poniedziałek, 8 lutego 2016

Rozdział 73 "Czy wyglądam jak jakaś wróżka?"

*** Oczami Laury ***
- To ten mężczyzna, prawda? - zapytał Ross, siadając obok mnie na łóżku.
- Tak, to on. - odpowiedziałam. Byłam strasznie zestresowana. - Co jak chce mnie zabić?
- Nie dramatyzuj, na pewno nie jest tak źle.
- Łatwo ci mówić! To nie ciebie śledzi jakiś chory psychicznie facet!
- Laura, spo... Chwila. Skąd wiesz, że jest chory psychicznie?
- Boże, Ross... Kto normalny śledzi przypadkowych ludzi? - zapytałam zirytowana.
- Właśnie. O to chodzi, że nikt. Może nie jesteś przypadkowa? - powiedział, po chwili zastanowienia.
- Co masz na myśli? - zapytałam. Nadal nie rozumiałam o co mu chodzi. Czyżby coś wiedział? - Dlaczego ktoś miałby mnie śledzić?
- Skąd mam wiedzieć? Czy wyglądam jak jakaś wróżka? - zapytał z sarkazmem w głosie. Wywróciłam oczami, po czym wstałam z łóżka. Podeszłam do okna i pomału je odsłoniłam. Spojrzałam na podjazd, gdzie kilka minut temu stał mężczyzna, jednak już go nie było.
- Nie ma go. - powiedziałam, odwracając się w stronę męża.
- To chyba dobrze?
- Sama nie wiem...
Usłyszałam dźwięk przychodzącej wiadomości, więc szybko podeszłam do szafki, na której leżał telefon. Z tego całego zamieszania, zapomniałam, że wysyłam SMSa do Rydel.
Rydel: JAKIŚ FACET CIĘ ŚLEDZIŁ I NIC MI NIE POWIEDZIAŁAŚ?!
JaNo wiesz... Nie chciałam cię martwić.
RydelDobra, teraz to nie ważne. Nadal tam stoi?
JaJuż nie.
JaAle zapomnij o tym.
JaSama nie wiem, dlaczego do ciebie napisałam. Chyba byłam zestresowana i nie wiedziałam, co zrobić.
RydelJEZU LAURA! JAK MAM O TYM ZAPOMNIEĆ?!
RydelWłaśnie moja najlepsza przyjaciółka mi napisała, że ktoś ją śledzi, a ja mam o tym tak po prostu zapomnieć?!
JaAww jestem twoją najlepszą przyjaciółką :')
RydelTo nie czas na żarty!
JaDobra, dobra. Muszę kończyć. Besos x
RydelPa.
Wsadziłam telefon do kieszeni spodni, a następnie podeszłam do szafki z ciuchami. W związku z tym, że było strasznie gorąco, wyciągnęłam krótką, białą sukienkę oraz czary kardigan. Następnie udałam się do łazienki, gdzie przebrałam się we wcześniej przygotowany strój i nałożyłam lekki makijaż. Gotowa, wyszłam z pomieszczenia i poszłam do salonu, w którym siedział Ross i robił coś w telefonie.
- Kochaaanie? - zaczęłam, jednak Ross nawet nie drgnął. - Kochanie?! - powtórzyłam, tym razem bardziej stanowczo.
- Tak? - zapytał, nie odrywając się od małego ekranu.
- Jak wyglądam?
- Ładnie, ładnie. - powiedział blondyn, nawet na mnie nie spoglądając.
- Skąd możesz to wiedzieć, jak nawet na mnie nie spojrzałeś?! - wybuchłam.
- Ty zawsze ładnie wyglądasz. - na te słowa zarumieniłam się lekko.
- Ym... dziękuję. - powiedziałam po chwili milczenia.
- Idziemy gdzieś?
- Tak sobie myślałam, że moglibyśmy iść na kręgle. - oznajmiłam, siadając na kolanach Rossa.
- Dobry pomysł. Teraz?
- Tak! - wykrzyknęłam, przytulając go. - Idziemy sami? Czy napisać do kogoś? - zapytałam, kiedy lekko się uspokoiłam.
- Riker i Vanessa?
