja po kryjomu zjadłem jajecznicę, aby nie pokazywać dziewczynom. Przyszedłem do nich. Spojrzałem na Laurę. Uśmiechała się cały czas. Nie wiedziałem dlaczego, tylko zaczęła dopiero jak mnie zobaczyła. Czyżby... nie, to nie może być to. Przecież... może jednak? Może ona mnie KOCHA?!
- No, opowiadaj Delly - Powiedziałem, próbując ukryć moje myśli.
- Było to tak: obudziłam się o szóstej. Dali mi śniadanie i pojechałam na badania. Gdy z nich wróciłam poczytałam książkę i nagle do sali wparował lekarz i oznajmił, że wyzdrowiałam i mogę wracać do domu. Przywieźli mnie karetką, ale nie na sygnale, tylko spokojnie. Do domu dotarłam około ósmej. No i jestem. - Opowiedziała Rydel.
- Świetnie - Odpowiedzieliśmy z Laurą, w tym samym momencie.
Nie, ja też?! Dziwne uczucie, też się uśmiechnąłem. Czyżby butelka wszystko odmieniła? Magia... Na razie zatrzymam to dla siebie, nie powiem tego tym bardziej Laurze...

____________________

Tak w ogóle cześć, jestem Jack i od dzisiaj będę współtworzył tego bloga. Mam nadzieję, że mój rozdział się spodobał. Jak widzicie, zaczyna się...

/Jack

Dziękujemy !!


 Baaardzo dziękujemy za ponad 1000 wyświetleń. *.*  Nie spodziewałam się tego.

Wchodzę na bloggera, patrzę a tu 1007 wejść. Moja mina gdy to zobaczyłam: o.O

Dziękujemy również za komentarze. Dzięki  nim mam wenę ( jak na razie  :D) i chęci do pisania <3

Jeszce raz Dziękuję <3




/Sisi <3

wtorek, 22 października 2013

Rozdział 6 "Ma pani jakieś reklamacje?"

*** Oczami Rydel ***

Po chwili do sali wszedł lekarz. 
- Oooo....widzę, że się pani obudziła. Bardzo się cieszę. - Powiedział miłym głosem chirurg. 
- To pan przeprowadzał moją operację? - Zapytałam doktora.
- Tak, to ja. A co? Ma pani jakieś reklamacje? - Zaśmiał się mężczyzna. 
- Nie, nie mam. Chciałam tylko podziękować. Gdyby nie pan...możliwe, że nie byłoby mnie tutaj. A tak w ogóle...to dlaczego miałam te ukłucia w głowie?
- Dopadła panią, bardzo rzadka i ciężka choroba. Nazywa się ją: jajecznicą złośliwą - Powiedział lekarz. 
- Na czym polega ta "jajecznica"? - Zapytał Riker.
- Ta choroba rozwija się bardzo szybko. Na mózgu osadza się taka... maź, która w każdej chwili może eksplodować. Gdy to się stanie pacjent czuje bardzo silne ukłucia w głowę, następnie mdleje. W pani przypadku, na szczęście nie doszło do eksplozji. - Mówił doktor - Gdyby ta "maź" uległa eksplozji... nie byłoby już czego ratować z pani mózgu... - Zakończył mężczyzna. - To straszne... - Powiedziała Laura. Lekarz jeszcze chwile pogadał i wyszedł. Zostaliśmy sami. Nie rozmawialiśmy zbyt długo, ponieważ musiałam "odpoczywać". Leżałam bezczynnie na łóżku. Wpatrywałam się w sufit. Moje oczy zaczęły się powoli zamykać. Po chwili odpłynęłam. Odpłynęłam do świata, w którym wszystko może się wydarzyć.

*** Wszędzie światła. Znajome światła. Mieniły się różnymi kolorami. Raz zieleń. Raz żółć. Niekiedy błękit. Stałam pośrodku mieniących się światełek. Czułam się jak w bańce. Poza moją "bańką" chodzili ludzie. Znajomi ludzie. Jednak tylko jedna osoba miała klucz do mojej "bańki", tą osoba był....***

Obudziłam się w środku nocy. Rozmyślałam o moim śnie. Pomału zaczęłam rozumieć, o co chodzi. Te światełka to moje serce. Na razie jest zamknięte, jedna osoba ma tylko do niego dostęp. Jeszcze nie wiem kto nią jest, ale się dowiem. Dowiem się, w odpowiednim czasie. Z tą właśnie myślą zasnęłam.

*** Oczami Laury ***

Wróciłam ze szpitala. Vanessa siedziała bezczynnie na kanapie. Poszłam do mojego pokoju, rzucając jej krótkie "hej". Położyłam się na moim łóżku. Co by było gdyby Delly się nie obudziła? Co by wtedy było? Zadawałam sobie to pytanie przez dłuższy czas. Ponieważ, pomału zapadał zmierzch, zapaliłam nocną lampkę. Wyjęłam z szafki książkę i zagłębiłam się w lekturze. Tak minął mi cały wieczór.

____________________

Przepraszam, że taki krótki, ale nie miałam czasu, a obiecałam, że rozdział się pojawi. Następny rozdział będzie dłuższy i będzie się działo :D Bardzo dziękuję za wszystkie komentarze pod wczorajszym rozdziałem <3

/Sisi <3



poniedziałek, 21 października 2013

Rozdział 5 "Riker! Zatrzymaj się!"

*** Oczami Laury ***

 Pognałam na recepcję, aby dowiedzieć się do jakiego szpitala zawieźli Rydel. Reszta była tak zajęta przemyśleniami, że nawet nie zauważyli mojego zniknięcia.
- Przepraszam, czy wie pani do jakiego szpitala przewieźli Rydel Lynch? - Zapytałam starszą kobietę.
- Ta....  - Powiedziała zaglądając do papierów - Zawieźli ją do szpitala chirurgii w Miami - Poinformowała mnie znudzona kobieta. Podziękowałam i udałam się do moich przyjaciół.
- Gdzie byłaś? - Zapytał Ross.
- Na recepcji, zapytać gdzie przewieźli Delly - Oznajmiłam.
- No i?
- Aż do... Miami - Odpowiedziałam, próbując pohamować łzy.
- Trzeba jechać...- Poinformował Riker. Po chwili wsiedliśmy do samochodu i odjechaliśmy. Czekała nas długa droga. Siedziałam obok Rossa. Byłam wykończona płaczem i smutkiem. Nagle oparłam się o ramię blondyna i odpłynęłam. Odpłynęłam w krainę koszmarów...

