wtorek, 19 sierpnia 2014

Koniec...

Nie wiem co napisać... Tak się przyzwyczaiłam do tego bloga...
Nie napiszę, że "będzie mi was brakowało", bo mam już drugiego bloga :D
Dziękuję was za wszystko. Za to, że po prostu jesteście :)



Żegnajcie :*
/Sisi ^^

Rozdział 64 "Szczęśliwa rodzina"

*** 2 Lata Później ***

Od momentu, gdy pogodziłam się z Rossem, wiele się zmieniło. Vanessa przebaczyła Rikerowi, Ryland znalazł dziewczynę, a David w końcu się od nas odczepił. Nareszcie jesteśmy szczęśliwą, pełną rodziną. 
Kto wie, może w przyszłości wydarzy się coś niespodziewanego, ale jestem pewna, że przezwyciężymy to. Może to był dopiero początek naszych przygód?

____________________

/Sisi ^^


poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Rozdział 63 "Zapraszam do środka"

*** Oczami Laury ***
*** Miesiąc później ***
 *** 15 Sierpnia ***

Miesiąc temu wyszłam ze szpitala, nie było to nic poważnego. Przez cały ten miesiąc żyłam w stresie. Nie widziałam moich dzieci, nie miałam żadnego kontaktu z Rossem. Dzisiaj jest rozprawa rozwodowa, po której wszystko się okaże. Jadłam śniadanie, gdy nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. To pewnie Delly - Pomyślałam i poszłam otworzyć. Oczywiście nie myliłam się i w progu ujrzałam blondynkę. 
- Na pewno to wygrasz. - Powiedziała, ciągnąc mnie za sobą w stronę samochodu. 
- Wiem. - Rzuciłam, wsiadając do środka. Po kilku minutach byliśmy pod budynkiem sądu. Z lekkim stresem wysiadłam z auta i kierowałam się w stronę wielkich, biało-kremowych drzwi. Nie zwracając na nic uwagi pomaszerowałam pod salę rozpraw.
- Zapraszam do środka. - Powiedział jakiś mężczyzna, wyrywając mnie z zamyśleń. Zupełnie nie zauważyłam, kiedy pojawił się tutaj Ross i cała reszta. Usiadłam na małym, czerwonym krzesełku i czekałam na rozpoczęcie rozprawy. Po chwili zaczęło się. Sędzia powiedział kilka nudnych rzeczy i oddał mi głos.
- Nie mam nic do powiedzenia... Oprócz jednej, bardzo ważnej rzeczy... - Zaczęłam cicho, po czym wyciągnęłam z kieszeni u spodni małą torebeczkę z narkotykami.
- Skąd to masz?! - Wykrzyknął, zrywając się z miejsca brązowooki. 
- Z twojego domu. Wysoki sądzie, to właśnie przez to - Przerwałam wskazując na proszek - Ross tak się zachowywał. - Dokończyłam. Nagle wszystko zaczęło się rozmywać. Ostatnią rzeczą, którą widziałam, to sylwetka biegnącego w moją stronę Rossa. 

***

Powoli zaczęłam otwierać oczy. 
- Obudziłaś się. - Powiedział z nadzieją w głosie Ross. - Te narkotyki... To wszystko przez Davida. On mi je dał. Ja... Nie miałem na to wpływu. Przepraszam. Wybaczysz mi?
- Oczywiście, że tak. - Powiedziałam ze łzami w oczach, rzucając się na szyję blondynowi.
- Kocham cię - Wyszeptał mi do ucha. 

____________________
Miał być długi, wszystko miało się wyjaśnić... No może wszystko się wyjaśniło, ale nie jest długi :(
Wiem, że was zawiodłam. Za co baaardzo przepraszam.
Nie mam już siły  ani chęci na TEGO bloga, więc postanowiłam go zakończyć i zacząć nowego. 
Następny rozdział będzie epilogiem :) A w notce podam link do nowego bloga ^^
/Sisi ^^


Dzisiaj przez cały dzień to śpiewam :D

sobota, 9 sierpnia 2014

Rozdział 62 "Vanessa, czy ty się kiedykolwiek ogarniesz?"

*** Oczami Laury ***

Pewnie znowu coś absurdalnego.. - Pomyślałam schodząc w dół. Jak się domyślałam, tak się okazało. Znowu musiałam zabić jakiegoś robaka. 
- Vanessa, czy ty się kiedykolwiek ogarniesz? Mam dużo poważniejsze sprawy, od zabijania jakiś robali! - Wygarnęłam siostrze, po czym wyszłam przed dom. Podeszłam do skrzynki i wyciągnęłam pocztę. Wśród nic nie znaczących rachunków, adresowanych do Nessy, zauważyłam list zaadresowany na moje nazwisko. Wsadziłam wyciągnięte wcześniej koperty z powrotem do skrzynki i z moim listem pobiegłam na pobliską ławkę. Sprawnym ruchem ręki rozdarłam papier i wyjęłam kartkę. Był to list od adwokata Rossa, w którym podany jest termin rozprawy rozwodowej. Z każdą chwilą literki zmniejszały się i rozmazywały. Nie kontrolowałam również łez spływających po moich policzkach. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę z powagi całej tej sytuacji. Nie wytrzymałam napięcia i osunęłam się z ławki. Kartka spadła do kałuży, a ja zemdlałam. 

*** Oczami Elizabeth *** 
*** Kilkanaście minut wcześniej ***

W domu bardzo mi się nudziło, więc postanowiłam złożyć wizytę, poznanej kilka dni temu Vanessie. Słyszałam, że od jakiegoś czasu mieszka z nią siostra, więc jeszcze bardziej cieszyłam się na to spotkanie, ponieważ kocham zawierać nowe znajomości. 
- Ariana! Wychodzę! - Krzyknęłam do przyjaciółki, w trakcie zakładania butów. Następnie wyszłam, nabierając do płuc świeżego powietrza. Uwielbiałam to miejskie powietrze. Ten klimat, krajobrazy, ludzie... To wszystko wywierało u mnie masę emocji. Spojrzałam w zachmurzone niebo, przez które gdzieniegdzie przedzierało się słońce. Było jak w niekończącej się bajce. Wszędzie latały zabłąkane ptaki, a po drzewach skakały wiewiórki. Jedyną rzeczą, która przeszkadzała mi w mojej euforii, były samochody. Wszędzie było ich pełno. Przez moje rozmyślenia, nawet nie zauważyłam, że dochodziłam już do celu. Kątem oka widziałam dom Vanessy, więc przyspieszyłam kroku. Nagle zobaczyłam płaczącą na ławce Laurę, która zaczęła zsuwać się na ziemię, upuszczając przy tym trzymaną wcześniej kartkę. 
- Laura! - Krzyknęłam podbiegając do brunetki, niestety była już nieprzytomna. Nie miałam zielonego pojęcia co zrobić w tej sytuacji. Trzęsły mi się ręce i zamazywał obraz, jednak zdeterminowana postanowiłam zachować zimną krew. Wyjęłam z kieszeni telefon i zadzwoniłam po pogotowie, po czym ułożyłam dziewczynę na ziemi w "bezpiecznej" pozycji. Nie zwlekając ani chwili dłużej pobiegłam po Vanessę. Stanęłam przed drzwiami, po czym zorientowałam się, że zostawianie Laury samej, w takim stanie jest nie na miejscu. Zapukałam do drzwi i z powrotem pobiegłam na miejsce zdarzenia. 
- Vanessa! Tutaj! - Krzyknęłam do brunetki, która otworzyła drzwi. Jak tylko zobaczyła siostrę leżącą na ziemi, momentalnie ruszyła w naszą stronę. 
- Co się stało?! - Zapytała, jak tylko dobiegła. 
- Sama nie wiem... Szłam do was, zobaczyłam, że Laura siedzi na ławce. Nagle zaczęła opadać na ziemię, więc podbiegłam do niej. Zadzwoniłam po pogotowie i pobiegłam po ciebie. - Mówiłam w nerwach.
- Dziękuję ci... - Powiedziała dziewczyna, lekko się uśmiechając. 
- Nie ma za co - Wyszeptałam. Po kilku minutach ciszy, usłyszałam głos karetki. 
- Pani Gillies? - Zapytał ratownik, wysiadający z karetki.
- Tak... - Wydukałam. Zanim cokolwiek zrozumiałam, Laura była już na noszach, wprowadzana do karetki. Oszołomiona podeszłam do kałuży i wyciągnęłam brudną i przemokniętą kartkę. 
- Laura trzymała to w ręku. - Powiedziałam, przekazując papier Vanessie. 
- Co to jest? - Zapytała, patrząca na odjeżdżający wóz ratowniczy Nessa.
- Nie mam pojęcia, ale teraz lepiej jedźmy do szpitala. Jeśli oczywiście mogę się z tobą zabrać... 
- Oczywiście. Chodź! - Zakomunikowała, wskazując na samochód stojący na podjeździe. Szybko wsiadłyśmy do auta i ruszyłyśmy w stronę szpitala. Droga minęła nam bez większych przeszkód, więc bezpiecznie dotarłyśmy na miejsce. 
- Gdzie leży Laura Ma.. Lynch?! - Wykrzyknęła do recepcjonistki Van. 
- Sala numer sto jeden. - Odpowiedziała miłym głosem kobieta. Po kilkunastu sekundach żwawego biegu byłyśmy przed pomieszczeniem. 
- Proszę poczekać na lekarza! - Powiedziała wysokim tonem przechodząca pielęgniarka. Usiadłyśmy na krzesełkach i czekałyśmy. Po chwili Vanessa złapała mnie za rękę. Bardzo dziwnie się czułam. To nie ja powinnam tutaj być, zamiast mnie powinna siedzieć tutaj Rydel i pocieszać swoją przyjaciółkę. Przecież widzę Van... Dopiero drugi raz. Nie wiem nawet co powiedzieć, żeby przypadkiem jej nie urazić. 

____________________
Dzisiaj urodziny Delly!!! Wszystkiego najlepszego!!! Rozdział napisany wczoraj, ale publikuję dzisiaj.. Nie chcę was zbytnio rozpieszczać xdd
Dzisiaj też jest jeszcze jedna rocznica... A mianowicie... Rok odkąd zostałam R5er!!! 
A co do rozdziału... Kolejny rozdział kolejne tajemnice... Ale spokojnie :D Kolejny rozdział będzie baaardzo długi i w nim WSZYSTKO się wyjaśni :) Więc czekajcie cierpliwie i komentujcie :**
/Sisi ^^
Urodziny Rydel, więc "Never" :DD




piątek, 8 sierpnia 2014

LBA!!!