Odpowiedziałam lekkim skinieniem głowy, po czym szybko pobiegłam na górę po telefon.
Ja: VAN!!!
Ja: Vanessa!!!
Ja: Nessa!!!
Vanessa: CZEGO CHCESZ?!
Ja: Idziecie z nami na kręgle.
Vanessa: My? Czyli kto?
Ja: Noo... Ty i Riker, ciemnoto.
Vanessa: A, no dobra.
Vanessa: Kiedy?
Ja: No teraz!
Vanessa: Dobra, dobra. Spokojnie.
Vanessa: Ale nie mam pojęcia, w co się ubrać!!!
Ja: OMG, załóż cokolwiek.
Ja: Macie tam być za pół godziny!
Vanessa: Oks, ale gdzie dokładnie?
Ja: VANESSA! NO W KRĘGIELNI, A GDZIE NIBY?!
Vanessa: Chciałam się upewnić, nie denerwuj się tak x
Vanessa: Złość piękności szkodzi :)
Ja: No... mi to nie grozi...
Ja: Papa x
Ja: Pamiętaj! Za pół godziny w kręgielni!
Vanessa: Pamiętam, pamiętam.
Vanessa: Paaa xx
Zirytowana zachowaniem siostry, schowałam telefon do małej kieszeni, umieszczonej z boku sukienki.
- Ubieraj się, wchodzimy. - powiedziałam, a następnie podeszłam do szafki, z której wyciągnęłam czarną torebkę. Włożyłam do niej telefon, bo nigdy zbytnio nie ufałam tym sukienkowym, luźnym kieszeniom. Ubrałam wysokie sandałki na obcasie, wzięłam klucze z szafki i stanęłam przy drzwiach, oczekując męża. Zjawił się po chwili. Zauważyłam, że zmienił bluzkę i poprawił włosy. - Trzymaj. - podałam mu klucze, a sama wyszłam przed dom. Rozejrzałam się dookoła, bo chciałam sprawdzić, czy nigdzie nie ma tamtego mężczyzny. Tak jak myślałam, nigdzie go nie było.
- Laura, widzisz to? - zapytał Ross, który nagle pojawił się obok mnie.
- Nie za bardzo. - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- Tam. - wskazał palcem na samochód, a konkretniej na małą kartkę, leżąca za wycieraczką. Przełknęłam głośno ślinę i złapałam Rossa za rękę.
- Weź ją. - rozkazałam po kilku sekundach. Blondyn wykonał moje polecenie i pomału podszedł do auta. Chwycił papier, wrócił na swoje poprzednie miejsce i podał mi go. Ponownie była to zwykła kartka w kratkę, wyrwana z zeszytu. Rozłożyłam ją, jednak nie było żadnego napisu. Jedynie narysowana była strzałka w lewo.
- O co chodzi? - zapytał zdezorientowany Ross. Wzruszyłam ramionami. Spojrzałam w kierunku, który wskazywała strzałka. Moim oczom ukazała się kolejna kartka, tym razem umieszczona na jednym z prętów ogrodzenia. Szybko do niej podeszłam i ściągnęłam. 
Nie bój się.
>Przeczytałam, po rozłożeniu jej.
- Ross, patrz. - przekazałam papier chłopakowi.
- Jedziemy na policję. - zakomunikował, po czym schował kartkę do kieszeni.
- Tak po prostu?! - krzyknęłam.
- Tak, Laura. Tak po prostu.
- Myślisz, że nam uwierzą? - zapytałam z sarkazmem.
- Niby dlaczego mieliby nam nie uwierzyć?
- No, może dlatego, że nie mamy żadnych dowodów? Te kartki, to nawet nie są groźby, nic nie będą mogli z nimi zrobić. A poza tym, co? Powiemy im, że śledzi mnie jakiś facet? On nie robi nic, przez co policja mogłaby się nim zająć. Tylko mnie obserwuje!
- On cię aż obserwuje. - powiedział przez zaciśnięte zęby, dając nacisk na trzecie słowo. - Nie dyskutuj ze mną, wsiadaj do samochodu. - dodał stanowczo i zajął miejsce kierowcy, wcześniej otwierając drzwi. Wywróciłam oczami i wsiadłam do samochodu.