*** Biegłam. Nie wiedziałam gdzie. Nie wiedziałam po co. Biegłam po prostu przed siebie. Nie zważając na wszelkie przeszkody, stojące na mojej drodze. Biegłam nie znając celu.  Po chwili jednak, dobiegłam do łąki pełnej kwiatów. Wśród bratków i tulipanów leżała blondynka. Blondynka z brązowymi oczami i pięknym uśmiechem. Pomału się do niej zbliżałam. Gdy byłam już wystarczająco blisko, zniknęła. Po prostu rozpłynęła się w powietrzu. Zaczęłam kręcić się w kółko. Kręciłabym się tak jeszcze dłużej, ale ktoś złapał mnie od tyłu. Poczułam przeszywający dreszcz. Jednak nie odczuwałam bólu. Pomalutku odwróciłam się i ujrzałam moich rodziców. Chciałam ich przytulić. Niestety zniknęli. Zniknęli w ten sam sposób co brązowooka blondynka. ***

Obudziłam się zalana potem. Nadal opierałam się o ramię Rossa. Po chwili odezwał się Rocky.
- Riker! Zatrzymaj się!
- Dlaczego?! - Zapytał blondyn.
- Muszę siusiu! - Wykrzyknął brunet. Riker posłuchał prośby brata i zatrzymał pojazd. Wszyscy wysiedli, a zostałam tylko ja i Ross.
- A teraz opowiedz mi, co ci się śniło - Powiedział.
- No... w tym śnie biegłam. Biegłam prosto przed siebie. Nagle doszłam do jakieś łąki. Leżała a niej dziewczyna podobna do Rydel, jednak po chwili zniknęła. Później pojawili się moi rodzice. Oni też po chwili zniknęli - Mówiłam z przerażeniem - A jeśli... jeśli Rydel umrze jak rodzice? Może to właśnie to miałam rozumieć przez ten sen?! - Wykrzyknęłam po chwili zastanowienia.
- Nawet o tym nie myśl - Powiedział Ross. Chwile jeszcze porozmawialiśmy. Po kilku minutach wróciła reszta zespołu i pojechaliśmy w dalsza drogę.

*** Oczami Rydel *** 

Ciemność. Wszędzie ciemność. Czyżbym umarła? To bardzo możliwe. Czasami zastanawiałam się jak to jest umrzeć. Teraz mam odpowiedź. Śmierć to nicość. Nicość, w której nie ma nic. Zobaczyłam światło. Przechodzę do nieba? Czy może do piekła? Te pytania zadawałam sobie przez długi czas. Wydawało mi się, że długi. W rzeczywistości minęło kilka minut. Powoli zaczęłam otwierać oczy. Widziałam sylwetki ludzi. Znajomych ludzi. Pamiętam dzień, w którym byłam w szpitalu. Rozmawiałam właśnie z tymi ludźmi.
- Rydel!  - Krzyknęli wszyscy naraz.
- Tak bardzo się o ciebie martwiłam - Oznajmiła...Laura. Tak, Laura. Nagle do sali wparował lekarz...

____________________

 W komentarzach pisałam, że rozdział prawdopodobnie jutro, ale udało się. Ostatkiem sił napisałam go!! Ożywiłam Rydel, bo byście spokoju mi nie dali  :D  Nie będę prosić o komentarze, bo to nie ma sensu. Będziecie chcieli - skomentujecie. Nie, to nie. Chociaż one baaardzo motywują. Właśnie dzięki nim, rozdziały są dwa razy dziennie :D  Jeszcze raz dziękuję za motywację i miłej nocy <3

/Sisi <3




Rozdział 4 "Co jej zrobiliście?!"

*** Oczami Rydel ***

Obudziłam się w dziwnym pomieszczeniu, przy obcych mi ludziach, rozmawiającymi między sobą. Każda z tych śmiesznych postaci, cały czas coś sprawdzała, pisała, sprawdzała i znów pisała... Chwilę konsultowała się z drugą, znów pisała. To było po prostu... yyyyyy... eeeee... kmiene? Szmiesne...

*** Oczami Laury ***

Był już środek nocy. Z sali operacyjnej kilka razy wychodziła pielęgniarka, ale nic nam nie chciała powiedzieć. Nie wiedzieliśmy nic, o stanie Rydel. Minuty trwały wiekami. Godziny dłużyły się w nieskończoność. Wszyscy byli smutni, zamyśleni. Nie rozmawialiśmy ze sobą.

*** Oczami Rossa ***

Nie mogłem w to uwierzyć. To, co się stało w ciągu tych kilku godzin... To były ciężkie chwile. Rydel... Przecież to moja siostra! Oni muszą ją uratować... Nie mogłem zebrać moich myśli, biegających po mojej głowie jak bezpańskie psy. To dla mnie zbyt wielkie przeżycie.
Usiadłem obok Laury i razem z nią patrzyłem się w krople deszczu, spływające po oknie. W tej chwili z sali wyszło kilku mężczyzn, pielęgniarki. Razem z nimi, była Rydel na stole.
- Co się stało?! Dlaczego ją przenosicie?! - Krzyczała Laura.
- Musimy zawieźć ją do innego szpitala. Nie mamy tutaj odpowiednich urządzeń, aby jej pomóc - Powiedział szybko lekarz.
- Ale gdzie ją zawieziecie?! Co jej zrobiliście?! - Krzyczeliśmy jeden przez drugiego - Dlaczego ona?!
Widać, że każdy był zdruzgotany. Nie mogliśmy pojąć, co się właściwie stało. Staliśmy bezradnie, patrząc to na siebie, to za okno, żeby zobaczyć tylko światła odjeżdżającej karetki.