Witajcie ponownie! W tym poście odpowiem na pytania w LBA^^  Ja nie nominuję żadnych blogów.
Niestety mój komputer i internet ze mną nie współpracują ;-;

Pytania od "Ronnie Lynch" 

1. W jaki sposób poznałaś R5?
Czytałam wiele blogów z opowiadaniami i A&A. Pewnego dnia natchnęłam się na blog o R5... No i jakoś się zaczęłam nimi interesować :D

2. Czy lubisz Laurę Marano?
Oczywiście ^^ Ją zaczęłam lubić jeszcze przed R5 :)

3. Jesteś za Rydellington?
Pewnie *.*


4. Jaka jest twoja ulubiona piosenka?
Jeśli chodzi o R5, to FAY. A jeśli ogólnie to... Saszan - Wybrałam. ^^

5. Krótko opisz siebie.
Niestety nie umiem mówić o sobie ;-;

6. Jak zaczęła się twoja przygoda z blogowaniem?
Czytałam dużo blogów, więc postanowiłam spróbować sama :D

7.  Raura vs. Raia
Zdecydowanie Raura <3

8. Masz rodzeństwo?
Brata ;-;

9. Kogo z zespołu (R5) najbardziej lubisz?
Nie mam ulubieńca ^^

10. Jakie masz drugie imię?
Paulina xd

11. Czego najbardziej nienawidzisz w ludziach?
Chamstwa ^^

Baaaardzo dziękuję ci za nominację :*

Pytania od "Karcia Lynch"

1. Dlaczego założyłaś bloga, co było inspiracją?
Jak już pisałam wyżej, czytałam inne blogi i sama chciałam spróbować ^^

2. Opisz siebie w trzech słowach.
Nie umiem opisywać siebie ;-;

3. Ulubiony film, serial?
Nie mam ulubionego... Oglądam dużo, ale na "zawołanie" nie potrafię sobie nic przypomnieć :)

4. Ulubiona pora roku?
Wszyscy mówią lato, zima, wiosna... A ja najbardziej lubię jesień :D Drzewa są kolorowe, ogólnie wszystko jest kolorowe. A poza tym w jesień wychodzą najładniejsze zdjęcia ^^ No i szkoła... A ja szkołę KOCHAM *.*

5. Kogo lubisz najbardziej z R5 oraz A&A?
No ja nie potrafię wybrać ;-;

6. Za co lubisz/kochasz R5?
Za wszystko xd

7. Ulubiona piosenka R5, A&A i kogo jeszcze lubisz?
Ulubiona piosenka R5, to FAY. Z A&A nie mam. Lubię jeszcze Saszan, Selenę Gomez i Dawida Kwiatkowskiego ^^

8. Jakie cechy ludzi nie lubisz?
Nienawidzę jak ktoś chce być zawsze najlepszy ;-; No i jak pisałam wyżej, chamstwa :)

9. Wolisz Auslly czy Raurę? Wytłumacz dlaczego ta, a nie ta.
Dla mnie Auslly, to fikcja. Dlatego też Raura ^^

10. Jakie pary lubisz, shippujesz?
Oprócz Raury i Rydellington, to Jelenę ^^

11. Cieszysz się z nominacji?
Peewnie ^^ Każda nominacja, to większa szansa na wybicie się w tym "blogowym świecie" :D

12. Czytasz mojego bloga? Albo czy o nim słyszałaś?
Oczywiście, że czytam :)

13. Wierzysz w miłość od pierwszego wejrzenia?
Cały czas się nad tym zastanawiam, i szczerze powiem, że nwm xd

14. Co robisz w wolnych chwilach, oraz gdy dopadnie cię brak weny?
W wolnych chwilach siedzę na Facebook'u. A gdy nie mam weny... Też siedzę na Facebook'u xd W międzyczasie jeszcze oglądam filmy ^^

15. Kim chcesz zostać w przyszłości?
Idę do teatralnej klasy w gimnazjum, więc aktorką... Ale jeśli to nie wypali, to weterynarzem ^^

16. Jakiej gwiazdy nie lubisz, a jaką lubisz?
Lubię wszystkich, oprócz 1D i Mai Mitchell (Jak źle napisałam nazwisko, to się nie czepiać xd nie lubię jej, więc nwm jak się pisze jej nazwisko xddd) ^^

Baaaardzo dziękuję ci za nominację :)

Wychodzi na to, że już koniec :) Chcę jeszcze tylko powiedzieć, że od teraz pod każdym rozdziałem będę dodawać jakąś piosenkę ^^ A rozdziału możecie spodziewać się jutro, ale nic nie obiecuję!
Baaaay :*
/Sisi ^^

Rozdział 61 "Podpisz to!"

*** Oczami Laury ***

- Rydel! Vanessa! - Zawołałam. - Chodźcie tutaj! - Dodałam. 
- Znalazłaś coś? - Zapytała, wchodząca do sypialni Rydel. Wskazałam palcem na woreczek z białym proszkiem. - To są... - Zaczęła blondynka.
- Narkotyki? - Dokończyła moja siostra. Skinęłam lekko głową, co oznaczało "tak". Nie miałam pojęcia, czy zachowanie brązowookiego było wywołane narkotykami. Może wcale ich nie zażył? Może naprawdę tak myśli? Zaczęłam płakać. Tak po prostu. Siedziałam na łóżku i płakałam. Rydel i Nessa usiadły obok mnie i starały się mnie jakoś pocieszyć, ale zbytnio im to nie wychodziło. Nagle usłyszałam skrzypienie drzwi, co oznaczało, że Ross wrócił. Momentalnie otarłam łzy z mojego policzka i wstałam na równe nogi. Nie wiedziałam co mam zrobić. 
- Dobrze, że jesteś. - Powiedział wchodzący do pomieszczenia blondyn.
- Skąd wiesz, że tutaj jestem? - Zapytałam ze zdziwieniem. 
- Hm... Niech się zastanowię... Może zostawiłaś otwarte drzwi? - Zakpił. 
- A czemu dobrze, że jestem? - Ponownie zadałam pytanie.
- Podpisz to! - Krzyknął wyciągając zza pleców jakieś papiery. Jak się po chwili okazało, był to pozew o rozwód. 
- Dobrze... - Powiedziałam, ponieważ bałam się, że mnie uderzy. Po podpisaniu pociągnęłam dziewczyny za ręce. Jak najszybciej chciałam opuścić ten dom. 

*** Oczami Ariany ***

- Jak podoba ci się twój pokój? - Zapytałam Liz, która mieszkała u nas od kilku dni. 
- Jest piękny, bardzo dziękuję, że przyjęliście mnie tutaj. - Powiedziała, promiennie się uśmiechając. Odwzajemniłam jej gest i mocno ją przytuliłam.
- Nie ma za co - Wyszeptałam blondynce do ucha. Po chwili obok nas pojawił się Rocky. - Może przejdziemy się gdzieś? - Zaproponowałam, przerywając niezręczną ciszę. Odpowiedzieli twierdząco, więc zaczęłam szykować się do wyjścia. Poszłam do łazienki i wyprostowałam włosy. Następnie założyłam delikatny makijaż, po czym ubrałam pastelową, przewiewną sukienkę. Gotowa, wyszłam przed dom, gdzie czekali już na mnie Rocky i Elizabeth. 
- Wow.. Pięknie wyglądasz... - Powiedział brunet, któremu słodko świeciły się oczy. 
- Dziękuję.. - Powiedziałam, po czym go przytuliłam. - Idziemy? - Zapytałam po chwili. 
- Oczywiście - Odpowiedziała Liz. Złapałam za rękę mojego chłopaka i ruszyliśmy w stronę parku.

*** Następnego dnia ***
***  5 Lipca ***
*** Oczami Laury ***

Obudził mnie głośny krzyk siostry. Szybko zerwałam się z łóżka i pobiegłam do jej pokoju.
- Co się stało? - Zapytałam zaspanym głosem.
- Pająk! - Wykrzyknęła Van. Mogłam się tego spodziewać...- Pomyślałam, po czym wzięłam owada do ręki i wywaliłam przez okno.
- Czemu go nie zabiłaś?! - Krzyknęła z wyrzutem Nessa.
- Niech sobie żyje.. Co ci przeszkadza? - Zapytałam.
- A co jak mnie zje?
- Tsaaa... Połknie w całości. A może on miał rodzinę? Miałam go tak po prosu zabić? 
- Tak! - Wykrzyknęła oburzona siostra, po czym wyszła z pokoju. Teraz już na pewno się zasnę... - Myślałam wracając do swojego tymczasowego królestwa. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał dziewiątą trzydzieści. Zabrałam z półki czarną bluzkę i białe krótkie spodenki, następnie poszłam do łazienki w celu ubrania i odświeżenia się. 
- Laura! Chodź tu szybko! - Krzyknęła z dołu Vanessa, gdy skończyłam się ubierać. 

____________________
Hejooo! Jak podoba (lub nie) wam się dzisiejszy rozdział? Baaardzo dziękuję za komentarze pod poprzednim rozdziałem, to właśnie one mnie zmotywowały :D
Ten rozdział dedykowany jest osobą, które skomentowały poprzedni rozdział. Kocham was :*
 /Sisi ^^

poniedziałek, 4 sierpnia 2014

Rozdział 60 "Laura... Tutaj nic nie ma!"

*** Oczami Laury ***

- Mam pomysł... - Powiedziałam, do nadal przytulającej mnie blondynki.
- Jaki? - Zapytała z nadzieją w głosie.
- Przeszukamy jego dom. - Odparłam z dumą.
Po czym ruszyłyśmy po Vanessę. Wchodząc do domu, zauważyłam ją w salonie na sofie.
- Hej Van. Idziesz z nami przeszukać dom Rossa?- zaproponowałam, przysiadając się obok siostry. - Hmm... No dobrze - powiedziała z uśmiechem.
Udałyśmy się pod dom blondyna i schowałyśmy się za krzaki. Minęło kilkanaście minut, a blondyn wreszcie wyszedł z domu w nieznane miejsce. Wtedy weszłyśmy do jego mieszkania.
- Rydel, kuchnia. Van, dla ciebie będzie salon. Ja zajmę się sypialnią. - Powiedziałam i ruszyłam w stronę wspomnianego wcześniej pomieszczenia.

*** Oczami Rydel ***

W całej kuchni unosił się smród zgniłych jajek. Starałam się go ignorować lecz z każdą chwilą odór nasilał się. Podeszłam do lodówki i sprawnym ruchem pociągnęłam za drzwiczki, otwierając ją przy tym. Szybko pożałowałam mojego czynu. Na półkach walało się popsute mięso, stare warzywa i śmierdzące jajka. Zamknęłam lodówkę i z niemałym trudem zabrałam się za poszukiwanie. Nawet nie wiedziałam czego szukam. Muszę znaleźć coś, co wywołuje takie zachowanie u Rossa. - Myślałam przeglądając półki ze spleśniałym chlebem. Jak blondyn w kilka dni, mógł doprowadzić to pomieszczenie do takiego stanu? Na to pytanie, niestety nie znałam odpowiedzi. 
- Laura... Tutaj nic nie ma! - Krzyknęłam do przyjaciółki, która to zignorowała. Może w śmietniku coś będzie... - Przeszło mi przez myśl. Zajrzałam do kosza. Moja intuicja jak zwykle nie pomyliła się. Znalazłam małą, pustą foliową torebkę. Niestety nie miałam zielonego pojęcia po czym ona była.

*** Oczami Vanessy ***

Od początku nie podobał mi się ten pomysł. Nie jestem żadnym detektywem, żeby przeszukiwać kogoś mieszkanie. Laura przydzieliła mi salon, było wręcz oczywiste, że nic tutaj nie znajdę. Postanowiłam więc usiąść na kanapie i przeczekać tą całą szopkę. Jak pomyślałam, tak też zrobiłam. Nie miałam nic ciekawego do roboty, więc bezczynnie wpatrywałam się w biały sufit. Nagle usłyszałam dźwięk mojego telefonu.
- Halo?- Zapytałam, nie sprawdzając kto dzwoni.
- Cześć, kochanie.. - Powiedział "uroczym" tonem, jak się okazało Riker. Bez zastanowienia rozłączyłam się i powróciłam do poprzedniej czynności.

*** Oczami Laury ***

Gdy usiadłam na łóżku, moje oczy się zaszkliły. Znowu wszystkie wspomnienia powróciły. Wspólnie spędzone noce... Cały czas w głowie siedział mi obraz całującego mnie Rossa. Przez moje serce przechodził przeszywający ból. Kochałam go, ale wiedziałam, że nie dam rady mu tego wybaczyć. Gdyby chociaż mnie przeprosił... A on nawet nie wykazał skruchy. Wręcz przeciwnie. Z każdym dniem był dla mnie coraz bardziej oschły i nieprzyjemny. Westchnęłam głośno i zabrałam się za poszukiwania. Miałam szczęście, bo już po kilku chwilach natchnęłam się na coś ciekawego. Był to mały woreczek z białym, sypkim "czymś" w środku.
- Narkotyki?! 

