sobota, 30 kwietnia 2016

Rozdział 74 "Ma was tutaj nie być"

Stałam osłupiała, wpatrując się w twarz mężczyzny. Przez moją głowę przechodziło tysiące negatywnych myśli. Ścisnęłam rękę Rossa, który stał obok mnie, również nie wiedząc jak się zachować.
- K...k...im p...pan je...est? - wyjąkałam, wbijając paznokcie w skórę blondyna. Przez kilkadziesiąt sekund panowała cisza, przerywana jedynie naszymi przyspieszonymi oddechami.
- Twoim koszmarem. - powiedział, uśmiechając się szyderczo. Momentalnie moje serce stanęło, a żołądek przekręcił się o trzysta sześćdziesiąt stopni. Poczułam zimne dreszcze, przechodzące przez całe moje ciało.
- Nie rozumiem o co panu chodzi. - odezwał się Ross.
- Wszystko w swoim czasie. - rzekł mężczyzna, a przerażający uśmieszek nie schodził z jego twarzy. - Policja wam nie pomoże. - zakpił, po czym odwrócił się i poszedł w przeciwnym kierunku.
- Ross! Zrób coś! - krzyknęłam.
- Co mam zrobić?!
- Może zatrzymaj tego faceta?! - zapytałam sarkastycznie, na co blondyn tylko prychnął.
- Jakbyś nie zauważyła, to jakiś psychopata! Nie mam zamiaru narażać swojego życia, bo tak ci się podoba! - wykrzyknął mi w twarz. Poczułam łzy, zbierające się w kącikach moich oczu, jednak starłam je szybko kciukiem.
- Dziękuję ci bardzo. - wymusiłam uśmiech, który z pewnością wyglądał bardziej jak grymas. Spojrzałam w stronę, w którą poszedł mężczyzna, ale jedyne, co zobaczyłam, to kilka radiowozów. Poczułam się bezradnie, jakbym była sama na całym, wielkim świecie. *** Od tamtego zdarzenia minął już tydzień. Przez ten cały czas w ogóle nie odzywałam się do Rossa. Starałam się go unikać najbardziej jak tylko się dało. Mimo ciągłego marudzenia, spał na kanapie. Oczywiście, jak to Ross, nawet nie wiedział, za co jestem na niego zła. W sumie, to z każdym dniem ja sama coraz mniej wiedziałam. Im więcej o tym myślałam, tym bardziej dochodziłam do wniosku, że miał rację. Przecież nie nie wiadomo, co takiemu mężczyźnie strzeliłoby do głowy. Poza tym był w szoku, w końcu nie codziennie spotyka się psychopatę na ulicy. Od tamtej pory nie widziałam również tego faceta. Nie zostawiał już więcej kartek, ani nie śledził mnie. Mimo to, ciągle żyję w stresie, bo uważam, że to tylko cisza przed burzą i prędzej czy później wróci ze zdwojoną siłą. Dobra, może naoglądałam się za dużo kryminałów, ale w takiej sytuacji, w głowie człowieka siedzą tylko najczarniejsze scenariusze. Z moich rozmyśleń wyrwał mnie dźwięk przychodzącego SMSa. Chwyciłam telefon, a na wyświetlaczu zobaczyłam imię swojej siostry.

Vanessa: Laura, kochanie...

 Uśmiechnęłam się do siebie, bo w końcu ktoś przerwał moją nudę.

Ja: Czego chcesz?
VanessaNie tak brutalnie, siostrzyczko.
VanessaChciałam tylko zapytać, co robisz dzisiaj popołudniu.
JaWydaje mi się, że nic.
VanessaNo to świetnie!
JaŚwietnie...?
VanessaTak, tak!
VanessaIdziesz z nami na imprezę!
JaVanessa, naprawdę nie mam siły...
VanessaNie dyskutuj!
VanessaJuż postanowione.
JaNIGDZIE NIE IDĘ!
VanessaIdziesz, idziesz.
VanessaSzykuj się.
VanessaBędziemy po dziewiętnastej.
JaMuszę...?
VanessaTak.
JaDobra, dobra.
JaChwila...
JaJacy "my"?
VanessaWszystko w swoim czasie x
JaUGH!!!