*** Oczami Rydel ***

Znowu ten błysk. I dziwne ukłucie w głowie. Coś rozsadzało mnie od środka. Widziałam tysiące świateł. Wszystkie były różowe, niebieskie, zielone... To było dziwnie uczucie. Byłam sama, w pokoju bez ścian. Tylko ja, i te dziwnie światełka. Każda inna. Każda w innym kolorze. Każda innej wielkości. Wszystkie wisiały w powietrzu, w tym samym miejscu. Zdawać by się mogło, że w pewien sposób, patrzyły się na mnie, lecz nie miały oczu. Naprawdę, dziwne...
Jedyne co udało mi się jeszcze zobaczyć, to niesamowity blask tych światełek.

*** Oczami Narratora ***

- Ciężki przypadek... - Odparł lekarz, zajęty operacją.
- Ma wyjątkowe szczęście - Dodała pielęgniarka.
- Niestety, nie wiadomo czy przeżyje... - Kontynuował chirurg - Naprawdę, ciężko będzie miała...

*** Oczami Rydel ***

Cały czas te dziwnie światełka. Światełka zaczęły się do mnie zbliżać. Powoli, ale się zbliżały. W końcu zasłoniły mnie całkowicie. Coś mnie zaczęło zżerać od środka. Nie czułam bólu. Odpłynęłam, gdzieś...

____________________

/Nika

niedziela, 20 października 2013

Rozdział 3 "Ja jestem Ross"

*** Oczami Rydel ***

Do sali weszło kilku mężczyzn. Nie znałam żadnego z nich. W głowie miałam pustkę. Jedyne, co pamiętam to silne ukłucie w głowę i bolesny upadek.
- Rydel, jak się czujesz? - Zapytał jeden z nich. Najwyraźniej zwracał się do mnie. Czyli na razie wiem jedno: mam na imię Rydel.
- Strasznie boli mnie głowa i nic nie pamiętam - Odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- Ale jak to nic nie pamiętasz?  Ja jestem Riker. Naprawdę mnie nie pamiętasz?
- Niestety nie. Może opowiecie mi coś o mnie, o was i co nas łączyło? - Zapytałam.
- Jesteś naszą siostrą. Nazywasz się Rydel Lynch. Jesteś jedyna dziewczyną z naszego rodzeństwa. Mamy zespół o nazwie R5. Twój ulubiony kolor, to różowy. Z naszą rodzina przyjaźni się Ellington Ratliff. On również jest w naszym zespole. Mamy wspólnych przyjaciół, są nimi: Laura Marano, Vanessa Marano, Raini Rodriguez i Calum Worthy. Nasi rodzice nie żyją. Zginęli w wypadku samochodowym razem z rodzicami Laury i Vanessy. - Opowiedział całą historię Riker.
- A jak wy macie na imię? - Zwróciłam się do nieodzywających się chłopców.
- Ja jestem Ross.
- Ja Rocky.
- A ja Ryland - Próbowałam sobie w głowie wszystko ułożyć, ale bez rezultatu. Nagle do sali weszły dwie bardzo do siebie podobne dziewczyny.
- Hej Delly. Jak się czujesz? - Zapytała jedna z nich.
- Nawet dobrze. Wy zapewne jesteście Laura i Vanessa? - Zapytałam.
- Tak, to my. Nie pamiętasz nas? - Chciałam coś powiedzieć, ale wyprzedził mnie Ross.
- Ryd straciła pamięć. Próbujemy jej wszystko przypomnieć. Pomożecie nam?
- Oczywiście.- Powiedziały jednocześnie. Rozmawiałyśmy tak długi czas. Niestety po kilku godzinach wszyscy porozchodzili się do domów. Zostałam sama ze swoimi myślami.  Moi bracia wydaja się bardzo zwariowani. Jeden z nich przykuł moją uwagę. Mam na myśli Ratliff'a. Wydaje mi się, że łączy nas jakaś wyjątkowa więź. Jednak raczej nie jest on moim chłopakiem. Nagle przez moją głowę przeszedł przeszywający ból. Taki sam jak w dzień mojego wypadku. Po chwili zemdlałam.

*** Oczami Laury ***

Jest mi bardzo smutno. Moja najlepsza przyjaciółka straciła pamięć. Przy niej starałam się tak tego nie okazywać, ale naprawdę jest to dla mnie trudne. A co jeśli nie odzyska pamięci? Komu ja się teraz będę zwierzać? Na pewno nie Nessie. Ona zawsze wszystko wygada. Siedziałam bezczynnie na łóżku w moim pokoju, rozmyślając nad sensem życia. Nagle w mojej kieszeni zawibrował telefon. Ross. Odebrałam.
- Halo? - Zapytałam smętnym tonem.
- Laura? Przyjedź jak najszybciej do szpitala! Rydel znowu zemdlała. 
- Dobrze, zaraz będę.
Zakończyłam połączenie i pobiegłam po moja siostrę. Jak najszybciej pognałyśmy do samochodu Vanessy. Na szczęście samochód odpalił bez problemu. Po kilku minutach byłyśmy na miejscu. Weszłyśmy na piętro, na którym wcześniej była Rydel. Nie było na nim ani żywej duszy. Zaczęłyśmy biegać po piętrach w celu znalezienia Delly. Nigdzie jej nie było. Został tylko oddział sali operacyjnej. Pognałyśmy tam jak najszybciej. Siedzieli tam wszyscy. Odetchnęłam z ulgą, ale również się przeraziłam. Moja przyjaciółka właśnie przechodziła operację. 
- Co z nią? - Zapytałam Rossa ze łzami w oczach.
- Jest w ciężkim stanie. Nie wiadomo czy przeżyje. - Odpowiedział załamany blondyn. Usiadłam na wolnym krześle i gapiłam się w ścianę. Czas dłużył się nie ubłagalnie. Minuty ciągnęły się. Każda kolejna sekunda, była jak wieczność. Zaczęłam przyglądać się kapiącym kroplom deszczu po oknie. Nie zauważyłam, że po mojej twarzy tez spływają krople. Krople łez. Rydel to moja najlepsza przyjaciółka. Zawsze pełna życia. A teraz co? Walczy o życie na stole operacyjnym. 