____________________
Wróciłam z wakacji, więc łapcie rozdział ^^ Przez ten czas wyszłam z wprawy, więc pewnie jest słaby :( 
Mam pomysł na kolejne około.. 20 rozdziałów. Jeśli później nie będę miała żadnego planu.. Niestety będę musiała zakończyć bloga.. :/
Ale nie martwcie się, na pewno coś wymyśle :) A teraz komentujcie, bo to straasznie motywuje ^^
Kolejny rozdział za kilka dni :)
/Sisi ^^

środa, 23 lipca 2014

Witajcie ^^

Jak pisalam pod którymś tam rozdziałem wyjechalam na wakacje. Nie wzielam tableta, wiec nie mam jak napisać rozdziału. Teraz pisze z telefonu, ale to masakra xddd
Rozdział będzie jakoś na początku sierpnia ^^
Baaay :**
/Sisi^^

środa, 16 lipca 2014

Rozdział 59 "Dziękuję, kochana jesteś"

*** Oczami Laury ***

Wbiegłam do domu siostry i z płaczem rzuciłam się na fotel. Po chwili obok mnie znalazła się Van.
- Przepraszam, że cię nie odebrałam... - Powiedziała zasmucona.
- Nic się nie stało. - Rzekła, po czym rzuciła mi się na szyję.
- Zaraz przyniosę ci kakao.
- Dziękuję, kochana jesteś... - Powiedziałam, lekko się uśmiechając. Postanowiłam zadzwonić do Rydel, aby przyszła. Niestety nigdzie nie mogłam znaleźć telefonu. Pewnie został u Rossa - Przeszło mi przez myśl. - Van? Vaaaan! - Zawołałam siostrę. - Mogę pożyczyć twój telefon? - Zapytałam, gdy ta weszła do pokoju.
- Jasne, łap! - Krzyknęła, rzucając urządzeniem w moją stronę. Wybrałam numer do Delly i nacisnęłam zieloną słuchawkę. Po kilku sygnałach usłyszałam pogodny głos blondynki.
- Cześć Van, coś się stało? - Zapytała.
- To ja, Laura. Możesz coś dla mnie zrobić? - Powiedziałam do dziewczyny.
- Jasne - Zakomunikowała.
- Możesz pójść do domu Rossa i zabrać stamtąd mój telefon...? - Zapytałam ściągając brwi.
- Oczywiście, za pół godziny ci go przyniosę - Rzuciła i się rozłączyła. Właśnie za to ją kocham. Zawsze pomocna, nigdy nie odmawia i łagodzi każą niemiłą sytuację.

*** Oczami Rydel ***

Po telefonie od Laury, jak najszybciej poszłam do domu brata. Po kilku minutach byłam na miejscu i weszłam do środka. 
- Ross?! - Zawołałam. Po chwili, w kuchennym progu ukazał się blondyn. 
- Czego tutaj chcesz? - Zapytał oschle. 
- Przyszłam po telefon Laury... Chciałam jeszcze z tobą porozmawiać. - Powiedziałam, podchodząc w stronę brązowookiego. Chłopak bezczelnie odwrócił się, usiadł na kanapie i jak gdyby nigdy nic włączył telewizor. - Dlaczego taki jesteś? Dlaczego tak się zachowujesz? To, że nienawidzisz Laury, nie oznacza od razu, że masz zrażać do siebie cały świat! - Wykrzyknęłam, po czym zabrałam ze stołu telefon brunetki i wyszłam z domu. Usiadłam na pobliskiej ławce i zaczęłam płakać. Szybko wyjęłam moją komórkę i napisałam SMS'a do Vanessy. Jego treść brzmiała tak: "Laura, mam twój telefon, ale niestety nie dam rady ci go osobiście oddać, bo źle się poczułam. Nie martw się. Delly :*". Pomału wstałam z mało wygodnego siedzenia i powolnym krokiem poszłam w stronę mojego domu. 

*** Oczami Laury ***

Nie miałam siły siedzieć w domu, więc wyszłam się przewietrzyć. Po SMS'ie od Rydel, bardzo się martwię. Najbardziej o to, że Ross coś jej zrobił. Po chwili spacerowania ujrzałam blondynkę płaczącą na moście, wyostrzyłam wzrok i zorientowałam się, że to Delly. Co ona robi? - Pytałam się w myślach, ale oczywiście nie uzyskałam odpowiedzi.
- Rydel! Co ty wyprawiasz?! - Wykrzyknęłam w stronę dziewczyny, która automatycznie odskoczyła od barierki.
- Spokojnie... Tylko podziwiałam płynącą wodę. - Uspokoiła mnie.
- Ale dlaczego płaczesz? - Zapytałam rozkojarzona.
- Ross... - Zaczęła wtulając się we mnie. Bez zastanowienia odwzajemniłam gest. Nie były potrzebne mi już żadne wyjaśnienia. Z Rossem było coś nie tak, on nigdy nie zachowałby się źle w stosunku do jedynej siostry.

____________________
Dzisiaj troszeczkę krócej. Mam nadzieję, że wam się spodoba. W następnym rozdziale powinno się wszystko wyjaśnić ^^
Pojawi się on jutro, lub pojutrze :) Niedługo także rozdział od nowej autorki :)
Komentujcie :***
/Sisi ^^

wtorek, 15 lipca 2014

Siemkaa:))

Siemka! Jestem tu nową autorką!
Kocham tego bloga, a zarazem jego właścicielkę <3
Będę się podpisywać /Apsik :))
Zapraszam do komentowania przyszłych rozdziałów ^^
No to ja się żegnam : )
/Apsik

poniedziałek, 14 lipca 2014

Rozdział 58 "Musimy sobie coś wyjaśnić..."

*** Oczami Vanessy ***

Po powrocie do domu usiadłam na kanapie i włączyłam film. Na początku wydawał się nudny, ale po jakimś czasie mnie zainteresował. Wtuliłam się w małą poduszkę i z zaciekawieniem wpatrywałam się w ekran telewizora. Oczywiście, jak to zwykle bywa w najciekawszym momencie puścili reklamy. Z trudem wstałam z bardzo wygodnej kanapy i poszłam do kuchni. Z małego słoiczka wyciągnęłam kukurydzę, którą następnie wsadziłam do kuchenki mikrofalowej. Do szklanki nalałam schłodzonej coli i włożyłam kolorową słomkę. Po chwili mój popcorn był gotowy, wsypałam go do jasnozielonej miski. Wróciłam do salonu i z powrotem usiadłam na mojej ukochanej kanapie. Oczywiście, jak to w telewizji przy fajnym filmie, reklamy nadal trwały. Wzięłam do ust kawałek popcornu, gdy nagle poczułam, że ktoś gładzi ręką moje włosy.
- Mogę trochę? - Zapytał Riker.
- Znowu tu przylazłeś? - Zapytałam ze zdenerwowaniem w głosie.
- Musimy sobie coś wyjaśnić... - Zaczął blondyn. - Dlaczego ze mną zerwałaś? - Zapytał z drżącym głosem.
- Przestałam cię kochać, a teraz wyjdź. - Powiedziałam stanowczo, ale Riker, jak to Riker oczywiście mnie nie posłuchał i dalej ciągnął ten trudny dla mnie temat.
- Ja cię nadal kocham, Vanessa, zapamiętaj to.. - Powiedział i wyszedł. Zrobiło mi się smutno, ponieważ wszystkie wspomnienia wróciły. Byłam w nim zakochana po uszy, ale wszystko nagle przeszło, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. W momencie, w którym chłopak wyszedł zaczął się film. Po jakimś czasie zapatrzona w ekran zasnęłam.

*** Następnego dnia ***
*** 4 Lipca ***
*** Oczami Vanessy *** 

Obudził mnie grający telewizor. Z dużym bólem pleców wstałam z kanapy i pomaszerowałam w stronę kuchni, aby przygotować śniadanie. Kątem oka spojrzałam na zegarek. Dochodziła dwunasta. Zbytnio się tym nie przejęłam, w końcu nie miałam na dzisiaj żadnych planów. Po podejściu do kuchennego blatu, zauważyłam stos kanapek na białym talerzu. Pod naczyniem leżała mała, żółta karteczka, na której napisane było: "Słodko śpisz, smacznego" - Jak się po chwili domyśliłam nadawcą owej wiadomości był Riker. Usiadłam na krzesełku i skonsumowałam zrobione przez blondyna kanapki. Muszę przyznać, że były znakomite. Przez tą całą sytuację kompletnie zapomniałam o mojej siostrze, którą miałam o dziewiątej odebrać ze szpitala. Szybko sięgnęłam po telefon i zadzwoniłam do Laury.
- Halo? - Zapytała moja siostra, podnosząc słuchawkę.
- Wiem, że miałam cię odebrać, ale zaspałam. Przepraszam, już po ciebie jadę. - Rzuciłam i pobiegłam w stronę auta, zamykając za sobą drzwi wejściowe. Po kilkunastu minutach byłam na miejscu, wbiegłam do szpitala i wjechałam windą na drugie piętro.
- Laura! - Krzyknęłam wchodząc do sali brunetki, ale nikogo w niej nie zastałam...

*** Oczami Laury ***

Było mi bardzo smutno, gdy moja siostra nie zjawiła się na czas w szpitalu. Nawet nie zadzwoniła powiedzieć, że się spóźni. Jak nie chciała mnie odbierać, mogła po prostu powiedzieć. Nie czekając na nią długo, sama wyszłam ze szpitala, po czym poszłam do domu po resztę swoich rzeczy. Miałam nadzieję, że nie będzie w nim Rossa, bo nie chciałam znowu trafić do szpitala. Po kilkunastu minutach marszu doszłam do celu. Otworzyłam furtkę i weszłam na posesję. Wydawało mi się, że nikogo nie ma, więc pewniejszym krokiem szłam w stronę wejściowych drzwi. Pociągnęłam za klamkę, która posłusznie się otworzyła, co znaczyło, że mój mąż jest w środku. Weszłam do salonu, w którym ujrzałam blondyna. 
- Co ty tu robisz? - Zapytał z wyrzutem.
- Przyszłam po swoje rzeczy. - Powiedziałam strachliwym tonem. 
- Hahaha... Ty się mnie boisz... - Rzekł triumfalnym głosem. - Może byś mnie tak przeprosiła?
- Ja? Za co? - Zapytałam z niedowierzaniem.
- Może... Za zmarnowanie mi życia? - Po tych słowach rozpłakałam się i pobiegłam do sypialni. Miałam dość takiego życia. Odkąd Ross, tak nagle się zmienił wszystko się wali... Usiadłam na naszym łóżku i coraz bardziej zalewałam się łzami. 
- Czemu płaczesz? - Zapytał z sarkazmem brązowooki. 
- Bo taki jesteś! Zabrałeś dzieci, zostawiłeś mnie i jeszcze się pytasz dlaczego płaczę?! - Wykrzyknęłam i wytarłam moje zapłakane oczy w kołdrę. 
- Ja tu będę spał... - Powiedział bezczelnie. Jak najszybciej wstałam, wyciągnęłam walizkę i zaczęłam pakować swoje rzeczy. 
- Myślałam, że mnie kochasz! - Wrzeszczałam. - Tyle mi obiecywałeś! Przysięgałeś, że będziesz ze mną aż do śmierci! A teraz co? Nawet roku nie wytrzymałeś! 
- Jeszcze raz tak powiesz, a pożałujesz... - Zagroził, miałam go jednak głęboko gdzieś i kontynuowałam pakowanie. Rzucałam blondynowi prosto w twarz wszystkie sukienki, które kupił mi "z miłości". Po zapakowaniu pełnej walizki, wybiegłam z domu trzaskając głośno drzwiami. Chciałam zadzwonić po taksówkę, ale zrezygnowałam z tego, ponieważ byłam zbyt zdenerwowana i nie miałam siły na nią czekać. Zdjęłam szpilki i na boso pobiegłam do domu siostry.

____________________
Dzień dobry misie ^^ 20 lipca wyjeżdżam, do tego czasu powinny się jeszcze pojawić 3-4 rozdziały. Pod ostatnim rozdziałem znalazłam cudowny komentarz, przez który się popłakałam. Był on od "Tajemniczej Dziewczyny", której dedykuję dzisiejszy rozdział :')
Dziękuję wam :') Oby tak dalej :*
/Sisi ^^

sobota, 12 lipca 2014

Rozdział 57 "Puść ją!"

