środa, 3 lutego 2016

Rozdział 71 "Mam nadzieję, że mnie nie okłamujesz"

*** Oczami Laury ***

Nie, na pewno tylko mi się wydaje. Odwróciłam wzrok od sylwetki mężczyzny.
- Laura! Tutaj jesteś! Myślałam, że zostałaś w środku! - krzyknęła, wychodząca ze sklepu Rydel, na co odpowiedziałam lekkim, wymuszonym uśmiechem, co z jej perspektywy pewnie wyglądało komicznie. W jednej chwili straciłam dobry humor, przez co jedyną rzeczą, którą chciałam zrobić, było wrócenie do domu. Wstałam z ławki i chwyciłam torby z zakupami.
- Jedziemy już do domu? - zapytałam przyjaciółki.
- No wiesz... Chciałam iść jeszcze do kilku sklepów.
- Nie obrazisz się, jak wrócę do domu? Naprawdę, źle się czuję.
- Jasne, leć. - powiedziała, rzucając mi kluczyki od samochodu. Zwinnym ruchem złapałam je, a następnie wsadziłam do kieszeni.
- Wrócisz taksówką, czy mam...
- Poradzę sobie. - przerwała, szeroko się uśmiechając. Na tyle, ile byłam w stanie, odwzajemniłam uśmiech, po czym pocałowałam ją w policzek. Spojrzałam w stronę, gdzie chwilę wcześniej siedział mężczyzna, ale było pusto. Rozejrzałam się dookoła, ale nic nadzwyczajnego nie rzuciło mi się w oczy. Udałam się na parking i wsiadłam do samochodu. Położyłam torby na siedzenie obok, po czym spojrzałam w lusterko. Ujrzałam tego samego mężczyznę, siedzącego w samochodzie.
- O mój Boże. - powiedziałam, przykładając rękę do ust. - Spokojnie, Laura. To zbieg okoliczności. - mówiłam do siebie. Szybko odpaliłam auto i wyjechałam z parkingu. Kątem oka zauważyłam, że samochód, w którym był mężczyzna, również ruszył z miejsca. Pokręciłam głową i lekko przyspieszyłam, skręcając przy tym w jedną z bocznych uliczek. Muszę go zgubić, muszę go zgubić, myślałam, wyjeżdżając na główną drogę. - Oddychaj, Laura. Oddychaj. - próbowałam się uspokoić. Nagle usłyszałam dzwonek telefonu.
- Halo?
- Laura? Za ile będziesz w domu? - zapytał Ell.
- Za chwilę powinnam być, ale nie ma ze mną Rydel. - odpowiedziałam, spoglądając w tylnie lusterko. Samochód cały czas był za mną.
- A, okej. Bo wiesz... Zastanawiałem się tylko, czy wstawiać już odbiad.
- Nie wstawiaj. Nie jestem głodna, a Rydel pewnie szybko nie wróci. Muszę kończyć. - powiedziałam, rozłączając się. Nie wiedziałam, co robić. Jechać prosto do domu, czy spróbować zgubić tego mężczyznę? Wybrałam jednak pierwszą opcję, bo czułam się naprawdę źle i nie miałam siły na żadne ucieczki. Najwyżej będzie wiedział gdzie mieszkam. Jeżeli już nie wie, bo z tego, co zdążyłam zauważyć, śledził mnie również wczoraj. Po kilku minutach byłam na miejscu. Zaparkowałam przed garażem, szybko wysiadłam z samochodu i pobiegłam do domu, nie zabierając nawet reklamówek z zakupami. Zatrzasnęłam za sobą drzwi wejściowe i biegiem ruszyłam na górę, do swojego tymczasowego pokoju. Byłam w szoku, nie miałam pojęcia, co zrobić. Usiadłam na łóżku i schowałam twarz w dłoniach. Musiałam to wszystko na spokojnie przemyśleć. Kim może być ten facet? Nie możliwe, żeby to całe zdarzenie było przypadkiem. Z całą pewnością mnie śledził. Wracając do Rossa, wciąż nie było go w domu. Mimo, że był u Rikera, martwiłam się o niego. Postanowiłam więc do niego napisać.
Ja: Hej Ross. Kiedy będziesz w domu? Musimy porozmawiać.
Ross: Nie wiem. Jak mi się będzie chciało, to wrócę.
Ja: To ważne.
Ross: OMG, dobra będę... Za jakiś czas.
Ja: Ross! To nie jest śmieszne!
Ross: Jejku, spokojnie kochanie. Już jestem w drodze.
Kochanie. Kochanie. Kochanie. Jak on dawno mnie tak nie nazywał. Uśmiechnęłam się, po czym napisałam kolejną wiadomość. Tym razem do Rydel.
Ja: Jestem już w domu.
Ja: I mam małą prośbę...
Rydel: Jaką?
Ja: Wiem, że to głupie i w ogóle. Poza tym to wasz dom... Ale mogłabyś jakoś wyciągnąć stąd Ellingtona?
Ja: I nie wracać za szybko...
Ja: DOBRA NIC. Zapomnij o tym.
Rydel: Laura, spokojnie. Jasne, że mogę.
Rydel: Tylko wyjaśnij mi to jakoś, bo nic nie rozumiem...
Ja: Ross ma zaraz tutaj być. Chcę z nim porozmawiać. Na spokojnie, jeżeli to w ogóle możliwe.
Rydel: Tylko bez żadnych rękoczynów, proszę.
Rydel: Haha, żart. Życzę powodzenia x
Ja: Nie dziękuję xx
Odłożyłam telefon na szafkę. Podeszłam do okna, odsłoniłam roletę i wychyliłam się na tyle, żeby zobaczyć podjazd. Nie było tam nic dziwnego, a co najważniejsze, nie było sledzącego mnie mężczyzny. Przypomniałam sobie o pozostawionych w samochodzie zakupach. Wyciągnęłam z kieszeni kluczyki i wyszłam z pokoju. Ellingtona już nie było. Wow Rydel, szybka jesteś. Wyszłam przed dom i podeszłam do samochodu. Na przedniej szybie zauważyłam małą karteczkę. Pochyliłam się i wzięłam ją do ręki. Była to zwykła kartka z zeszytu w kratkę.