- Jedziemy na kręgle, prawda? - zapytałam z nadzieją.
- Nie, jedziemy na policję i im wszystko opowiesz. - odpowiedział, odpalając auto.
Przez całą drogę nie zamieniłam z Rossem ani słowa. Kiedy bezproblemowo dojechaliśmy na policyjny parking, wysiadłam z samochodu.
- Ross, to nie wyjdzie. - powiedziałam, poprawiając sukienkę.
- Nie stresuj się. - przytulił mnie do siebie.
*** Oczami Vanessy ***
- Riker, kochanie! Idziemy na kręgle! - krzyknęłam, kiedy skończyłam nakładać makijaż. W odpowiedzi usłyszałam tylko głośne jęki, wystającego z kanapy blondyna. - Na jęki będzie czas wieczorem! Teraz się ubieraj i wychodzimy! Mamy tylko pół godziny! - wciąż krzyczałam, jednak tym razem schodząc po schodach. Spojrzałam na srebrny zegarek na prawej ręce. - Może jednak piętnaście... - powiedziałam do siebie. - Teoretyczne, jestem gotowy. - zakomunikował Riker, stając przede mną. Uśmiechnęłam się lekko, po czym pocałowałam go w policzek.
- To chodźmy. - podeszłam do szafki z butami, z której wyciągnęłam czarne trampki. - Pośpiesz się! - wykrzyknęłam, wychodząc z domu. Szybko pobiegłam do samochodu, otworzyłam go, usiałam za kierownicą i zapięłam pas. Riker po chwili uczynił to samo, tylko z drugiej strony.
- Vanessa, tylko proszę... Nie zabij nas. - powiedział, łapiąc za uchwyt przy drzwiach. Uśmiechnęłam się łobuzerko i odpaliłam samochód.
- Nic się nie martw. Mam wszystko pod kontrolą. - zaśmiałam się, wyjeżdżając z podjazdu.
Po kilku minutach, bardzo stresującej jazdy, byliśmy na miejscu. Riker przez całą drogę pouczał mnie, jak to ja nie uważnie jadę, jak nie zatrzymuję się przy przejściach dla pieszych i inne tego typu durnoty.
- Widzisz? Przeżyliśmy. - powiedziałam, wyciągając klucz ze stacyjki.
- Nie wiem jakim cudem. - wychrypiał, wciąż przerażony Riker.
- Nie przesadzaj, nie było tak źle. - wywróciłam oczami. Wysiadłam z samochodu, zamknęłam go i złapałam Rikera za rękę. Weszliśmy do środka wielkiej kręgielni. Moim oczom ukazało się kilkanaście stanowisk do gry w kręgle. Rozejrzałam się po całej sali, w poszukiwaniu Laury, jednak nigdzie jej nie dostrzegłam.
- Wspominałaś coś, że umówiłaś się tutaj z Laurą... - powiedział Riker.
- No tak, powinna tutaj być. - odpowiedziałam, z każdą chwilą coraz bardziej sie denerwując. Wyciągnęłam telefon i napisałam do brunetki.
Ja: Laura!
Ja: GDZIE TY JESTEŚ?!
Ja: Nie wiem, czy wiesz, ale jak sie z kimś umawiasz, to przychodzisz!
Ja: Co ty odwalasz w ogóle?!
Ja: Sama mnie tu wyciągnęłaś, a teraz cię nie ma?!
Ja: Laura, halo!
Ja: Może byś mi odpisała?!
Ja: Dobra, wiesz co...?
Ja: Zawiodłam się na tobie.
Ja: Pa.
Wściekła, wrzuciłam telefon do torebki.
- I co? - zapytał Riker.
- Nie odpisuje! - wykrzyknęłam. - Ale wiesz co?
- Co?
- Skoro już tutaj jesteśmy, to możemy się zabawić... - odpowiedziałam, ruszając brwiami.
- No, to zaczynamy! - krzyknął Riker, kiedy załatwiliśmy wszystkie formalności przy kasie. Podeszłam do jednego ze stanowisk i wzięłam do ręki kulę. Uśmiechnęłam się do Rikera, po czym rzuciłam kulą. Trafiła w sam środek kręgli i zrzuciła wszystkie.