 *** Oczami Laury ***

Jak on mógł mi to zrobić?! Po tym wszystkim co razem przeżyliśmy?! - myślałam. Nie da się opisać uczucia, które towarzyszyło mi w tej chwili. Ból, rozgoryczenie, rozpacz i wielki smutek przeszywający moje serce. Łzy bezwładnie spływały po moich policzkach, rozmazując mój lekki makijaż. 
- Nie płacz kochana, ten dupek najwyraźniej nie był ciebie wart... - Powiedziała Vanessa, jeszcze bardziej mnie przytulając. Wstałam, wzięłam torebkę i wyszłam. Najzwyczajniej w świecie wyszłam. Przechodziłam wąskimi uliczkami, potykając się przy tym o najmniejsze kamyki. Po chwili usłyszałam ciche kroki i szepty, przyspieszyłam kroku i szłam dalej. Nagle ktoś złapał mnie w pasie i mocno przycisnął do ściany. Zaczęłam panikować, ale po pewnym czasie... Było mi wszystko jedno. Miałam gdzieś, co ten mężczyzna zrobi, moje życie i tak już straciło sens...
- Puść ją! - Usłyszałam w oddali. Odwróciłam lekko głowę i ujrzałam Rocky'ego. Mężczyzna puścił mnie i uciekł. Serio? Rocky jest taki straszny, że jakiś pedofil się go wystraszył?'- Myślałam nie dowierzając. Gdy trochę ochłonęłam, podbiegłam do mojego "wybawcy". - Nic ci nie jest? - Zapytał.
- Nie, dziękuję. - Powiedziałam, po czym wyrwałam się z jego uścisku i pobiegłam. Zupełnie nie wiedziałam gdzie, po prostu zdałam się na "instynkt' moich nóg. Po jakimś czasie dobiegłam do mojego domu. Weszłam do środka. Nagle wszystkie wspomnienia związane z Rossem, przeszły mi przez głowę. Pierwszy pocałunek, ślub... Wszystko, co było dla mnie codziennością, teraz wydawało się magiczne.
- Co ty tutaj robisz?! - Wykrzyknął, wchodzący do salonu blondyn.
- Chciałam tylko zabrać swoje rzeczy... - Powiedziałam przez łzy. Wstałam i podeszłam do brązowookiego. - Myślałam, że mnie kochasz.. - Po tych słowach, Ross uderzył mnie całej siły w zapłakany policzek, przez co z hukiem upadłam na ziemię... Teraz widziałam już tylko odchodzącego blondyna, usłyszałam płacz dziecka... I zemdlałam.

*** Oczami Vanessy ***

Nie rozumiałam, o co w tym wszystkim chodzi. Przecież oni są takim szczęśliwym małżeństwem. Delikatnie położyłam głowę na poduszkę, ale niestety i tym razem ktoś musiał mi przerwać. Tym "ktosiem" był oczywiście Riker. Ten koleś serio zaczynał działać mi na nerwy.
- Czego ty tu chcesz? - Zapytałam.
- Chciałem tylko zapytać, czy pójdziesz ze mną do kina... - Powiedział smutno.
- Nigdzie z tobą nie pójdę! Mam inne rzeczy na głowie, niż chodzenie z tobą po kinach! - Wykrzyknęłam.
- Jeszcze zobaczymy... - Powiedział pod nosem i wyszedł, całując mnie w czoło. Odetchnęłam z ulgą i poszłam do kuchni, w celu zrobienia sobie kanapek. Wyciągnęłam wszystkie potrzebne składniki, posmarowałam chleb masłem i nałożyłam szynkę, sałatę, pomidora i majonez. Usiadłam na kuchennym blacie i zadzwoniłam do Laury. Nie odbierała. Postanowiłam ponowić próbę, znowu nic. Zaczęłam się denerować. Odłożyłam kanapkę na blat i wybiegłam z domu, dokładnie go zamykając. Zupełnie nie wiedziałam gdzie mam biec, ale coś w głębi serca mówiło mi, że do jej domu. Tak też uczyniłam i po kilku minutach znalazłam się przed wielką posesją Lynch'ów. Bez pukania weszłam do środka. Rozejrzałam się dookoła i ujrzałam leżącą na ziemi siostrę. Podbiegłam do niej, ukucnęłam i sprawdziłam, czy w ogóle żyje. Następnie wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam po pogotowie.

*** Kilka godzin później ***
*** Oczami Laury ***

Pomału zaczynałam otwierać oczy. Wszędzie były różne kabelki i ciągle coś pikało. Spojrzałam na zegarek, w górnym rogu ściany. Wskazywał godzinę 18. 
- Gdzie ja jestem? - Zapytałam.
- Laura? - Zapytała podnosząca głowę z mojego brzucha Van. Wcześniej, nawet nie poczułam, że tam była.
- Jesteś w szpitalu, bo... - urwała.
- Tak, wiem... Ross mnie pobił...- Powiedziałam płaczliwym tonem. Nagle do sali wparował wspomniany wcześniej blondyn.
- Ooo... Obudziłaś się. - Zaczął z uśmiechem. - Vanessa.. Wyjdź. -Tym razem zwrócił się do mojej siostry, która posłusznie wyszła z sali. Wyglądało to tak, jakby się go bała. 
- Dlaczego to zrobiłeś? - Zapytałam roniąc łzę, po łzie. 
- W końcu zdałem sobie sprawę, że... To wszystko przez ciebie! Przez ciebie miałem zmarnowane życie... To przez ciebie.. - Urwał. - moi rodzice umarli... - Dokończył przełykając głośno ślinę.
- Nie możesz o to wszystko oskarżać mnie!- Wykrzyknęłam.
- Sam nie wiem, dlaczego wziąłem z tobą ślub... Może byłem tylko zauroczony.. Jestem na to wszystko za młody! Powinienem chodzić na imprezy, nie wracać po nocach do domu, a nie siedzieć z żoną i dziećmi przed telewizorem! Dziećmi zajmie się Rydel, albo... Oddam je. - Po tych słowach wyszedł trzaskając drzwiami. W moim sercu coś pękło. Czułam wielką pustkę, te wszystkie miłe słowa, oświadczyny, ślub, dzieci... To wszystko nie było... Z miłości? Nie mogłam znieść myśli, że zostałam sama. Może i mam Vanessę, ale ona nie zastąpi mi męża! Nadal nie wiedziałam dlaczego Ross zmienił się tak z dnia na dzień, ale musiałam się tego za wszelką cenę dowiedzieć. Po chwili do sali weszła Nessa, z dwoma niebieskimi kubkami w ręku. 
- To dla ciebie - Powiedziała, podając mi gorący napój, po czym usiadła na czerwonym krzesełku obok mojego łóżka. - Laura... Nie przejmuj się nim... To głupi chłopak, który nie dorósł jeszcze do roli męża i ojca, a teraz pij, bo ci wystygnie. Wzięłam łyk gorącej czekolady, po czym odstawiłam kubeczek na półkę. - Pamiętaj, że ja nigdy cię nie zostawię, a o dzieci się nie martw. On nie ma prawa ci ich zabrać. - Po chwili usłyszałam skrzypienie drzwi i zobaczyłam wchodzącą Rydel. 
- Jak się czujesz? - Zapytała blondynka.
- Źle - Rzuciłam i odwróciłam głowę. 
- Przepraszam za Rossa. Spokojnie... Nie przyszłam tutaj go bronić. Nie ważne, że jest on moim bratem... To co zrobił przechodzi ludzkie pojęcie. - Powiedziała, po czym mnie przytuliła. Moja cała złość na nią przeszła w jednej chwili. W końcu nie mogłam być na nią zła, za coś co zrobił jej durny brat. Porozmawiałyśmy chwilę, ale niestety musiałyśmy przerwać, bo przyszedł lekarz. 
- Jak się pani czuje? - Zapytał.
- Dobrze, chcę już wyjść z tego cholernego szpitala!- Wrzasnęłam.
- Jeśli wszystko będzie dobrze, zostanie pani wypisana jutro rano. - Powiedział z uśmiechem i wyszedł. Zaczynało się ściemniać, więc Nessa i Rydel porozchodziły się do swoich domów. Bałam się zostać wypisana, bo nie wiedziałam gdzie mam pójść. W tym momencie mogłam być pewna tylko jednego, a mianowicie tego, że moje małżeństwo zostało zakończone. Może i nie na papierze, ale nie miałam zamiaru Rossowi tego wszystkiego wybaczyć. Nie tym razem...

____________________
Hejoooo! Skończyłam ten rozdział ostatkiem sił. Końcówka jest beznadziejna, bo nie mam już siły. Cały rozdział był pisany na tablecie, więc jak się pojawią jakieś błędy, to nie bądźcie źli ;) Czekam na wasze opinie ^^ 
/Sisi ^^

piątek, 11 lipca 2014

Dziękuję ^^

Jejku *.* Ponad 30 000 wyświetleń!!! Bardzo wam dziękuję ^^ 
Wielkimi krokami zbliża się rozdział 60, w związku z tym planuję mały konkurs. Tylko jest jeden warunek... Musicie komentować. Chcę zobaczyć kto w ogóle byłby zainteresowany jakimkolwiek konkursem ^^

Jeszcze raz dziękuję za ponad 30 000 wyświetleń i za wszystkie motywujące komentarze ^^
Kocham was :*
/Sisi ^^

Rozdział 56 "Chcę rozwodu!"

*** Oczami Laury ***

Po kilkunastu minutach, w drzwiach pojawił się Ross. 
- Hej - Rzucił i pobiegł do sypialni. Nie wiedziałam, o co chodzi. Blondyn nigdy mnie tak chłodno nie witał.
- Ejj... Co się stało? - Zapytałam z przejęciem, wchodząc do pokoju, w którym był brązowooki.
- Nie ważne, wyjdź. - Powiedział smutnym głosem. Było mi bardzo przykro, on nigdy się tak nie zachowywał. Nagle usłyszałam płakanie, co wyrwało mnie z rozmyśleń. Usiadłam obok dziecięcego łóżeczka i delikatnie przytuliłam Sisi. Jej rączka delikatnie gładziła moją brodę. Oparłam się plecami o ścianę i momentalnie zasnęłam.

*** Karetka. Dziecko. Płacz. To jedyne, co udało mi się zobaczyć przez rażące moje oczy światła. Nie wiedziałam skąd one były. Jedne z góry, drugie z dołu, a trzecie ze środka... Ze środka mojego ciała. ***

Obudziło mnie silne uderzenie w prawą rękę.
- Co ty zrobiłaś?! - Wrzeszczał mi do ucha Ross.
- Nie, nie... Wiem.... - Mówiłam rozkojarzona.
- Przez ciebie Sisi upadła na podłogę i się poobijała! - Krzyczał coraz głośniej blondyn.
- Ale ja tylko zasnęłam... - Mówiłam ze łzami w oczach.
- Co z ciebie za matka?! - Wykrzyknął wybiegając z pokoju, zabierając przy tym płaczącą Sisi i śpiącego Jack'a. Co zrobiłam złego? Dlaczego? Dlaczego? - myślałam płacząc. Jedyne, co chciałam teraz zrobić, to przytulić do siebie moje dzieci.

*** Oczami Vanessy ***

- Mówił ci ktoś kiedyś, że jesteś piękna? - Zapytał "przystawiający" się do mnie Riker. 
- Tak i to wiele razy... Ale co cię to obchodzi?! - Wykrzyknęłam i pobiegłam przed siebie. Po kilku minutach intensywnego biegu usiadłam na ławce. 
- Kochanie, nie wiesz, że uciekanie przede mną nic nie da? - Zapytał, siadający obok mnie blondyn.
- Jezuuu.... Czy ty się kiedykolwiek odczepisz?! 
- No nie żartuj skarbie, za bardzo cię kocham. - Odpowiedział ze śmiechem. 
- Ty mnie... Kochasz? - Zapytałam, po czym wybuchnęłam śmiechem. Poprawiłam spadający but i ruszyłam w stronę mojego domu. Po powrocie dokładnie zamknęłam drzwi i usiadłam na kanapie.  On nigdy taki nie był. Jak mógł się zmienić w tak krótkim czasie? - Myślałam, gdy nagle zauważyłam, że nie jestem sama. Obok moich nóg siedziała zapłakana Laura. 
- Kochana... - Zaczęłam - Co się stało? - Zapytałam, ocierając siostrze łzy.
- Zabrał dzieci... I poszedł... - Wydukała, wybuchając jeszcze większym płaczem. Przytuliłam brunetkę, nagle poczułam lekkie szturchanie w ramię. Odwróciłam głowę i ujrzałam Rossa.
- Chcę rozwodu! - Wykrzyknął rzucając jakimiś kartkami w Laurę, po czym wyszedł trzaskając drzwiami.

____________________
Hejoooo! Jak podoba wam się rozdział? Komentujcie ^^
/Sisi 

poniedziałek, 7 lipca 2014

Rozdział 55 "Kochanie?!"