____________________

Ten rozdział to taki mały " bonusik" Jest w nim opowiedziana cała historia. Przepraszam, że taki krótki, ale jeden rozdział pojawił się już dzisiaj i nie mam siły pisać więcej, a muszę się jeszcze przygotować na jutro do szkoły.  Dziękuję za komentarze pod wcześniejszymi rozdziałami, oby tak dalej :D 

Jeszcze dedyki <3

Uroczyście oświadczam, że ten rozdział dedykowany jest  :D :    

Weronice Grześlak
Cherry Różowej
Karolinie Lynch
Efelin 
Wszystkim Anonimkom <3


/Sisi <3







Nasz drugi blog :D

 <<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<<< ZAPRASZAM <3 >>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>>




/Sisi <3

Rozdział 2 "Ej, pływaki! Musicie już iść!"

*** Oczami Laury ***

   Spojrzałam na zegarek, była 12:30.  Jak najszybciej założyłam buty i szybkim krokiem wyruszyłam w stronę domu Lynch'ów.  Po drodze zadzwoniłam do Calum'a i Raini,  aby w jak najszybszym czasie zjawili się w posiadłości moich przyjaciół. Po chwili doszłam do celu. Zapukałam do drzwi. Otworzyła mi uśmiechnięta Rydel. 
- Siemka. Proszę, wejdź - Powiedziała blondynka.
- Hej - Odpowiedziałam wchodząc do przedpokoju. Ściągnęłam buty i przeszłam do salonu. Na kanapie siedzieli już Raini i Calum. 
- To jak, jedziemy do studia? - Zapytał Ross, wchodząc do pomieszczenia.
- Tak, możemy jechać - Odpowiedzieliśmy chórem. Wyszliśmy przed dom. Wsiedliśmy do samochodu, ale niestety nie chciał ruszyć. 
- No, to sobie nie pojedziemy - Powiedziała brunetka. Wysiedliśmy z auta i poszliśmy do studia na nogach. Długo nam to zajęło. Gdy nareszcie doszliśmy, przed budynkiem czekał na nas Kevin.
- Cześć Kevin!- wykrzyknęliśmy.
- Cześć, cześć! Gotowi na nowy odcinek?
- Nie! Najpierw muszę coś zjeść! - Wykrzyknął Calum - Najlepiej kiełbasę - Dodał po chwili. Wybuchnęliśmy śmiechem.
- Kiełbasę dostaniesz po nakręceniu  - Oznajmił Ross. Chwilę porozmawialiśmy i weszliśmy do budynku. Kevin pokazał nam nasze przebieralnie, a sam poszedł do swojego gabinetu. Weszłam do wielkiego pomieszczenia i zaczęłam przebierać się w strój Ally. Nagle do szatni wbiegł Ross.
- AAAAAAAAA!! Puka się! Co ty tu robisz?! - wykrzyknęłam w trakcie zakrywania bielizny.
- Przyszedłem zobaczyć czy już się przebrałaś. Jak widać nie... to paaa! - I wyszedł. To było bardzo dziwne, ale już nie raz mnie widział na plaży w bikini, więc zbytnio się tym nie przejęłam.
- Ekipa Austina & Ally proszona na plan - Powiedział głos, dochodzący z głośników. Wykonałam polecenie i pomaszerowałam na plan. Zaczęliśmy kręcić odcinek. Wszystko łatwo poszło i już po kilku godzinach był cały nakręcony.
- To koniec pracy na dziś. Przyjdźcie za tydzień. Calum, a to twoja kiełbasa - Powiedział uśmiechnięty Kevin.
- Kiełbasa! - Wykrzyknął rudzielec i rzucił się na wędlinę. Wyglądało to komicznie. Poczekaliśmy chwilę, aż Calum skonsumuje kiełbasę i wyruszyliśmy do mojego domu. Doszliśmy po kilkunastu minutach.
- Van! Vanessa! Nessa jesteś w domu?! - Krzyczałam, a nikt nie odpowiadał. Musiało coś się stać, ona nigdy nie wychodzi bez powiadomienia mnie o tym.
- Ross, możemy pogadać? - Zapytałam blondyna siedzącego na kanapie.
- Oczywiście - Odpowiedział.
- Możecie włączyć sobie jakiś film - Zwróciłam się do przyjaciół, stojących przed wielką plazmą.  Poszliśmy do mojego pokoju.
- Bo wiesz... - Zaczęłam siadając na łóżko.
- Coś się stało? - Zapytał z lekką nutką strachu w głosie.
- Martwię się o Van. Ona nigdy nie wychodzi tak po prostu. Musiało coś się stać... - Odparłam smutna.
- Możliwe. Może jej poszukamy? - Zaproponował brązowooki.
- Świetny pomysł. To idziemy?
- Jasne, że tak - Powiedział uśmiechnięty. Poszliśmy do salonu. Calum i Raini leżeli na stole i udawali, że pływają.
- Ej, pływaki! Musicie już iść - Krzyknęłam do przyjaciół.
- Tak szybko? Przecież jeszcze film się nie zaczął - Powiedział, wyraźnie smutniejąc Calum.
- Niestety... moja siostra gdzieś zniknęła i musimy jej poszukać - Odparłam. Niechętnie zwlekli się ze stołu i wyszli z domu.
- Idziemy? - Zapytałam. Blondyn tylko kiwnął głową. Ubraliśmy buty i wyruszyliśmy na poszukiwania.