Widzę cię.

Kiedy to przeczytałam, kartka wypadła mi z ręki. Widziałam małe, czarne plamki przed oczami, a świat zaczął wirować. Oparłam się prawą dłonią o auto, a lewą położyłam na klatce piersiowej. Powoli zaczęłam tracić świadomość, obraz zlewał się w jedność. Nagle poczułam jak ktoś łapie mnie od tyłu. Zaczęłam krzyczeć.
- Spokojnie kochanie. To tylko ja. - usłyszałam głos Rossa. Momentalnie ucichłam i wtuliłam się w niego. - Już jesteś bezpieczna. - wyszeptał mi do ucha.
- Przyszedłeś...
- Przecież napisałem, że jestem już w drodze. - zaśmiał się lekko.
- Tak, ale... - nie dokończyłam, bo przerwał mi pocałunkiem. Nie był to zwykły pocałunek, jak każde inne. Ten był przepełniony miłością, tęsknotą i żalem.
- Kocham cię. - powiedział, kiedy rozłączył nasze usta. Do moich oczu napłynęły łzy. Tak długo czekałam na te słowa.
- Ja ciebie też. - odpowiedziałam, wtulając się w niego jeszcze bardziej, jeżeli to w ogóle było możliwe.
- Wejdziemy do środka? - zapytał po chwili.
- Tak, tylko czekaj... - powiedziałam, podnosząc z ziemi karteczkę. Podeszłam do drzwi od samochodu, otworzyłam je i wyciągnęłam ze środka zakupy. Następnie zamknęłam drzwi i podałam kilka toreb Rossowi. Wziął je bez słowa, po czym skierowaliśmy się w stronę domu. Nagle usłyszałan dźwięk przychodzącego SMSa.
Vanessa: Hej Laura! Co tam u ciebie? Dawno się nie odzywałaś.
Vanessa: Ostatni raz widziałam cię ponad tydzień temu.
Vanessa: Na pogrzebie chyba.
Vanessa: O Boże, pogrzeb.
Vanessa: Laura, tak bardzo przepraszam. Zapomniałam. Naprawdę nie chciałam o tym wspominać.
Ja: Nic się nie stało.
Ja: Właściwie to nie mogę za bardzo teraz pisać.
Ja: Ale jeżeli to coś ważnego, to pisz.
Vanessa: Nie, nic ważnego.
Vanessa: Chciałam tylko zapytać, dlaczego Ross, dzisiaj u nas nocował.
Ja: Też chciałabym to wiedzieć.
Ja: Zaraz będę z nim o tym rozmawiać. Jak się czegoś dowiem, to do ciebie napiszę.
Ja: Kocham x
Vanessa: Ja też xx
Położyłam telefon na kuchennym blacie i usiadłam na krześle. Ross zrobił to samo, dlatego po chwili siedzieliśmy naprzeciwko siebie, oddzieleni jedynie drewnianym stołem. W ręku cały czas ściskałam kartkę.
- Co to jest? - zapytał Ross, wskazując palcem na papier w mojej dłoni.
- Sama nie wiem... Znalazłam to na szybie samochodu.
- Pokaż. - rozkazał blondyn, łapiąc mnie za rękę. Wykonałam polecenie i podałam mu kartkę. - Wiesz, kto mógł to napisać? - zapytał, po przeczytaniu dwóch słów.
- Wydaje mi się, że tak.
- Możesz jaśniej?
- Dzisiaj, podczas zakupów z Rydel, zauważyłam jakiegoś mężczyznę. Był w średnim wieku, miał nie wiem... Może z 40 lat? Przypatrywał mi się, a ponadto, dam sobie rękę uciąć, że widziałam go wczoraj w wesołym miasteczku.
- I skąd wniosek, ze to akurat on? To mógł być przypadek...
- Śledził mnie. Jechał za mną od sklepowego parkingu. Jak byłam obok domu, wydawało mi się, że go zgubiłam. Najwyraźniej się myliłam.
- Już dobrze. - powiedział, wstając. Okrążył stół i podszedł do mnie. - Nie pozwolę nikomu zrobić ci krzywdy. - pocałował mnie w czoło.
- Teraz ty jesteś mj winny wyjaśnienia. - powiedziałam, odsuwając się od niego.
- Nie ma w sumie, co wyjaśniać. Nie chciałem, żebyś widziała jak bardzo załamany jestem. Upijałem się, żeby to jakoś ukryć, a potem spałem u Rikera. To tyle.
- Mam nadzieję, że mnie nie okłamujesz. - oznajmiłam, wstając z krzesła. Nie wiedziałam, co o tym wszystkim myśleć. Skoro on tak mówi... Może to prawda?
- Możesz być pewna, że nie. - powiedział z uśmiechem.