*** Oczami Laury ***
*** Kilka tygodni później ***
 *** 3 lipca ***

Dzisiaj rozpoczynają się wakacje, ale oczywiście nie dla mnie. Ciągłe zajmowanie się dziećmi nie pozwala mi na chwilę odpoczynku, nie wspomnę już o żadnym wyjeździe. 
- Laura! - z moich rozmyśleń wyrwały mnie wrzaski Ariany. Co do cholery ona tutaj robi?! I jak tutaj wlazła?! - myślałam w złości. Nigdy jej nie lubiłam, ale musiałam tłumić w sobie moje uczucia ze względu na Rocky'ego. Szczerze współczuje mu, zmarnuje sobie przez nią życie. Tego mogę być pewna na 100%. 
- Witaj - Powiedziałam, udając miłą, jestem świetną aktorką, więc bardzo dobrze mi to wychodziło. - Kto.. To? - Zapytałam, gdy zza pleców czerwonowłosej wyszła dziewczyna.
- To Liz. Przyszłam ci ją przedstawić, ale jak widać... - Urwała spoglądając na "mały" syf w salonie - ... Przyszłam w nieodpowiednim momencie - dokończyła.
- No... Chyba... - Powiedziałam zawstydzona. Gdy siedziałam sama i rozmyślałam, nawet nie zauważyłam sterty ubrań walającej się po pokoju. 
- Wpadnę jutro i przedstawię ci Liz, a teraz papa - rzuciła wychodząc. Okej, to było dziwne.

*** Oczami Rydel ***

Gdy byłam mała często myślałam o śmierci. Jak ona przebiega, co po niej jest... Pytałam oto rodziców, jednak oni zwlekali z odpowiedzią, lub udawali, że mnie nie słyszą. Dlaczego? Dlaczego ten temat był dla nich taki trudny? Nie mogło być to spowodowane moim młodym wiekiem, ponieważ rozmawiali ze mną dosłownie o wszystkim. Bez wyjątku. To samo pytanie zadawałam mojemu rodzeństwu, niestety oni też nie chcieli mi nic powiedzieć. Często wydaje mi się, że ich śmierć nie była tylko zwykłym wypadkiem... W czasie moich rozmyśleń do pokoju wszedł Ross.
- Cześć siostra... O czym myślisz? - zapytał.
- O rodzicach, tobie, dzieciach. Wszystko tak szybko się zmieniło. Ty nie mieszkasz już tutaj... Brakuje mi ciebie. Nie mam nawet z kim pogadać. - Mówiłam. Nagle z mojego oka poleciała łza, którą Ross szybko wytarł.
- Pamiętaj, że zawsze będę przy tobie. Rodzice też. Masz ich w sercu i tylko to się liczy. - Powiedział i uśmiechnął się promiennie. - Po co tracić czas na smutki? - Zapytał i przytulił mnie, po czym pociągnął za rękę na taras. - Popatrz tam.. - Wskazał ręką na białą chmurę, układającą się na kształt serca. - Każda chmura, która jest na niebie coś symbolizuje. Pamiętasz ja mama zawsze mówiła, że chmury to znaki od zmarłych? - zapytał, a ja skinęłam głową na "tak". - Jak spojrzysz w głąb swojego serca znajdziesz chmurę, która jest znakiem od rodziców. Znakiem, że w każdej chwili nas obserwują. A teraz idź do łóżka, bo widzę, że jesteś zmęczona. - Dokończył puszczając moją rękę i odchodząc w stronę brązowej furtki.

*** Oczami Riker'a ***

- Prze... Prze... Przepraszam. - Powiedziałem, wpadając na jakąś dziewczynę. 
- Co ty robisz? Uważaj jak łazisz! - Odpowiedziała. Jak się po chwili okazało, była to Vanessa. 
- No mówię, że przepraszam. Nie zauważyłem cię! 
- Jak nie zauważyłeś MNIE, to może idź do okulisty! - Wykrzyknęła w złości. Po chwili spojrzała na swój czarny zegarek i pobiegła. Mmmm.... Nigdy nie widziałem jej z tej strony... To się zabawimy...- pomyślałem i ruszyłem za brunetką. 
- Jezuuu... Ty ułomie! Czemu za mną łazisz?! - Wykrzyknęła, gdy ją dogoniłem.
- Oj... Nie spinaj się tak kochanie. Złość szkodzi na cerę. - Powiedziałem z uśmiechem.
- Kochanie?! - Wykrzyknęła.

____________________
Sama nie wiem jak to zrobiłam, ale napisałam ten rozdział ^^ Jest trochę dłuższy, właśnie gdzieś takiej długości będą dodawane teraz rozdziały. Komentujcie miśki :**
Następny rozdział: 9-11. 07 ^^ 
/Sisi ^^

niedziela, 6 lipca 2014

Witam was ^^

Rozdział miał być... Daaaawno. Przepraszam, ale jakoś straciłam chęci do pisania. Ale... Pomału je odzyskuje ^^ ale.. ( już ostatnie XD) nie wiem czy to chcecie czytać :/ więc komentujcie tego posta, bo już naprawdę nie wiem co zrobić. W przeciwnym razie będę zmuszona usunąć bloga...
/Sisi

sobota, 31 maja 2014

Rozdział 54 "Liz...?"

*** Oczami Laury ***

- Wracamy do domu? - Zapytałam, siedzącego na ławce Rossa.
- Przecież dopiero przyszliśmy... - Odpowiedział z wyczuwalnym zdziwieniem w głosie.
- Wiem, ale jestem bardzo zmęczona. - Powiedziałam, wręcz błagalnym tonem. Blondyn szybko się zgodził i wróciliśmy do domu.

*** Oczami Ariany ***

Siedziałam bezczynnie na kanapie i wpatrywała.się w wyłączony telewizor. Po kilku nudnych minutach wpadłam na pomysł, aby przejść się na spacer.
- Rocky?! Idziesz ze mną na spacer? - Krzyknęłam do chłopaka.
- Oczywiście, że nie - Odpowiedział, wchodząc do salonu z kiełbasą pomiędzy zębami.
- Smacznego. - Rzuciłam wychodząc z domu. W trakcie gdy przechodziłam obok wielkiego śmietnika zauważyłam znajomą mi osobę. - Liz...? - Zapytałam podchodząc do owej osoby.
- Ariana?

____________________
Tadam xd kolejny rozdział napisany :) Jak wam się podoba? Chciałam tylko dodać,że Liz nie namiesza w opowiadaniu, po prostu tak ją kocham, że musiałam ją tutaj dać ^^
/Sisi <3

Rozdział 53 "Idziemy?"

*** Oczami Laury *** 
*** 15 lipca ***

- Idziemy? - Zapytał, wkładający dzieci do wózka Ross. 
- Jasne - Odpowiedziałam z promiennym uśmiechem. Ubraliśmy buty i wyszliśmy z domu, zostawiając bałagan w środku. Powolnym krokiem udaliśmy się w stronę wesołego miasteczka. Droga przebiegła bez większych przygód i już po kilkunastu minutach byliśmy na miejscu. Usiadłam na ławce w pobliżu strumyka, gdy blondyn poszedł po lody, watę cukrową i balony. Zapatrzona w bawiące się dzieci, nie zauważyłam powrotu męża. 
- Na co tak patrzysz? - Zapytał.
- Wiesz co? - Odpowiedziałam pytaniem na pytanie, na co odpowiedział przecząco. - Sama nie wiem... - Dodałam wpinając balonik w wózek. 

*** Oczami Rydel ***

Niedługo wszyscy się ode mnie odwrócą - Myślałam zalewając się potokiem łez. Byłam zrozpaczona i nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. W sercu czułam pustkę, wszyscy, którzy byli dla mnie ważni po prostu odeszli. Z każdą chwilą, coraz bardziej chciałam skończyć to cierpienie, ale nie zasłużyłam na to. Wiedziałam, że muszę cierpieć tak długo, na ile będzie starczało mi sił. 

____________________
Tak jak obiecałam, rozdział jest. Dlaczego krótki? - Brak czasu. Mam nadzieję, że wam się podoba... :) Komentujcie ^^
/Sisi <3

czwartek, 29 maja 2014

Rozdział 52 "Znakomicie"

*** Oczami Laury *** 
*** Kilkanaście dni później ***
*** 15 lipca ***

To już dzisiaj - myślałam siedząc na kanapie. Czułam się inaczej, tak jak nie czułam się nigdy wcześniej. Byłam szczęśliwa, naprawdę szczęśliwa. Niby zachowywałam się jak normalna matka, nie robiłam nic nadzwyczajnego... Ale jednak, kochałam moje teraźniejsze życie. Nareszcie miałam swoją własną, pełną rodzinę. 

*** Oczami Rydel ***

Po sytuacji z ponad dwóch tygodni Ellington nadal się do mnie nie odzywał. Zupełnie jakbym to ja była winna całemu złu na świecie. Strasznie mnie to bolało, ale nie mogłam nic z tym zrobić. To był jego wybór. Niby nadal byliśmy razem, ale wydawało mi się, że ten związek, to tylko fikcja, a on tak naprawdę nigdy mnie nie kochał.
- Jak się czujesz? - Zapytał, wchodzący do mojego pokoju Riker.
- Znakomicie - Odpowiedziałam ze sztucznym uśmiechem. 
- Myślisz, że mnie okłamiesz? - zapytał blondyn.
- Sugerujesz, że kłamię? - Zapytałam, nie kryjąc zdenerwowania.
- Tak, tak własnie myślę. - Odpowiedział, odwracając się i kierując się w stronę wyjścia - Chciałem tylko pomóc - Dokończył zamykając za sobą drzwi.

____________________
Po długiej przerwie rozdział. Może wam się spodoba. Piszcie swoje opinie w komentarzu, a ja lecę oglądać Anime :33 
/Sisi <3

Dzień dobry ;3

Um.... Od czego zacząć... Dawno mnie tu nie było. Nie pytajcie o powód, bo sama go nie znam. Chciałam tylko powiedzieć, że dzisiaj pojawi się nowy rozdział, postaram się dodawać rozdziały regularnie ale nic nie obiecuję. Nie będę podawać dokładnej daty. Rozdział będzie krótki i często dodawany. Około co 2-3 dni. Może nawet pojawić się następnego dnia, bo sama nie wiem czy mam wenę, czy nie.
/Sisi :3

czwartek, 17 kwietnia 2014

Rozdział 51 "Już ci wybaczyłam"

*** Oczami Rydel ***

- Rydel... - powiedział, łapiąc mnie za rękę David. - Naprawdę za wszystko przepraszam. Nie chciałem tego zrobić... Zgadza się, na początku myślałem tylko o jednym... Ale gdy cię bliżej poznałem.... Przepraszam. Jesteś świetną dziewczyną i nie zasługujesz na to, co cię spotkało. Mam nadzieję, że kiedyś w pełni mi wybaczysz... - Dokończył.
- Już ci wybaczyłam - odpowiedziałam, przytulając go. - Jesteś.... - przerwałam, ponieważ do domu przyszedł Ellington.
- Co tu się dzieje? - Wykrzyknął, zastając nas w dwuznacznej sytuacji.
- A co ma się dziać? - zapytał z sarkazmem brunet.
- To dlaczego się przytulacie? 
- To już nie można się po przyjacielsku przytulić? - Wtrąciłam. 

*** Oczami Rocky'ego ***

- Co tu się dzieje? - zapytałem wchodząc do domu. 
- Nic się nie dzieje - Odpowiedziała Rydel, po czym poszła do kuchni. Powolnym krokiem udałem się do swojego pokoju. Usiadłem na łóżku i zacząłem słuchać muzyki. Nie poddam się - pomyślałem zamykając oczy. 

*** Następnego dnia ***
 *** 1 Lipca ***
*** Oczami Laury ***

Obudziłam się wcześniej niż Ross, dlatego poszłam zrobić śniadanie. Wyciągnęłam z lodówki jajka i mleko, z szafki miskę, a ze zmywarki łyżkę i patelnię. Po kilkunastu minutach po domu unosił się aromat naleśników.
- Co tak pięknie pachnie? - zapytał, wchodzący do pomieszczenia Ross.
- Naleśniki - odpowiedziałam z uśmiechem.

*** Oczami Rydel ***

- Przecież mówiłam ci, że cię nie zdradzam! - krzyczałam na Ratliffa.
- Skąd mam to wiedzieć? Po tym, co wczoraj widziałem wszystko jest możliwe! - Odkrzyknął wściekły chłopak.
- Myślałam, że mi ufasz.. - Powiedziałam wychodząc. Otworzyłam drzwi wejściowe i z płaczem wybiegłam z domu. Przecież nic nie zrobiłam.... - myślałam.

____________________
Jest kolejny rozdział ;) Krótki, bo już drugi dzisiaj :D
/Sisi 

Rozdział 50 "Sisi, gdzie jesteś?"