*** Godzinę później ***

- Ross, to nie ma sensu. Nigdzie jej nie ma! - Powiedziałam chłopakowi.
- Masz rację. Wracajmy - Odparł blondyn i poszliśmy w stronę mojego domu. Po piętnastu minutach byliśmy na miejscu. Przed moją posesją się pożegnaliśmy. Ross poszedł do siebie, a ja weszłam do domu. Wszędzie było ciemno.  Z pokoju na górze było słychać jakieś dźwięki. Wystraszyłam się. Pozapalałam wszędzie światła i  pomału wchodziłam po schodach. Weszłam na górę i ujrzałam niebieskiego ludka, pożerającego ciastka w pokoju Vanessy.
- Ciasteczkowy potwór! - Krzyknęłam.
- Żaden potwór, tylko ja! Swojej siostry nie poznajesz?
- Yyyyyy... nie? - Wybuchnęłyśmy śmiechem - Vanessa, gdzie byłaś od samego rana? Byłam z Rossem na poszukiwaniach!
- Na poszukiwaniach? Spałam u koleżanki. Awwwwwwwww siostrzyczka się o mnie martwi i organizuje poszukiwania...jakie to słodkie!
- Takie słodkie, że aż się chce rzygać - Powiedziałam z wyrzutem.
- Nie pomyślałaś, żeby może do mnie zadzwonić? - Zapytała Van.
-  Zadzwonić ?! Że ja na to nie wpadłam - Załamałam się. To ja tu organizuję misję poszukiwawczą, a wystarczyło wykonać jeden, głupi telefon. Po prostu świetnie. Kolejne godziny mojego cennego czasu zmarnowane na moją kochaną siostrę. A w tym czasie mogłam sobie posiedzieć na Facebook'u... zagłębiona w swoich myślach nie zauważyłam, że Nessa znowu gdzieś poszła.
- Van! Gdzie znowu polazłaś?! - Wykrzyknęłam. Nagle do pokoju weszła Vanessa.
-  Wiesz siostra, są w życiu takie chwile, że trzeba iść do łazienki - o\Odpowiedziała.
- Nie wnikam - Oznajmiłam i wyszłam z pomieszczenia, Teraz kierowałam się już tylko do łóżka. Weszłam do mojego pokoju, położyłam się na miękkim kocyku i otuliłam puszystą kołderką.  Po chwili odpłynęłam do krainy snów.



 *** Następnego dnia rano ***

Powoli zaczęłam podnosić swoje ociężałe powieki, gdy nagle poczułam...wodę. Tak, to była woda. Wstała na równe nogi. Porozglądałam się po pokoju i dostrzegłam, małą, pustą butelkę leżącą na podłodze.
- Vanessa! W tej chwili do mnie! - Krzyknęłam. W jednej chwili wbiegła, uśmiechnięta od ucha do ucha Nessa.
- Czy ty możesz mi to jakoś wytłumaczyć?! - Wrzasnęłam.
- Nudziło mi się. A co? - Odpowiedziała.
- Ty się jeszcze pytasz "co"?! Moja nowa bluzka jest popsuta, włosy mokre, spodnie nadają się tylko do śmietnika. Wymieniać dalej?!
- Nie moja wina, że śpisz w ciuchach.
- Nie moja wina, że się o ciebie martwię, chodzę szukam cię, a ty sobie siedzisz u koleżanki! - Wykrzyknęłam na całe gardło.
- Jestem dorosła i mogę robić to co chce! - Wrzasnęła moja "kochana" siostrzyczka. Postanowiłam zakończyć  kłótnię i poszłam do łazienki się wysuszyć i przy okazji wykonać poranne czynności.

*** Rano ***
*** Oczami Rydel ***

 Obudziłam się najwcześniej ze wszystkich. Pomaszerowałam do kuchni w celu zrobienia śniadania dla wszystkich. Zajęło mi to sporo czasu. Po około godzinie było gotowe.
- Śniadanie! - Krzyknęłam. Już po chwili wszyscy zajadali się pysznymi kanapkami.
- Rydel, to jest pyszne - Powiedział Ryland. Podziękowałam i dalej konsumowałam swój posiłek. Po zjedzeniu Riker pozmywał talerzyki, a reszta chłopaków oglądała telewizję. Dzisiaj miał być premierowy odcinek naszego ulubionego serialu.
- Rydel! Zaczyna się! - Wykrzyknął Ross.
- Już idę! - Odkrzyknęłam i powolnym krokiem ruszyłam w stronę salonu. Przechodziłam obok przedpokoju, gdy nagle poczułam mocne ukłucie w głowie. Zemdlałam.

Obudziłam się w szpitalu. Byłam podpięta do różnych kabelków.  Nie wiedziałam jak się tu znalazłam. Nie wiedziałam nawet jak się nazywam. Nagle do sali weszło kilku mężczyzn....

____________________


/Sisi <3

piątek, 18 października 2013

Rozdział 1 "Van! Ty menelu! Gdzieś się podziała?!"

*** Oczami Laury ***             

    Dzisiaj pierwszy dzień wakacji. Jestem omówiona z Rossem na 14:30, a jest 9. Mam jeszcze dużo czasu. Przechodziłam obok kuchni, gdy nagle zobaczyłam Vanessę.
Ona jak zwykle, robiła sobie poranne cappuccino.
- Jak pierwszy dzień wakacji? - zapytała.
- Jeszcze się na dobre nie rozpoczął, a ty walisz prosto z mostu jak mi mija dzień? - odparłam ze śmiechem.
- W sumie to masz rację... - uśmiechnęła się, i zaczęła robić jajecznicę. Usiadłam na krześle i przyglądałam się mojej siostrze. Wyglądała jakoś tak...grubo?
- Vanessa... tylko się nie obraź... - zaczęłam.
- Wal śmiało.
- Jesteś gruba... - odpowiedziałam, nie mogąc zapanować nad wybuchem śmiechu.
- Dziękuję bardzo! Ty też, a za obrażanie swojej siostry nie dostaniesz jajecznicy! - krzyknęła oburzona. A mówiłam żeby się nie obraziła, to nie. Jak tak chce się bawić, to zobaczymy kto nie zje śniadania... Wstałam z krzesła, podeszłam do kuchenki. Z szuflady wyjęłam nóż, a z lodówki dżem. Potem jeszcze tosta i zrobiłam typową kanapką a'la Laura Marano.
- Phi - fuknęła tylko siostra i poszła ze swoją jajecznicą do pokoju.
- Idź się lecz! - wrzasnęłam.
- Do stodoły z nią! - odkrzyknęła moja kochana siostra.