- Tak! - krzyknęłam. - Twoja kolej. - powiedziałam, podając kulę Rikerowi. Blondyn wziął ją, a następnie rzucił, nawet nie celując. Kula poturlała się prosto, zrzucając wszystkie kręgle.
- Tak to robi mistrz. - oznajmił z szerokim uśmiechem, po czym pocałował mnie w policzek i podszedł do stolika z piciem. Ja, stałam cały czas w tym samym miejscu, z szeroko otwartymi ustami.
*** Oczami Rydel *** 
Po esemesowej rozmowie z Laurą wzięliśmy torby i ruszyliśmy w kierunku wyjścia z centrum handlowego.  Ell co średnio 63 kroki pytał się, gdzie go wlokę. Czasami mam ochotę go zatłuc na śmierć. Doszliśmy do parkingu i zapakowaliśmy się do samochodu.
- Więc gdzie teraz chcesz jechać? - spytał siedemnasty raz Ratliff, tym razem w dobrym momencie.
- Rose Street, kochanie. - odpowiedziałam z uśmiechem.
- Chcesz jechać do tego klubu gdzie mieliśmy tą świetną imprezę po europejskiej trasie?
- Tak... Jedź już. - odburknęłam rozczarowana, bo Ellington się skapnął.
Jechaliśmy około pól godziny przez rozświetlone L.A. Gdy dojeżdżaliśmy na miejsce, Ratliffowi włączyło się szaleństwo i zaczął już wpadać w klubowy nastrój. Chyba mu się spodobał mój pomysł...
Weszliśmy do klubu. W uszach zaczęły bębnić nam basy i poczuliśmy zapach alkoholu. Ell z prędkością światła ruszył w kierunku baru, a ja pomału wtopiłam się w tłum i spotykałam coraz to więcej koleżanek. Zabawa była przednia.
Po około godzinie babskiej zabawy "przybiegł" chłopak w stanie, lekko mówiąc, ciężkim. Ledwo szedł, a gdy już do mnie trafił, prawie mnie przewrócił i zagadał coś w stylu "Hyy-hej m-mała masz ochotę naa ogórki?" co oczywiście oznaczało powrót do domu.
Pożegnaliśmy się ze wszystkimi i wyszliśmy z klubu. Ledwo utrzymywałam go na ramionach. Usadowiłam go na fotelu i zadzwoniłam po taksówkę, bo w takim stanie nie mogliśmy jechać własnym autem. Gdy taksówka przyjechała, musiałam budzić chłopaka, ponieważ słodko sobie zasnął na przednim fotelu. Odjechaliśmy do domu, zostawiając nasz biedny samochód na pastwę kloszardów. Gdy wchodziliśmy do domu Ellington wyraźnie dawał znaki chcicy.
- Nie będę tego robić z pijakiem. - powiedziałam, widocznie zasmucając chłopaka.
*** Oczami Laury ***
*** Kilka godzin wcześniej ***
- Nic z tego nie wyjdzie, jestem w stu procentach pewna. - powiedziałam do zamykającego samochód Rossa.
- Laura, powtarzasz się.
- Ale tak jest! Czy ty tego nie widzisz?! - wykrzyknęłam.
- Nie, nie widzę. Mamy te kartki i tyle wystarczy. - odpowiedział nad wyraz spokojny blondyn. Pokręciłam głową i poszłam w stronę wejścia na komisariat. Nagle poczułam jak czyjeś silne ręce łapią mnie za ramiona.
- Nie tak szybko. - usłyszałam zachrypnięty głos. Odwróciłam się gwałtownie i zobaczyłam jego. Tego samego mężczyznę, który mnie śledził.
____________________
/Sisi
/Jasiuu
Komentujcie!

4 komentarze:

  1. Ale tajemnicze heheh supi rozdzial

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział :)
    Czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny blog!
    Bardzo mi się podoba!
    Czekam na next i zapraszam do siebie http://did-you-have-your-fun.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń

Komentujcie miśki ^^