*** Oczami Rydel ***

Ubrałam buty i wyszłam z psem na spacer. Długo zastanawiałam się, dlaczego Ratliff tak bardzo nie lubi Shora, ale nie wpadłam na żaden pomysł. Usiadłam na małej ławeczce, musiałam odpocząć od codziennych obowiązków. Ściągnęłam psu smycz i przeplotłam ją przez szczebelek ławki. Słońce raziło mnie po oczach, skłoniło mnie to do założenia okularów przeciwsłonecznych. Powoli zamykałam oczy, gubiąc psa z zasięgu mojego wzroku. Zrobiłam się senna, zamknęłam oczy i zasnęłam. 

*** Kilka godzin później ***

Zaczęłam powoli otwierać oczy. Kątem oka zauważyłam, że nie jestem sama na ławce. Obok mnie siedział mężczyzna. Na pierwszy rzut oka nie wiedziałam kto to, ale z każda chwilą obraz wyostrzał się. Po chwili zorientowałam się, że to David.
- O, obudziłaś się - powiedział rozpromieniony chłopak.
- Co ty tutaj robisz? - zapytałam ze zdziwieniem.
- Przechodziłem obok i zauważyłem, że siedzisz na ławce. Gadałem do ciebie, ale nie odzywałaś się. Doszedłem do wniosku, że śpisz, więc postanowiłem poczekać, aż się obudzisz i zaopiekować się twoim psem. - poinformował, z bananem na twarzy. 
- Dziękuję - odpowiedziałam. Z każdym dniem coraz bardziej mu ufałam. Wstałam z ławeczki i zawołałam psa. - Może przyjdziesz do nas ma kawę? - zapytałam bruneta. 
- Jasne - odpowiedział i wstał z ławki. Po kilkunastu minutach doszliśmy na miejsce. Otworzyłam drzwi i zaprosiłam gościa do środka. 
- Napijesz się czegoś? - zapytałam, odkładając smycz na półkę.
- Zaprosiłaś mnie na kawę - powiedział śmiejąc się. Powędrowałam do kuchni. Wyciągnęłam z szafki kawę i cukier, a ze zmywarki dwie filiżanki. Wlałam do czajnika wodę i zagotowałam.
- Ile cukru? - krzyknęłam.
- Obojętnie! - odkrzyknął David.

*** Następnego dnia ***
*** 30 czerwca ***
*** Oczami Laury ***

- Sisi! Sisi, gdzie jesteś? - Po chwili, zauważyłam ją raczkującą. Wzięłam córkę na kolana i nakarmiłam. - Możesz już się bawić - powiedziałam kładąc dziecko na podłodze.

____________________
Hejooo! Hm... Napisałam, że Sisi raczkuje, a ma 3 miesiące >.< Dobra... Nie czepiajcie się, w tym opowiadaniu jest wszystko możliwe xd mam nadzieję, że wam to nie przeszkadza :3 Jeśli mi się będzie nudziło, to napiszę dzisiaj jeszcze jeden rozdział :)
/Sisi :3

środa, 16 kwietnia 2014

Rozdział 49 "Przepraszam"

*** Oczami Laury ***

Wzięłam pudełeczko do salonu i zabrałam się za otwieranie go. Przesunęłam palcem po małym otworku od klucza. Od czego są wsuwki? - pomyślałam, ściągając jedną z włosów. Wsadziłam do dziurki i przekręciłam, zwalniając przy tym blokadę. Z przejęciem otworzyłam pudełeczko, byłam bardzo ciekawa jego zawartości. Po kilku chwilach przed moimi oczami pojawił się stos zdjęć, przedstawiających parę młodych ludzi. Nie miałam pojęcia kim mogły być owe osoby, a jedyną logiczną teorią, która przychodziła mi do głowy, to zdjęcia z młodości rodziców Rossa. 
- Wróciłem! - wykrzyknął wchodzący do domu blondyn.

*** Oczami Rocky'ego ***

Nigdy się tak nie czułem.... Tak samotnie, smutno, bezradnie. Nigdy, ponieważ pierwszy raz naprawdę się zakochałem. Całe moje szczęśliwe życie posypało się w jednej chwili. Wszystko przez mojego "kochanego" braciszka, który zabrał mi dziewczynę. Od tamtego momentu go nienawidzę, a może nawet jeszcze bardziej.
- Przepraszam - powiedziała, wyrywająca mnie z zamyślenia, wpadająca na mnie dziewczyna.
- Za co? - zapytałem, ale już jej nie było. Czułem się tak, jakbym był zamknięty w wielkim pudle czasoprzestrzeni. Wszędzie ciemno, szaro, smutno, bez ludzi i żadnej cywilizacji. Jedyne co podtrzymywało mnie na duchu, to rodzice. Codziennie chodziłem na cmentarz i gadałem do grobu. Dla wielu ludzi, to czysty debilizm, ale dla mnie to ucieczka od codziennych, bardzo trudnych spraw. Oczywiście, bardzo chciałbym, aby Mark i Stormie nadal żyli, ale niestety... Takie jest życie i trzeba się z tym pogodzić. Nigdy nie miałem normalnego dzieciństwa, zawsze byłem tym "trzecim" i najmniej lubianym, ale teraz zbytnio mnie to nie obchodziło. Liczyło się tylko to, co czułem... A nie czułem nic.

*** Oczami Laury ***

- Cześć kochanie! - Odkrzyknęłam, chowając wszystkie zdjęcia do pudełeczka. 
- Ooo... Oglądasz zdjęcia. Mogę z tobą? - Zapytał siadając obok mnie. Kamień spadł mi z serca, myślałam, że będzie zły, ale wręcz przeciwnie... Ucieszył się.

____________________

Hejooo! Kolejny rozdział jest, a następny będzie już jutro :)
 /Sisi :3

wtorek, 15 kwietnia 2014

Rozdział 48 "Gdzie polazłeś?"

*** Dokładnie dwa miesiące później ***
*** 29 Czerwca ***
*** Oczami Narratora ***

Przez dwa miesiące w rodzinie Lynch niewiele się zmieniło. Shor, uroczy piesek znaleziony przez Laurę znalazł nową właścicielkę. Kochaną blondynkę o imieniu Rydel. Piesek zaklimatyzował się w nowym otoczeniu, ale,.. No właśnie, zawsze jest jakieś "ale". Tym razem problem stanowi chłopak dziewczyny, Ratliff.

*** Oczami Rydel ***

- Rydeeeel! Zabierz tego kundla! - wrzeszczał Ell, waląc psa bo głowie.
- Po pierwsze: to nie kundel. A po drugie.... Jak jeszcze raz go walniesz to ci tak przywalę, że cię rodzona matka nie pozna! - mówiłam uniesionym tonem. Lekko dotknęłam psa, który od razu odwrócił się w moją stronę. - No chodź! - zawołałam z uśmiechem. 

*** Oczami Laury ***

- Ross! Gdzie polazłeś? - krzyczałam, szwendając się po domu. Wchodziłam do różnych pomieszczeń, w celu znalezienia blondyna, jednak bez rezultatu. Przechodząc korytarzem, zauważyłam małą, błyszczącą skrzyneczkę, umieszczoną na szklanym stole. Co to jest? - zastanawiałam się. Było to bardzo dziwne, ponieważ nigdy wcześniej tego nie widziałam...



____________________
Jak obiecałam rozdział się pojawił :3 Wiem, że jest fatalny, ale wyszłam z wprawy...
/Sisi :3

sobota, 5 kwietnia 2014

Rozdział 47 "Glee"

*** Oczami Laury ***
*** 6 kwietnia ***

- Szoruś! Chodź - wołałam za psem, biegając za nim po całym domu (Ross miał niezły ubaw).
- Szoruś? Od dziś, lubię swoje drugie imię! Tylko się nie zmęcz, ja idę do sklepu po frytki. - śmiał się ze mnie Ross.
- Zostawiasz mnie z tym wariatem? Dobra, idź, musimy w końcu coś zjeść na ten obiad. - powiedziałam.
Ross poszedł, a ja jak głupia oczywiście biegałam wokół stołu za psem.
- Szoruś! No stój, proszę... - wołałam.
Po chwili pies w końcu zatrzymał się i usiadł wpatrując się we mnie. Miał takie słodkie oczy...
BUM! Rozległ się huk od strony drzwi wejściowych. To obładowany Ross, wrócił z zakupów i oczywiście kopnął drzwi z całej siły.
- Ty mnie chcesz tutaj zabić?! Patrz, nawet pies się przestraszył i piszczy! - wypominałam mężowi.
- Przepraszam... Ale widzisz ile rzeczy kupiłem. - odpowiedział blondyn.
Ross niósł trzy torby zakupów (w tym dwie w rękach i jedna na szyi), wszystkie pełne.
- Co ty tam masz?! Miałeś kupić frytki. - powiedziałam.
- Frytki, zabawki dla psa, smakołyki dla psa, jedzenie dla psa iii... jedzenie dla psa... - wyliczał brązowooki.
- Boże! Daj mi to! - przewracałam oczami (niczym kameleon).
Rozpakowaliśmy zakupy. Ross wziął się za robienie obiadu, a ja rozpakowałam rzeczy dla Shora i zaczęłam się z nim bawić.
Około godziny później, gdy w całym domu pachniało ziemniakami, pies położył się na kanapie i zasnął, a ja cała spocona i wyczerpana padłam na fotel i włączyłam telewizję. Leciało Glee.
- Patrz! Riker! - krzyknęłam do męża.
- Co? Glee? - pytał Ross.
- Taak - odpowiedziałam.

*** Wcześniej, rano ***
*** Oczami Rylanda ***

Musi nadarzyć się okazja - myślałem. Może wtedy uda mi się go obrazić i odciągnąć chociaż na chwilę od Ariany. Usłyszałem z dołu "ŚNIADANIE!!" - może się uda nawet teraz?
Zbiegłem na dół i zobaczyłem popisującego się Rocky'ego, który po chwili oczywiście się wywalił. Podszedłem do niego i wyrzuciłem:
- Dobrze ci tak, ty tępy...
- O co ci chodzi?! - odkrzyknął Rocky wstając i otrzepując się.
- Powinieneś sam dobrze wiedzieć... - wyparłem.
Wróciłem do pokoju i trzasnąłem drzwiami. Byłem wściekły. Nie wiedziałem, czy to coś da. "Albo to coś da, albo właśnie rozwaliłem sobie rodzinę..."

*** Oczami Rydel ***

Zamarłam. Nie mogłam się ruszyć. Mój najmłodszy brat, który zawsze nas kochał, a z Rocky'm to zawsze spędzał najwięcej czasu, do niego takie coś?! Co mu odbiło?
- Co mu odbiło?!! - krzyknął Rocky, na tyle głośno, żeby RyRy mógł usłyszeć.
- Nie wiem! Idę do niego. - powiedziałam.
- Nie, zaczekaj. Potem. Na razie chodź do naszego małżeństwa... Musimy się zwierzyć - powiedział Rocky całkiem spokojny.

*** Oczami Rossa ***

Laura, po zobaczeniu kolejnego odcinka Glee jak zawsze dostała głupawki w stopniu zaawansowanym, co było objawiane nagłymi wyrzutami charakterystycznych tekstów typu: "Rób to szybciej, bo chce mi się żreć kartofle!", po czym wybuchała głupim śmiechem, zwanym brechtem.
- Chodź, gotowe. - oświadczyłem.
- Kartofle! - krzyknęła Laura.
Ruszyła w stronę stołu i usiadła z impetem na krześle. Zabrała się za obiad. Zjadła w rekordowo szybkim czasie, kiedy ja dopiero zaczynałem.
Rozległ się dzwonek do drzwi. Wstałem, żeby otworzyć.
- Ja otworzę, ty jedz - powiedziała do mnie Laura.
Otworzyła drzwi i pojawili się Rydel i Rocky. Mieli dziwne miny. Weszli, rozebrali się i usiedli na kanapie.
- Co to? Pies? - spytała Rydel.
- Tak, przyszedł do nas i go przygarnęliśmy. Nazywa się Shor. - opowiedziała Lau.
- Co? Shor? A to nie drugie imię mojego braciszka? - śmiała się Delly.
- Fajnie, co nie? - powiedziałem.
- Ale my w innej sprawie. Rylandowi odbiło. - powiedziała moja siostra.
- Co się stało? - spytaliśmy z Laurą.
- Rocky wywalił się niosąc śniadanie, a ten podszedł do niego i powiedział "Dobrze ci tak, ty tępy..." i nie dokończył. - opowiedziała Rydel.
- O co mu chodzi? - spytałem wystraszony.
- Tego właśnie nie wiemy... - odpowiedział Rocky.