- Van! - nawoływałam moją siostrę - Van! Ty menelu! Gdzieś się podziała?! - nikt nie odpowiadał - Znowu polazła gdzieś...
Od dłuższego czasu przeglądałam nowo dodane fotki na fotoblogu. Na wyświetlaczu mojej komórki pojawiło się okienko przychodzącego połączenia. Vanessa. Odebrałam.
- Gdzie jesteś? - zaczęłam od razu.
- Daleko od ciebie, siostrzyczko. Zjaw się za dziesięć minut na West Street.
- Za dziesięć minut, to ja jestem umówiona z Rossem.
- No to przyjdź z nim.
- Ale...
- Masz tu być! - Zadzwoniłam do blondyna i powiadomiłam go o zmianie planów. Z wielką niechęcią się zgodził. Włożyłam buty i wyszłam z domu kierując się w stronę West Street. Po drodze spotkałam Rossa. Wyglądał... dziwnie. Jakiś taki smutny.
- Ross, co się stało?- zaczęłam.
- Może jakieś "Hej" ?- odpowiedział z lekką nutą sarkazmu.
- Hej, hej. Możesz powiedzieć dlaczego jesteś taki smutny?
- Smutny? Raczej wściekły. Riker i Rocky podarli moje wszystkie majtki! - Wykrzyknął na całe gardło, zapominając, że jest w miejscu publicznym i widzi go dużo osób. Wybuchnęłam śmiechem.
- Tsa... bardzo śmieszne, no po prostu płaczę ze śmiechu. - Cały czas się śmiejąc spojrzałam na ekran komórki, aby sprawdzić godzinę. To co tam zobaczyłam przeraziło mnie. Od razu przestałam się śmiać i spoważniałam.
- Ross! Mamy minutę, a przecież wiesz jak Nessa nienawidzi spóźnień!- wykrzyknęłam.
- No, to musimy się pospieszyć - Odpowiedział głupkowato. Zupełnie jakbym nie wiedziała. Po kilku sekundach byliśmy na miejscu, gdzie czekała już na nas moja siostra z ... Rydel? Co ona tu robi? Dobra, nieważne. Dzisiaj jest bardzo zwariowany dzień, więc wszystko może się zdarzyć.
- Hej, dziewczyny! - wykrzyknął brązowooki blondyn. Odpowiedziały mu tym samym.
- To co będziemy robić? - zapytałam.
- A jak myślisz, siostrzyczko? Rano wytykałaś mi, że jestem gruba, to zapraszam na siłownię.  Weszliśmy do ogromnego budynku. Znajdowało się tu dużo ciężarków, bieżni itd. Przed rozpoczęciem treningu poszliśmy do szatni się przebrać. Następnie weszliśmy na salę do ćwiczeń. Wszyscy rozeszli się w różne strony, a ja stałam i gapiłam się na ćwiczących ludzi. Wyobrażałam ich sobie, jako kosmitów w maskach potworów z bagien. Tak, wiem dziwna jestem, ale co ja na to poradzę? Mam tak samo jak siostra...
- Przepraszam, czy widziałaś takiego rudego osobnika? - zapytała nieznajoma brunetka.
- Nie, niestety nie widziałam. A czemu pytasz?
- Szukam go wszędzie, a nigdzie go nie ma! - wykrzyknęła. Porozglądałam się trochę po hali i ujrzałam rudowłosego chłopaka.
- Chyba tam siedzi... - odpowiedziałam nieznajomej.
- Tak! To właśnie on. Tylko co on robi...? - Podeszłyśmy do chłopaka. To co tam zobaczyłyśmy rozśmieszyło nas. Rudzielec siedział na kanapie dla dzieci i oglądał Teletubisie.
- Calum! Wszędzie cię szukałam - wykrzyknęła dziewczyna.
- Przepraszam, lecą tutaj tak ciekawe bajki, że nie mogłem się powstrzymać.
- Przepraszam, że wam przerwę, ale jak masz na imię?- zwróciłam się do ciemnowłosej.
- Ach, no tak. Nie przedstawiłam się. Nazywam się Raini Rodriguez.
- A ja Calum Worthy - wtrącił rudy.
- Miło mi was poznać. Ja jestem Laura Marano. Może chcielibyście poznać resztę moich przyjaciół?
- Oczywiście! - odpowiedzieli równocześnie. Zaprowadziłam moich nowych znajomych do Ross'a, Rydel i Van. Akurat wszyscy byli na bieżniach niedaleko, więc nie miałam problemów z odnalezieniem ich.
- Chciałabym was komuś przedstawić - ogłosiłam.
- Czekamy... - powiedział Ross
- To jest Calum i Raini, moi nowi znajomi. - Powiedziałam do przyjaciół.
- A to Vanessa - moja siostra, Rydel - najlepsza przyjaciółka i  Ross - najlepszy przyjaciel - jeszcze chwilę porozmawialiśmy, wymieniliśmy się numerami telefonów i poszliśmy na lody. Od razu wiedziałam, że to będzie prawdziwa przyjaźń. W trakcie drogi trochę się powygłupialiśmy. Gdy doszliśmy do budki z lodami  okazało się, że wszystkie pieniądze wyszły na siłowni, więc całą gromadą poszłyśmy do mojego i Nessy domu. Po dziesięciu minutach drogi byliśmy  na miejscu. Otworzyłam drzwi i weszliśmy do salonu.
- Wy sobie usiądźcie, a ja pójdę przygotować coś do jedzenia - oznajmiłam.
- Ja pójdę  z tobą - powiedział Ross i pobiegł do kuchni, wyprzedzając mnie.
- To co robimy? - zapytałam, gdy doczłapałam się do pomieszczenia zwanego kuchnią.
- Może frytki? - odpowiedział pytaniem na pytanie.
- Mi pasuje... - uśmiechnęłam się i zabrałam za obieranie ziemniaków.