*** Oczami Rydel ***

Po przeczytaniu wiadomości od Laury, od razu postanowiłam napisać do Ellingtona.
Ja: Kochanieee.
Ja: Misiu, przyjedź do mnie.
Ellington: Okej, gdzie jesteś?
Ja: W centrum handlowym.
Ja: Wiesz, w tym, do którego zawsze mnie zawosisz.
Ellington: Tak, tak, wiem. Zaraz będę.
Rydel: Czekam :*
W związku z tym, że byłam już w każdym możliwym sklepie, strasznie mi się nudziło. Byłam pewna, że dojazd tutaj, zajmnie mu przynajmniej pół godziny. Dlatego, napisałam do Vanessy. Do niej zawsze mogłam wysłać SMSa i poplotkować.
Ja: Hej!
Vanessa: Hejka! Co tam u ciebie?
Ja: Właśnie czekam na Ellingtona.
Ja: Ale dopiero do niego napisałam, więc raczej trochę sobie poczekam...
Vanessa: Ooo, pewnie tak.
Vanessa: Nie uwierzysz, co się właśnie dzieje!
Ja: Co? Co? Co?!
Vanessa: Laura gada z Rossem!!!
Ja: A, tak. Wiem o tym.
Ja: W sumie, to właśnie dlatego spotykam się ze swoim chłopakiem.
Ja: Chcieli pogadać na osobności, czy coś w tym stylu.
Vanessa: OMG, mam nadzieję, że się pogodzą.
Vanessa: Przecież oni są stworzeni dla siebie.
Vanessa: Są jak ogień i woda.
Vanessa: Wenus i Mars.
Vanessa: Czy jak to tam się mówi.
Ja: No coś mi się wydaje, że tak się nie mówi.
Vanessa: Dobra, mniejsza z tym.
Ja: Tak w ogóle, to dlaczego Ross ostatnio spał u was?
Vanessa: Szczerze?
Vanessa: Sama nie wiem.
Vanessa: Byli z Rikerem na jakiejś imprezie, jak wrócili, to mój kochany (wyczuj ten sarkazm) chłopak, położył go do łóżka w gościnnym i nic mi nie wyjaśnił.
Vanessa: A jak dopytywałam, to powiedział tylko, że to nie moja sprawa i coś tam. Bla, bla, bla.
Vanessa: Jakoś go chyba za bardzo nie słuchałam.
Vanessa: Ale nie dziw się, paznokcie sobie robiłam.
Ja: A, no tak. To wszystko wyjaśnia i cię usprawiedliwia.
Ja: Ej, dobra. Muszę iść. Ell przyjechał. Kocham x
Vanessa: Oki doki.
Vanessa: Baw się dobrze.
Vanessa: Pamiętaj o gumkach!
Vanessa: Laura nie pamiętała i popatrz, co z tego wyszło...
Vanessa: Albo raczej dwa cosie.
Ja: Vanessa, zamknij się już!
Vanessa: Dobra, dobra x
Schowałam telefon do torebki, po czym wstałam z mało wygodnej ławki. Ujrzałam, zbliżającego sie Ellingtona, więc postanowiłam szybciej zmniejszyć odległość, która nas dzieliła, poprzez pójście w jego stronę.
- Hej. - powiedziałam, po tym, jak go pocałowałam.
- Cześć. - odpowiedział, zabierając mi z rąk torby. Muszę przyznać, że dużo się ich nazbierało. - Gdzie idziemy?
- Tajemnica. - uśmiechnęłam się łobuzersko, ukazując rządek białych zębów.

___________________
Hejka!
Jak myślicie, kim może być tajemniczy mężczyzna? A może to po prostu przypadek?
+ Jak podobają wam sie SMSy? Chcecie ich więcej? Czy może zrezygnować z nich?
Piszcie w komentarzu :) ↓↓
/Sisi

2 komentarze:

  1. Fajnie piszesz.
    Pomysł z SMS jest fajny, mi się podoba :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Pisz pisz te sms (tak jak w tym ff o nauczycielu horanie) hahahaha a i wgl ross ogar (monia)

    OdpowiedzUsuń

Komentujcie miśki ^^