____________________
Od razu sry za przerwę ale nie miałem czasu. To nie było zawieszenie, tylko przerwa. Zobaczymy jak będzie z Sisi, bo nadal ma rozwalonego laptopa, ale jak będzie go już miała to będą rozdziały co chwilę, jak wcześniej. Teraz nie miałem czasu, bo był test itd., ale od dziś rozdziały powinny być częściej.
Mam nadzieję, że cieszycie się i podoba wam się rozdział. Komentujcie rozdział, FanPage i Podręcznik Czytelnika.

/Jack:)\
oraz /Sisi <3 , która napisała ***Oczami Laury*** na samym początku ;) 

poniedziałek, 31 marca 2014

Nie życzcie powodzenia!

Jak pewnie większość z was wie, jutro mamy test. Trzymajcie za nas kciuki, aby dobrze nam poszedł, tylko, tak jak w tytule... ;)
W tym tygodniu pojawi się rozdział (przewiduję sobotę), więc nabijcie jeszcze komentów pod ostatnim rozdziałem i czekajcie na następny.

Zapraszamy do zadawania pytań w PODRĘCZNIKU CZYTELNIKA i na Fanpage'u :D

/Sisi <3
/Jack:)\

wtorek, 18 marca 2014

Rozdział 46 "Kobieca intuicja"

*** Oczami Rossa ***
 *** 6 kwietnia ***

Zaraz zabrałem się za sprawdzanie płci zwierzaka.
- Nie wiem, dlaczego dla was, kobiet jest to takie dziwne. Może u ludzi wiadomo z daleka, czy to samiec czy samica, ale płeć ludzi rozpoznajesz codziennie... - opowiadałem Laurze.
- Czasami cię nie pojmuję... Ale i tak jesteś słodki - uśmiechnęła się do mnie żona.
- Pies. Samiec, widzisz? - spytałem.
- Wiesz, wierzę ci... - odpowiedziała mi Laura.
Rozległ się płacz dziecka.
- Pewnie Sisi, zajmij się psem - powiedziała brązowooka.
- Nie, ty zostań, też muszę poświęcać uwagę dzieciom... - zaproponowałem.
- Ale jeśli jest głodna? A co jak...- pytała żona.
- To cię zawołam - przerwałem, bo by się znowu rozkręciła.
Poszedłem na górę i rzeczywiście, to Sisi płakała. "Ta kobieca intuicja...", pomyślałem.
Jednak Laura nie miała racji z tym, że dziewczynka była głodna. Po prostu chciała trochę zabawy. Gdy mnie zobaczyła, od razu przestała płakać.
- Chodź do tatusia... - powiedziałem biorąc ją na ręce.
Po chwili obudził się także Jack i z nim było to samo. No więc wziąłem też jego i zacząłem zabawiać dzieci.
- Ugh, dobrze, że was jest tylko dwójka, bo byśmy nie mieli czasu na nic... Ale i tak was kocham! - mówiłem do dzieci, przytulając je.
- ROSS! - rozległ się krzyk Laury.
- Co się dzieje?!! - odkrzyknąłem,
- CHODŹ TU!!
Wsadziłem dzieci do łóżeczek i natychmiast zbiegłem na dół. Okazało się, że... pies po prostu się załatwił.
- Co? I z tego powodu robisz aferę? Prawie zawału dostałem! Uff.. - dyszałem.
- No przepraszam... - żona popatrzyła się na mnie takim wzrokiem, że zapomniałem o wszystkim.
- Jesteś piękna - powiedziałem.
Pocałowaliśmy się. W tym momencie pies uciekł z łazienki i zaczął biegać po całym domu.
- Jak mu damy na imię? - spytałem.
- Może Shor, co? - zaproponowała Laura.
- CO? Jak ja? - spytałem.
- No tak. Nie podoba ci się?
- No podoba, podoba. Tylko się zdziwiłem.
- Shor! - zawołałem.
Pies biegał po salonie.
- Trzeba będzie go nauczyć komend - powiedziałem.
- Na początek, żeby reagował na imię - odparła Laura.

*** Oczami Rylanda ***

- Jaka ta Ariana jest piękna - myślałem cały czas. Automatycznie przechodziłem na Rocky'ego.
- Jakby się go pozbyć? Ale nie chcę mu nic zrobić, tylko żeby zerwał z Arianą. - siedziałem tak kilka godzin.

*** Oczami Rydel ***

Co ten David chce od Rossa?! Chcę o nim zapomnieć! A tak w ogóle, to czemu on nie siedzi w więzieniu?! - myślałam.
- ŚNIADANIE!! - krzyknął Rocky z dołu.
Zbiegłam na dół i usiadłam przy stole. Rocky niczym kelner w luksusowej restauracji. niósł na tacy kanapki. Jednak za bardzo się popisywał - poplątały mu się nogi i wywrócił się - całe śniadanie wylądowało na jego głowie.
- Brawo! - wyrzuciłam.
W tym momencie wszedł Ryland. Wyglądał okropnie. Podszedł do leżącego Rocky'ego i powiedział do niego coś okropnego.

____________________
Co powiedział, to się dowiecie w następnym rozdziale.
Witam po dłuższej przerwie! Tak to ja, Jack i jakże cieszę się z tego, że mogłem to dla Was napisać. Początek był napisany jeszcze przed zawieszeniem, tylko dokończyłem. Stawiamy warunek: MACIE KOMENTOWAĆ (pomysł Sisi) 10 komentów co najmniej ;) Nie że jestem wścibski.
Nie mogłem się doczekać odwieszenia, żebym mógł pisać dla Was, no ale mieliśmy dużo spraw na głowie.
Pewnie jeszcze przez jakiś czas to ja będę pisał rozdziały, bo Sisi ma nadal rozwalonego laptopa, co chyba wiecie. Dobra kończę, bo za bardzo się rozpisałem! ;)
/Jack :)\

poniedziałek, 17 marca 2014

Odwieeeeszka!

Jak w tytule.... Odwieszamy bloga! Wiem, że się cieszycie :D No to tak.... Następny rozdział napiszę Jack, ponieważ ja mam popsutego laptopa.... Będzie dzisiaj lub jutro :D

/Sisi <3
/Jack :)\

sobota, 8 marca 2014

Dłuższa przerwa :(

Egzaminy co prawda się kończą, ale mamy jeszcze test (1 kwietnia). Sisi ma rozwalonego laptopa. Takich powodów przesunięcia terminu odwieszenia bloga mógłbym wymienić jeszcze dużo. Więc jesteśmy zmuszeni zrobić to i podajemy nieoficjalną datę odwieszenia bloga i wydania 46 rozdziału: 6 KWIETNIA 2014r.
Przepraszamy...
/Jack:)\
/Sisi <3

sobota, 1 marca 2014

Blog zawieszony

UWAGA!
W związku z tym, że mamy teraz egzaminy i dużo nauki, a także tym, że na blogu zrobiło się strasznie cicho i pusto (w ogóle nie komentujecie, zawiedliśmy się na was :( ) jesteśmy zmuszeni zawiesić bloga na czas bliżej nieokreślony (wydaje mi się, że na ok. 2 tygodnie). Jeżeli czekaliście na dzisiejszy rozdział i naprawdę uwielbiacie naszego bloga przepraszamy, no ale widzicie... Nie martwcie się, wrócimy, ale obiecajcie, że gdy to zrobimy, uaktywnicie się! :)

Nam też jest smutno...
/Jack :)\
/Sisi <3

niedziela, 23 lutego 2014

Rozdział 45 "Jak za starych, dobrych czasów..."

*** Oczami Laury ***
*** 5 kwietnia ***

Zakręciłam butelką i wypadło na Rocky'ego.
- Zadanie - oświadczył.
- Na początku łatwe - pocałuj Arianę, ale tak namiętnie! - powiedziałam.
- Eee, z przyjemnością - powiedział Rocky, po czym wykonał zadanie.
Zakręcił butelką i wypadło na Rydel.
- Zadanie - oświadczyła.
- Hmmm, rzuć tortem w Ratlifka - powiedział Rocky.
- CO? - wypalił Ell, ale po chwili był cały w torcie -  Nie zapomnę ci tego, Rocky!
- Kręć, Delly - powiedział Rocky, nie zważając na Ellingtona.
Wypadło na mnie.
- Zadanie - powiedziałam.
- Pocałuj Rossa - jak za starych, dobrych czasów... - powiedziała Rydel.
- Tylko, teraz to mój mąż, a wtedy nawet chłopakiem nie był... Żaden problem - oświadczyłam, po czym wykonałam zadanie i poczułam się jak rok temu, gdy graliśmy ostatnio (może nie byłam taka przerażona).
Zakręciłam butelką i wypadło na Rossa.
- Ymm, wolę pytanie - oświadczył Ross.
- Sugerujesz coś? - spytałam z chytrym uśmieszkiem męża - Co robiłeś wczoraj z Davidem?
Wszyscy wytrzeszczyli oczy na blondyna, a Rydel wyglądała, jakby chciała przywiązać Rossa do drzewa i wycisnąć z niego wszystko
- Dałem mu numer, aby mógł się z nami kontaktować - wypalił brązowooki.
- Po co? - spytali wszyscy.
- Bardzo mu było przykro i chciał nas przeprosić. Obiecał, że już nic nie zrobi, z resztą, ma nadzór policyjny - opowiedział Ross.
- Jakoś nie chce mi się wierzyć - wypaliła Rydel.
- Zobaczymy - powiedział mój mąż, po czym zakręcił butelką i wypadło na Rylanda.
- Pytanie - powiedział najmłodszy Lynch.
- Kochasz kogoś? Tak bardzo chciałeś... - spytał blondyn.
- Tak - wszyscy popatrzyli na niego jak nigdy - Ar... Oddaje fant! - wypalił niezdecydowany Ryland i oddał koszulkę. Po chwili chłopak wprawił butelkę w ruch. Wypadło na Rossa.
- Wyzwanie - Rzucił blondyn.
- Hm....  Nie chce mi się już grać... - Powiedział wstający z miejsca Ryland. Spojrzałam na zegarek: "23:28". Podeszłam do nocnej szafki i wyciągnęłam małe pudełeczko.
- Co to? - Zapytała Rydel.
- Ymm.... Nie wiem - Odpowiedziałam, wyciągając kleiste coś z jego zawartości. - To chyba glut... - Powiedziałam rozbawiona.
- Laura, ty pijana jesteś? - Zapytał podchodzący do mnie Ross.
- Nie wiem! - Wykrzyknęłam, cały czas się brechtając.
- Ona chyba coś brała.... - Oświadczył, wstający z miejsca Riker.

*** Oczami Narratora ***
*** Dwie godziny później ***

Po dwóch godzinach w domu Laury i Rossa zapanował spokój. Wszyscy rozeszli się do swoich domów, a małżeństwo Lynch poszło spać. Nieoczekiwanie w środku nocy ktoś zadzwonił do blondyna. 
- Halo? - Zapytał szeptem chłopak, jednak nikt się nie odezwał. - Halo? - Ponowił próbę, lecz bardziej stanowczo. Ponownie odpowiedziała mu głucha cisza. Brązowooki wstał z łóżka i udał się do kuchni. Z lodówki wyciągnął ser, a z chlebaka chleb. Wszystko posmarował grubą warstwą masła i skonsumował. 
- Ross?! - Zawołała Laura.
- Już idę! - Odkrzyknął, obżerający się kanapką Ross. 
- Ktoś dzwonił? - Zapytała przejęta brunetka.
- Nie, nic kochanie, śpij... - Powiedział blondyn, kładąc się do łózka. Zamknął swoje ociężałe powieki i zapadł w głęboki sen. 

*** Oczami Laury ***
*** Następnego dnia ***
 *** 6 Kwietnia ***

Powoli zaczęłam otwierać oczy. Słońce przedzierające się przez okno raziło moje powieki. Bezczynnie usiadłam na łóżku i wpatrywałam się w męża. On jest taki słodki - Myślałam. Po chwili usłyszałam ciche skomlenie. Z każdym moim krokiem stawało się coraz głośniejsze. Pomału otworzyłam drzwi wejściowe i ujrzałam małego pieska.
- Co ty tutaj robisz? - Zapytałam kucając przy futrzaku. Był zaniedbany i brudny, jednak biło od niego ciepło. Na pierwszy rzut oka było widać, że potrzebował miłości. Nie był duży, miał może z trzy miesiące. Wzięłam go na ręce i zaniosłam do łazienki. Dokładnie go umyłam i nakarmiłam szynką. - Teraz jesteś piękny - Powiedziałam. - Jakie by ci dać imię? - Myślałam na głos. 
- A to chłopak czy dziewczyna? - Zapytał zza moich pleców Ross. 
- Jeśli cię to tak bardzo ciekawi... To sprawdź!! - Wykrzyknęłam, wybuchając śmiechem. 