*** W tym samym czasie w salonie ***
*** Oczami Rydel ***

- Powiedzcie nam coś o sobie, bo jak na razie to tylko my tu gadamy - odezwałam się do naszych nowych przyjaciół.
- Moje imię już znacie. Jestem zwariowaną osiemnastolatką, która kocha zwierzęta. Moim hobby jest aktorstwo. Nie wiem co tu jeszcze o sobie mówić. Mam nudne życie... - odpowiedziała ze smutkiem brunetka, a ja wpadłam na pewien pomysł...
- Calum? Czy ty też interesujesz się aktorstwem? - zapytałam rudowłosego.
- Oczywiście, że tak. Kamera, to moje życie - odpowiedział zaskoczony pytaniem chłopak.
- To mam dla was pewną propozycję... Co wy na to, żeby zagrać w serialu razem z Rossem i Laurą? - zapytałam z nadzieją w głosie.
- Nam to pasuje, tylko nie wiem co z reżyserem... - zapytała wyraźnie zasmucona Raini.
- Reżyserem się nie martwcie. On już od dawna szuka kogoś takiego jak wy - odpowiedziałam z dumą - teraz wystarczy tylko pogadać z Ross'em i Laurą, ale z nimi też nie będzie problemu - gdy to powiedziałam przyjaciół już nie było, bo pobiegli do kuchni porozmawiać  z moim bratem i szatynką.
                 
 *** W kuchni ***
*** Oczami Raini ***

Mam wielką nadzieję, że to wypali. Już od dawna szukam jakiegoś castingu, a nic nie mogę znaleźć. Calum jest w tej samej sytuacji co ja.
- Co się stało? - Zapytała przerażona naszym przybyciem Laura.
- Rydel, dała nam pewną propozycję- odezwał się rudy.
- Co ona znowu wymyśliła? - zapytał z sarkazmem w głosie Ross.
- Zapytała nas, czy nie chcielibyśmy zagrać z wami w serialu. Nam ten pomysł bardzo odpowiada, tylko nie wiem jak z wami... - powiedziałam.
- Naprawdę się zgadzacie? - zapytała wyraźnie uszczęśliwiona szatynka.
- Oczywiście, że tak. Zgranie w serialu, to było nasze marzenie od dwóch lat. - odpowiedziałam Laurze.
- No to jedziemy do studia! - wykrzyknął uradowany blondyn. Nie mogłam w to uwierzyć, właśnie dzisiaj ma się spełnić moje marzenie. Po kilku minutach frytki przygotowywane przez  Rossa i Laurę były gotowe. Poszliśmy zanieść je do pokoju i usiedliśmy obok rozmawiających Rydel i Van. Zaczęliśmy pałaszować usmażone ziemniaki. Najedzeni, poszliśmy do domu Lynch'ów po samochód i pojechaliśmy do studia nagrań serialu Austin & Ally. Po chwili jazdy autem byliśmy przy wielkim budynku. Prowadzący pojazd Ross, zaparkował go na miejscu dla Vip-ów. Nie dziwię się, przecież jest tutaj głównym aktorem. Weszliśmy do budynku i kierowaliśmy się w stronę pokoju reżysera. Jak byliśmy przed drzwiami miałam pewne obawy, które zniknęły po wejściu do pomieszczenia.
- Cześć, Kevin! - Wykrzyknęli równocześnie Ross i Laura.
- Witajcie dzieciaki. Kto to jest? - zapytał mężczyzna.
- To jest Raini Rodriguez, a to Calum Worthy. Chcieliby zagrać Dez'a i Trish- oznajmiła szatynka.
- Wydajecie się spoko, więc przyjmuję was! Przyjdźcie jutro na kręcenie pierwszego odcinka - powiedział uradowany Kevin. Tak, Kevin. Od dzisiaj mówimy mu po imieniu, to tak na dobry początek wspólnej współpracy.

 *** Oczami Laury ***

Bardzo się cieszę, że Calum i Raini mają te role. Nie wyobrażam sobie kogoś innego na ich miejscu. Po wyjściu z budynku pojechaliśmy do domu Lynch'ów. W związku z tym, że było już późno nasi przyjaciele rozeszli się do swoich domów. Ja natomiast postanowiłam, że zostanę na noc. Powiadomiłam o tym Rossa, który bardzo chętnie się zgodził. Następnie zadzwoniłam do Van, żeby się nie martwiła. Wieczorem z nudów zagraliśmy razem z rodzeństwem blondyna w butelkę. Usiedliśmy w kole i zaczęła się gra. Zaczynał  Ryland, wypadło na Rydel.
- Wyzwanie - oznajmiła blondynka przed zadaniem pytania.
- Wyjdź przed dom i krzyknij, że kochasz jeść stare skarpetki Rossa - proste zadania, na dobry początek. Ciekawe co będzie później.
- Kocham jeść stare skarpetki Rossa! - wykrzyknęła Delly, a my wybuchliśmy śmiechem. Po wykonanym zadaniu Ryd usiadła i zakręciła butelką. Wypadło na Riker'a.
- Pytanie, wyzwanie?
- Pytanie - Odpowiedział Rik.
- Eeee... nudy! - Wykrzyknęłam. Niestety nikt mnie nie posłuchał i grali dalej.
- Pytanie powiadasz? W takim razie... kochasz Vanessę?
- Uuuu... robi się ciekawie... - powiedział Ross.
- Ymmm... Oddaję fant! - Mówiłam, że będzie nudno. To co zobaczyłam kilka sekund później było dziwne. Riker jako fanta oddał koszulkę. No, nareszcie się coś dzieje.
- Uuuu. Rikuś się rozbiera - zakpił Ross.
- Zobaczymy czy ty się nie rozbierzesz... - Rik zakręcił butelką. Wypadło na Rossa.
- Wyzwanie!
- Pocałuj Laurę.
- Co? - wykrzyknęłam równo z blondynem.
- Sorry, Lau - Po tych słowach blondyn zbliżył się do mnie i złożył na mych ustach namiętny pocałunek. Nie trwał on długo, bo tylko z pięć sekund, ale był magiczny. W moim brzuchu latało tysiące motylków. Tej chwili nie da się opisać. Był to mój pierwszy pocałunek. Pocałunek z chłopakiem do którego nic nie czuję. A może czuję. NIE! Nie mogę zakochać się w Rossie. NIE MOGĘ! To mój przyjaciel i tak ma zostać.

