czwartek, 23 stycznia 2014

Rozdział 31 "I ty dzwonisz do mnie?!"

*** Oczami Rikera ***

- Rydel! Proszę... Nie! - Krzyczałem przez łzy. Podszedłem do małej szuflady na rogu pokoju. Otworzyłem ją i ujrzałem stos kluczy. Jeden z nich musi pasować - Pomyślałem biegnąc w kierunku zamkniętych drzwi. Po chwili dostałem się do łazienki. Krew... Wszędzie krew... A na środku Rydel.
- Coś ty zrobiła...? - Zapytałem nieprzytomnej siostry.

*** Oczami Ross'a ***
 *** Rano ***

Obudziłem się z głową na dłoni śpiącej Lau. Ostrożnie podniosłem się i poszedłem do łazienki. Odświeżyłem się i spojrzałem na swoje odbicie w lustrze.
Ślub... jestem na to gotowy? - myślałem - W sumie tooo... Tak, jestem gotowy - zakończyłem swe przemyślenia. Pomyślałem o śpiącej Laurze. Sisi. Jacku.
Z mojego trybu refleksji wyrwał mnie głośny dzwonek telefonu. Był tak głośny, że mógłby obudzić zahibernowanego susła.
- Co znów? - Przywitałem się z Rikerem.
- Stary... w szpitalu leczą ludzi, nie? - Zapytał drżącym głosem, zdawało mi się, że mówi przez łzy.
- Tak... coś...? - Już się domyślałem, że coś tu nie gra.
- Rydel... ona...
- CO Z NIĄ?! - Teraz już krzyczałem.
- Ona... jest nie... nieprzytomna... żyletki...
- I TY DZWONISZ DO MNIE?! ZDURNIAŁEŚ DO RESZTY?! NA POGOTOWIE DZWOŃ!
- Już zadzwoniłem... - Po tych słowach nieco się uspokoiłem. Rozłączyłem się.
Szpital naszym drugim domem - przemknęło mi przez myśl. Lepiej nie wspominać o tym na razie Laurze. Wyszedłem z toaleto-podobnej-łazienki i poszedłem do sali gdzie leżała Laura... A przynajmniej powinna leżeć. To, co tam zobaczyłem, dostarczyło mi kolejnej porcji emocji.
Na sali nie było żywej duszy. Łóżko, gdzie powinna leżeć Laura, było pościelone i przede wszystkim: puste. Jeszcze raz sprawdziłem numer sali. 68. To na pewno ta sala. Jeszcze raz spojrzałem na łóżko szpitalne. Miałem wrażenie, że to jakiś horror... Gra horror, w której goni cię jakaś klątwa, a ty musisz zabrać coś lub kogoś ważnego z tego domu i wiać.
- Nie... - Jęknąłem żałośnie.
- Nie podoba ci się? - Zapytała Laura. Wyglądała pięknie. Miała na sobie jeansowe rurki, do tego błękitną koszulkę i czarne Conversy. Pytając się, miała pewnie na myśli strój.
- Dżiss... myślałem, że znowu coś się stało... Wyglądasz pięknie - Dodałem szybko.
- Co by się niby miało stać? Przecież wiedziałeś, że dzisiaj wychodzę - Powiedziała ze szczerym zdziwieniem i uśmiechem na twarzy.
- Racja... - Powiedziałem dość nienaturalnie, jednak trzymałem się mojego planu.
- To jak? Bierzemy ślub cywilny czy kościelny? - Zapytała pakując resztę swoich rzeczy, schowanych w szafce nocnej.
- Yyy... no... ja się dostosuję... - Zacząłem się jąkać. Totalnie się nad tym nie zastanawiałem. Patrzyłem tak od dłuższej chwili, jak Lau sprawnie wyciąga wszystkie klucze, waciki, kremy, breloczki, książki i inne małe "cudeńka" z szafki. Była w tym również mała, srebrna żyletka...
___________________________________________
I jak Wam się podoba? Jak zwykle pozostawiamy pewne rzeczy jeszce nie rozwiązane...
Czekajcie na następną dawkę emocji :P

/Nika
/Sisi <3

PS. Znowu krótki trochę jest ten rozdział, ale za to, pojawiają się one prawie codziennie ;)

4 komentarze:

  1. Booskie *.* Ciekawa jestem co z Rydel ♥ I jaki ten ślub.!! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny *-* Pisz szybko next'a bo wybuchnę z ciekawości + wpadni do mnie..

    OdpowiedzUsuń
  3. Boskie CUDO!!! Czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  4. Krótki ale świetny, Super trzyma w napięciu. Uwielbiam was. Pozdro Klaudia K.

    OdpowiedzUsuń

Komentujcie miśki ^^