Wywróciłam oczami, wkładając telefon do kieszeni moich brzoskwiniowych spodni. Spojrzałam na zegarek, wiszący na ścianie. Osiemnasta, super. Miałam tylko godzinę na uszykowanie się, co było prawdopodobnie niemożliwe do wykonania. Westchnęłam cicho i podeszłam do szafki, z której wyciągnęłam białą sukienkę i czarne szpilki. Następnie udałam się do łazienki, gdzie pomalowałam się i ubrałam we wcześniej wybrany zestaw. Kiedy skończyłam przygotowania, wybiła dziewiętnasta. Podeszłam do półki, na której leżała moja torebka i przewiesiłam ją przez ramię. Po kilku sekundach usłyszałam dzwonek do drzwi. - Rydel! Wychodzę! - krzyknęłam, pociągając za klamkę. Moim oczom ukazała się sylwetka siostry.
- Gdzie idziesz? - zapytała blondynka, wchodząc do małego przedpokoju, w którym właśnie się znajdowałam.
- Na imprezę. - odpowiedziałam. - Chociaż nie chcę. - dodałam pod nosem, jednak nie uszło to uwadze mierzącej mnie wzrokiem Vanessy.
- Impreza?! - wykrzyknęła blondynka. - Beze mnie?!
- Cześć, mi też miło was widzieć. - powiedziała z sarkazmem Nessa. - A co do imprezy, to myślałam, że Laura będzie na tyle inteligentna i cię zaprosi... Jak widać jednak się myliłam. Jak chcesz możesz iść z nami. - wywróciłam oczami na słowa brunetki i przeniosłam swój ciężar ciała na prawą nogę, opierając rękę na biodrze.
- Wątpię żebym zdążyła się teraz uszykować. - oznajmiła Rydel. - Ale mam pomysł! - krzyknęła, doznając nagłego olśnienia. - Możemy zrobić imprezę tutaj! Ellingtona i Rossa się gdzieś wywali! - mówiła podekscytowana. I po co ja się tyle szykowałam?!
- To może wpuścicie mnie do środka?
- Tak, jasne, wchodź. - odpowiedziałam, wskazując ręką, aby weszła.
- Impreza! Impreza! Impreza! - śpiewała Rydel, idąc tanecznym krokiem w stronę salonu.
- Boże, z kim ja żyje... - powiedziałam do siebie, po czym udałam się za blondynką. W salonie zastałyśmy Ellingtona, oglądającego wraz z Rossem jakiś nudny mecz koszykówki.
- Uwaga! - krzyknęła Rydel. - Wy... - zaczęła, wskazując palcem na chłopaków, siedzących na kanapie. - Idziecie stąd. Nie obchodzi mnie gdzie i z kim. Ma was tutaj nie być. Do jutra. - rozkazała, wyłączając telewizor. Jej krótka, choć treściwa przemowa, spotkała się jedynie z krzykami dezaprobaty. Jednak po kilku mrożących krew w żyłach spojrzeniach Vanessy, posłusznie wstali i zabierając swoje rzeczy, wyszli z domu.
- Nie było tak trudno. - Van uśmiechnęła się zwycięsko i usiadła na kanapie.
- To ja może zrobię popcorn. - powiedziałam, wycofując się. - Bo chyba mamy zamiar coś oglądać, prawda?
- Taak! - krzyknęła Rydel, podbiegając do telewizora. Entuzjazm tej dziewczyny nigdy nie przestanie mnie zadziwiać.
Weszłam do kuchni i wyciągnęłam małe opakowanie popcornu, które wsadziłam do mikrofalówki.
- Vanessa?! - zawołałam, czekając na kukurydzę. - Chodź na chwilę!
- Nooo?
- Pamiętasz jak pisałaś, że idziemy na imprezę?
- No pamiętam. I co w związku z tym?
- Miał ktoś z tobą przyjść.
- A tak, znajomy. Ale się rozmyślił. - powiedziała po chwili namysłu, biorąc łyk trzymanej w ręku wody.
- Zdradzasz Rikera? - zapytałam, kiedy mikrofalówka wydała z siebie głośne "pip", co oznaczało, że mój popcorn jest już gotowy. Vanessa momentalnie wypluła wodę i spojrzała na mnie jak na idiotkę.
- Nie, skąd. Już nie mogę mieć znajomych? - zdziwiła się.
- Oczywiście, że możesz. Ale myślałam, że to ze swoim chłopakiem chodzi się na imprezy. - powiedziałam, wyciągając opakowanie. - To, co oglądamy? - zapytałam, przerywając niezręczną ciszę.
- Nie mam pojęcia, zapytaj Rydel. - odpowiedziała, opuszczając kuchnię. Uczyniłam to samo i udałam się do salonu, gdzie zastałam Delly i Vanessę, siedzące na kanapie. Zajęłam miejsce na środku i położyłam miskę z popcornem na swoich kolanach.
- To horror, prawda? - chciałam się upewnić, po usłyszeniu mrożącej krew w żyłach melodii.
- A co innego mogłybyśmy oglądać? - zapytała retorycznie Rydel, wybuchając głośnym śmiechem.

  ***

 Obudziłam się leżąca na kanapie oraz Vanessie. Pomału wstałam, przecierając przy tym oczy. Spojrzałam na duży, elektroniczny zegarek, postawiony na komodzie. Wskazywał on godzinę trzynastą. Leniwie wstałam z wygodnej kanapy i udałam się do kuchni, by przygotować śniadanie dla dziewczyn, które jak się obudzą, to z pewnością będą marudzić, że są głodne. Przy okazji zabrałam ze stolika pustą miskę po popcornie, którą później odstawiłam do zlewu. Mimo, że była już pora obiadowa, postanowiłam zrobić naleśniki. Zaczęłam wyciągać wszystkie potrzebne składniki: mleko, mąkę, cukier, dżem. Otworzyłam lodówkę, z której chciałam wyciągając również jajka, gdy nagle okazało się, że ich zabrakło. Nie chciałam zostawiać przyjaciółki i siostry bez śniadania, dlatego postanowiłam udać się na zakupy do pobliskiego sklepu spożywczego. Nie przejmowałam się zbytnio tym, że byłam we wczorajszych ubraniach oraz makijażu. Doszłam do wniosku, że i tak nikt nie zobaczy mnie w takim stanie. Narzuciłam na siebie skórzaną kurtkę i założyłam czarne botki za kostkę. Biorąc z szafki torebkę, wyszłam z domu i zamknęłam za sobą drzwi na klucz.
- Zapomniałaś już o mnie? - usłyszałam za plecami. Pomału odwróciłam się i ujrzałam tego samego mężczyznę, który nadchodził mnie wcześniej.
- Czego pan ode mnie chce? - zapytałam zdenerwowana. - Niech się pan ode mnie odczepi! - krzyknęłam. - Od nas... - dodałam po chwili.
- Dobrze, nie ma problemu. Tylko oddaj mi to, co moje.  - powiedział spokojnie.
- Nie mam pojęcia o co panu...
- Laura? To wy się znacie? - przerwała mi Vanessa, która nie wiadomo kiedy pojawiła się w drzwiach.
- Mogłabym zapytać o to samo. - powiedziałam, odwracając się do siostry.