 *** Oczami Rossa ***

- Sorry, Lau - Powiedziałem to i przybliżyłem się do szatynki, w celu pocałowania jej. Po chwili namysłu złożyłem na jej ustach namiętny pocałunek. nie trwał on długo, ale był magiczny. Bardzo magiczny. Miałem w brzuchu tysiące motyli. I mam nadal, bo Laura siedzi koło mnie. Może się w niej zakochałem? Nie! Ross NIE! Nie możesz zakochać się w Laurze! Gdy się otrząsnęliśmy, kontynuowaliśmy grę w butelkę. Zakręciłem butelką i wypadło na Laurę.
- Pytanie czy wyzwanie?
- Wyzwanie - odpowiedziała pewna siebie szatynka.
- Poliż but Rocky'ego.
- Chyba cię pogięło! Nigdy tego nie zrobię! - wykrzyknęła zdruzgotana Lau.
- W takim razie oddaj koszulkę - powiedziałem z chytrym uśmieszkiem. Długo się ociągała, ale po kilku namowach moich braci się zgodziła wykonać zadanie. Po chwili pobiegła to toalety w celu umycia języka. Gdy wróciła graliśmy dalej. Laura zakręciła butelką i wypadło na Rocky'iego.
- Wyzwanie - Odpowiedział bardzo szybko Rocky. Jestem pewien, że będzie tego żałował.
- Chodź za mną - powiedziała Lau uwodzicielskim głosem. Poszli do kuchni, a wszyscy za nimi. Laura wzięła szklankę, nalała do niej wody i powkładała różne rzeczy typu: jabłko, marchewka, ketchup itd.
-Wypij to - powiedziała podając przy tym szklankę Rocky'iemu.
- Ja mam to wypić?! Pogrzało cię?! Wiesz co? Wypiję to... ale jak coś mi się stanie, to tylko twoja wina! - Brunet jak powiedział, tak zrobił. Wypił całą zawartość szklanki. Wszystkim zrobiło się niedobrze, a jemu nie. Twardy z niego zawodnik. Długo tak jeszcze graliśmy, bo do 2:00 w nocy. Na pewno nie można powiedzieć, że nam się nudziło, bo to był bardzo rozrywkowy wieczór. Byliśmy już tak zmęczeni, że zasypialiśmy na siedząco.

*** Oczami Laury ***
*** Rano *** 

   Zaczęłam powoli otwierać oczy. Czułam się bardzo niewyspana. Gdy już do końca otworzyłam powieki zobaczyłam, że na czymś leżę. Na czymś, a raczej na kimś. Tym kimś był Ross. Szybko wstałam na równe nogi i pobiegłam do łazienki, aby odświeżyć się. Zapomniałam jednak, że jestem u Lynch'ów i nie mam tu szczoteczki i ciuchów na przebranie. Jak najciszej umiałam podeszłam do drzwi, już chciałam je otworzyć, ale ktoś złapał mnie za rękę.
- A gdzie się pani wybiera? - zapytał Ross.
- Idę do domu. Tutaj nawet szczoteczki do zębów nie mam - odpowiedziałam.
- Pożyczę ci moją - odparł z uśmiechem na twarzy blondyn.
- Nie, dziękuję. W domku czeka na mnie moja - mówiłam przez śmiech.
- No dobra, dobra. Tylko się nie zgub - powiedział chłopak. Za to ja walnęłam go w głowę i wyszłam z budynku rzucając krótkie "hej". Biegłam jak najszybciej umiałam. Nie chciałam, żeby ktoś zobaczył mnie  w takim stanie. Dobiegłam do domu. Ciągnę za klamkę - nic. Zapomniałam kluczy, a Vanessy nie było w domu. Postanowiłam, że wejdę przez otwarte okno. Jak pomyślałam, tak zrobiłam. Nie było to zbyt łatwe, ale po kilku próbach się udało. Jak najszybciej się dało poszłam do łazienki się odświeżyć. Tutaj na szczęście nie czekały na mnie żadne niespodzianki. Następnie poszłam się ubrać i zjeść śniadanie. Usiadłam na kanapie i oglądałam telewizję. W międzyczasie rozmyślałam o mojej siostrze, Rikerze i serialu. Dziwne jest to, że  moja siostra tak wcześnie wyszła  z domu, a przecież jest śpiochem. Riker też się dziwnie zachowuje. A co jeśli czuje coś do Van?  Zagłębiłam się w moich rozmyślaniach i nie zauważyłam jak szybko mija czas.


/Sisi <3
/Nika




Siemano ;)

Siemano,
Mam na imię Nika, od dziś będę współtwórczynią tego bloga :) Nie będę się rozpisywać o mnie, moje życie nie jest ciekawe XD Mam nadzieję, że zostanę tu na dłużej i spodobają się Wam moje rozdziały ;)
Miłego czytania!
/Nika


Prolog

            Nazywam się Laura Marano i mam 18 lat. Mam siostrę Vanessę, i najlepszych przyjaciół na świecie. Mieszkam w LA, tutaj też się uczę i pracuję na planie serialu Austin & Ally, w którym gram tytułową bohaterkę. Moim najlepszym przyjacielem jest Ross Lynch. To właśnie z nim przeżyję historię, która na zawsze zmieni moje życie...


*********
Jest prolog!! Nie wiedziałam co napisać... :/ Mam nadzieję, że wam się podoba :).

/Sisi <3

czwartek, 17 października 2013

Hej!!!

Hej!!! Założyłam tego bloga na opowiadanie o Raurze i R5. Mam nadzieję, że wam się spodoba.

Prolog  powinien pojawić się niedługo :)