____________________
Hejooo!! Dzisiaj taki trochę krótszy, ponieważ długi był wczoraj xD Piszcie swoje opinie w komentarzu <3

/Sisi
/Jack :)\

sobota, 22 lutego 2014

Gify!

Jezuuuu! Ale mi się nudzi! Macie tutaj gify, które kocham <3

Laura <3









Ross <3









Rydel <3





Riker <3





Rocky <3





Ell <3





Raini <3



Calum <3



No to wszystko XD Jak wam się podobają? Rozdział pojawi się jutro, Jack dostał jakiegoś szału na pisanie xD

/Sisi <3





Dwie informacje xD


Informacja pierwsza... Ten post jest 69 xD (Zboczona ja >.< ) A druga informacja.... 20000 WYŚWIETLEŃ! Baaaaardzo dziękujemy <3

/Sisi <3

Rozdział 44 "Niestety, nie mam innego wyjścia"

 *** Oczami Laury ***
*** Godzinę wcześniej ***

Zaczęłam pomału się budzić. Wszędzie byli lekarze, a nade mną jakieś urządzenia. 
- Gdzie ja jestem? - Zapytałam, głosem jak z medycznego serialu.
- Zgaduję, że w szpitalu. Zapadła pani w śpiączkę na ławce. - odpowiedział mi "dziwny" lekarz.
- Aha, miło wiedzieć - odparłam.
- Dostała pani lekarstwa, powinna pani znowu zasnąć, aby zadziałały. - powiedział lekarz.
No więc zasnęłam. Zobaczyłam Rossa, z bombonierką i różą w ustach. Ukłuł się, wypuścił ją, a ona spadła na ziemię. Ciemność. Po chwili widzę dzieci, bawiące się w piaskownicy. Jedno rzuciło drugie piaskiem i rozległ się płacz. Koniec. Obudziłam się i ujrzałam lekarza z kubkiem.
- To dla pani. Zielona herbata. - powiedział.
- Ale ja się czuję dobrze, mogę wrócić do domu? - spytałam.
- Absolutnie, to niemożliwe. - odpowiedział lekarz.
Po chwili wparowała pielęgniarka:
- Panie doktorze, ktoś do pana - powiedziała.
- Zaraz wracam - oświadczył mi lekarz.
Po chwili wrócił i usiadł na krześle obok. Wpatrywał się we mnie.
- No czego pan chce? - spytałam.
- Nie, nic, po prostu siedzę - odpowiedział (trochę zakłopotany) lekarz.
Nie wiedziałam o co mu chodzi. Usiadłam na łóżku i popijałam herbatę. Po chwili do sali wtargnął... Ross!
- Aha, czyli to jest ten ciężki stan?!
- Proszę stąd natychmiast wyjść, bo zawołam... pielęgniarki! - krzyknął lekarz (chyba nie wiedział, co powiedzieć...)
- Ale się boję! - odkrzyknął Ross - Nic Ci nie jest? - podbiegł do mnie blondyn.
- Nie, ale on mnie nie chce puścić do domu. - pożaliłam się mężowi.
- Dlaczego? - spytał grzecznie lekarza.
- Ponieważ... yyy, ponieważ... jej stan jest ciężki! - Odpowiedział wymyślnie doktor. Odłożyłam herbatę i przytuliłam blondyna. Chłopak odwzajemnił mój gest i promiennie się uśmiechnął.
- Da mi pan ten wypis? - Zapytałam mężczyzny w białym fartuchu. Lekarz niechętnie się zgodził i poszedł do swojego gabinetu po jakiś kwitek. Podpisałam go i mogłam iść do domu. Na korytarzu zebrała się całą rodzina. - Co wy tu robicie? - Zapytałam z niemałym zdziwieniem.
- Martwimy się o ciebie - Powiedziała podchodząca do mnie Nessa. Popatrzyła mi prosto w oczy i przytuliła. Właśnie tego mi brakowało. Tej siostrzanej miłości - Myślałam.
- Mam do ogłoszenia bardzo ważną wiadomość! - Zaczął Riker - Otóż, Ross i Laura w tajemnicy przed nami wzięli ślub - Dokończył, uradowany blondyn. Nie wiedziałam, co mam powiedzieć, jak się zachować. Po mojej głowie chodziły najgorsze myśli. "A co jeśli tego nie zaakceptują?". Ross jakby czytał mi w myślach, objął mnie dodając mi otuchy.
- No to... Niestety nie mam innego wyjścia.. - Zaczęła podchodząca do nas Rydel. Po tych słowach krew w moich żyłach stanęła. - Muszę wam pogratulować - Dokończyła z uśmiechem.

*** Oczami Rydel ***
*** Dwa dni później ***
*** 4 Kwietnia ***


- Riker! Musimy poważnie pogadać! - Wykrzyknęłam do brata. - Jak pewnie wiesz, zbliżają się urodziny Ratliffa i Rylanda. - Powiedziałam, gdy mój braciszek raczył się zjawić.
- I... Ma być impreza, tak? - Zapytał.
- No... Tak. - Odpowiedziałam. Blondyn jak gdyby nigdy nic odwrócił się i poszedł do kuchni. Wygląda na to, że sama będę musiała wszystko zorganizować.. - Myślałam załamana. Nagle wpadłam na świetny pomysł. Wzięłam do ręki telefon i wykręciłam numer. - Hej Lau! Co porabiasz? - Zapytałam. 
- Aktualnie się nudzę, a co? 
- To  nigdzie się nie ruszaj, zaraz będę - Powiedziałam i rozłączyłam się. Założyłam wygodne trampki i wyszłam z domu udając się w stronę posesji Laury i Rossa. Po kilkunastu minutach byłam na miejscu. Zapukałam lekko do drzwi, lecz nikt mi nie otworzył. Ponowiłam próbę, tym razem z większą siłą. Po chwili po drugiej stronie drzwi pojawiła się Laura. 
- Hej!- Wykrzyknęła. Odpowiedziałam jej tym samym i "wtargnęłam" do domu.
- To tak... Jak pewnie wiesz.... Zbliżają się urodziny Ellingtona i Rylanda, przydałoby się jakieś przyjęcie urodzinowe. - Wyjaśniłam.
- Mam ci pomóc w zorganizowaniu? - Zapytała.
- No... Tak mniej więcej - Odpowiedziałam z uśmiechem. - Zgodzisz się? Proszę, proszę, proszę... - Ciągnęłam.
- Oczywiście, że tak.

*** Oczami Rossa ***

Wsadziłem dzieci do wózka i udałem się z nimi na spacer. Przechodziłem ciemnymi uliczkami LA, gdy nagle natrafiłem na przenośną toaletę. W jednej chwili wszystkie wspomnienia wróciły. Szpital, Laura... Chciałem o tym zapomnieć, więc udałem się w dalszą drogę. Co jakiś czas Sisi płakała, ale z tym nie było większych kłopotów, ponieważ wystarczyło lekko poruszać wózkiem. Szedłem w milczeniu rozmyślając, gdy nagle wjechałem w jakiegoś mężczyznę.
- Przepraszam, zagapiłem się... - Powiedziałem.
- Nic się nie stało, Ross.
- Skąd.... David?! - Wykrzyknąłem.  - Czego ty tu jeszcze chcesz? - Zapytałem spokojniej.
- Chciałem was przeprosić i zacząć wszystko od nowa... - Powiedział brązowowłosy.
- Czego ode mnie oczekujesz? - Zapytałem.
- Pomożesz mi?

*** Oczami Laury ***

- Wszystko odbędzie się w naszym domu, nie wiem kiedy zacząć przygotowania. - Powiedziała zmieszana Delly. 
- Hm... A może zrobimy to wszystko tutaj, a impreza będzie już jutro? - Zapytałam. 
- To świetny pomysł! - Po tych słowach zaczęły się wielkie przygotowania. Wszędzie powiesiłyśmy serpentyny i balony. 
- Ja pójdę do sklepu po napoje i przekąski! - Wykrzyknęłam do blondynki. Założyłam brązowe koturny i wyszłam z domu. Powolnym krokiem kierowałam się w stronę pobliskiego sklepu. Po kilku minutach drogi w oddali dostrzegłam dwóch mężczyzn. Blondyna i bruneta. Kogoś mi przypominali, więc postanowiłam podejść bliżej. Po chwili zauważyłam, że to Ross i David. Schowałam się za małym drzewkiem, w niedalekiej odległości, aby słyszeć ich rozmowę. 
- Czego ode mnie oczekujesz? - Zapytał Ross.
- Pomożesz mi? - Odpowiedział, pytaniem na pytanie David. 
- Obiecujesz, że już nic nie zrobisz? 
- Obiecuję - Po tych słowach blondyn wręczył Davidowi jakąś kartkę i odszedł. O co w tym wszystkim chodzi? - Pytałam się w myślach, ale oczywiście nie uzyskałam odpowiedzi. Wyłoniłam się zza rośliny i poszłam w stronę sklepu. Weszłam do marketu i kupiłam potrzebne rzeczy. Gdy wróciłam do domu Ross już tam był. Postanowiłam na razie nie mówić mu, o moim odkryciu.  

*** Oczami Ellingtona ***
*** Następnego dnia ***
 *** 5 Kwietnia ***

- Ratliff! Wstawaj! - Wykrzyknęła Rydel. 
- Co ty tu robisz? - Zapytałem zdziwiony. 
- Jak to co? Budzę cię! - Odpowiedziała blondynka. Ociągając się wstałem z łóżka i udałem się do łazienki. Umyłem zęby, ubrałem się i poprawiłem włosy. - A teraz ubieraj buty, idziemy! - Wykrzyknęła bardzo wesoła Delly. O nic więcej nie pytając, nałożyłem buty i poszedłem za dziewczyną. 
- Ale... To jest dom Laury i Rossa... - Powiedziałem, po dojściu na miejsce. Rydel nie powiedziała nic, tylko uśmiechnęła się i pociągnęła mnie za sobą. Przy wejściu do środka zastaliśmy Rylanda i Laurę. - Okej, teraz to ja w ogóle nic nie rozumiem... - Powiedziałem zdziwiony. Lau otworzyła drzwi do domu, a my weszliśmy do środka. 
- Niespodzianka! - Wykrzyknęli wszyscy, pochowani za fotelami, meblami i urządzeniami. 
- Ale urodziny mam dopiero za tydzień.. - Odezwałem się.
- Ale impreza jest dzisiaj - Wykrzyknęła, porywająca mnie do tańca Delly.  

*** Oczami Rylanda ***
*** Godzinę Później ***

Fanie, wszyscy sobie z kimś tańczą, a ja siedzę sam. Najlepsza urodzinowa impreza. - Myślałem, siedząc przy stole i zajadając się paluszkami. Z nudów poszedłem na górę i włączyłem tablet. "Flappy Bird" - Pomyślałem, klikając ikonkę z ptakiem. 
- AAAAA! - Wydarłem się na cały dom. - Jaka ta gra jest głupia! 
- Czego się drzesz? - Zapytała wchodząca Ariana. 
- No... To... Przez tą grę. - Powiedziałem, wskazując palcem na urządzenie. 
- Flappy Bird? - Zapytała czerwonowłosa. Moja odpowiedź była twierdząca. Pomału się uspokajałem, lecz nadal byłem zdenerwowany. - Też tego nie lubię - Dodała, wychodząc. Jaka ona piękna, jej włosy tak ładnie się układają - Myślałem. Uśmiechnąłem się do siebie i zszedłem na dół. 
- Zatańczysz? - Ze strachem w oczach zapytałem Ariany. 
- Oczywiście - Odpowiedziała, z wielkim uśmiechem na ustach. 

*** Oczami Laury ***
*** Klika Godzin Później ***

- Uwaga! Teraz zagramy w butelkę! - Ogłosiłam wyłączając muzykę. Zasiedliśmy w kole i się zaczęło....

____________________
Jey! Ostatkiem sił skończyłam go... Jack miał coś dopisać, ale popsułby te piękne zakończenie xD
Ten rozdział zadedykowany jest: W.Lynch :)

/Sisi <3
/ Jack :)\