Menu

środa, 23 lipca 2014

Witajcie ^^

Jak pisalam pod którymś tam rozdziałem wyjechalam na wakacje. Nie wzielam tableta, wiec nie mam jak napisać rozdziału. Teraz pisze z telefonu, ale to masakra xddd
Rozdział będzie jakoś na początku sierpnia ^^
Baaay :**
/Sisi^^

środa, 16 lipca 2014

Rozdział 59 "Dziękuję, kochana jesteś"

*** Oczami Laury ***

Wbiegłam do domu siostry i z płaczem rzuciłam się na fotel. Po chwili obok mnie znalazła się Van.
- Przepraszam, że cię nie odebrałam... - Powiedziała zasmucona.
- Nic się nie stało. - Rzekła, po czym rzuciła mi się na szyję.
- Zaraz przyniosę ci kakao.
- Dziękuję, kochana jesteś... - Powiedziałam, lekko się uśmiechając. Postanowiłam zadzwonić do Rydel, aby przyszła. Niestety nigdzie nie mogłam znaleźć telefonu. Pewnie został u Rossa - Przeszło mi przez myśl. - Van? Vaaaan! - Zawołałam siostrę. - Mogę pożyczyć twój telefon? - Zapytałam, gdy ta weszła do pokoju.
- Jasne, łap! - Krzyknęła, rzucając urządzeniem w moją stronę. Wybrałam numer do Delly i nacisnęłam zieloną słuchawkę. Po kilku sygnałach usłyszałam pogodny głos blondynki.
- Cześć Van, coś się stało? - Zapytała.
- To ja, Laura. Możesz coś dla mnie zrobić? - Powiedziałam do dziewczyny.
- Jasne - Zakomunikowała.
- Możesz pójść do domu Rossa i zabrać stamtąd mój telefon...? - Zapytałam ściągając brwi.
- Oczywiście, za pół godziny ci go przyniosę - Rzuciła i się rozłączyła. Właśnie za to ją kocham. Zawsze pomocna, nigdy nie odmawia i łagodzi każą niemiłą sytuację.

*** Oczami Rydel ***

Po telefonie od Laury, jak najszybciej poszłam do domu brata. Po kilku minutach byłam na miejscu i weszłam do środka. 
- Ross?! - Zawołałam. Po chwili, w kuchennym progu ukazał się blondyn. 
- Czego tutaj chcesz? - Zapytał oschle. 
- Przyszłam po telefon Laury... Chciałam jeszcze z tobą porozmawiać. - Powiedziałam, podchodząc w stronę brązowookiego. Chłopak bezczelnie odwrócił się, usiadł na kanapie i jak gdyby nigdy nic włączył telewizor. - Dlaczego taki jesteś? Dlaczego tak się zachowujesz? To, że nienawidzisz Laury, nie oznacza od razu, że masz zrażać do siebie cały świat! - Wykrzyknęłam, po czym zabrałam ze stołu telefon brunetki i wyszłam z domu. Usiadłam na pobliskiej ławce i zaczęłam płakać. Szybko wyjęłam moją komórkę i napisałam SMS'a do Vanessy. Jego treść brzmiała tak: "Laura, mam twój telefon, ale niestety nie dam rady ci go osobiście oddać, bo źle się poczułam. Nie martw się. Delly :*". Pomału wstałam z mało wygodnego siedzenia i powolnym krokiem poszłam w stronę mojego domu. 

*** Oczami Laury ***

Nie miałam siły siedzieć w domu, więc wyszłam się przewietrzyć. Po SMS'ie od Rydel, bardzo się martwię. Najbardziej o to, że Ross coś jej zrobił. Po chwili spacerowania ujrzałam blondynkę płaczącą na moście, wyostrzyłam wzrok i zorientowałam się, że to Delly. Co ona robi? - Pytałam się w myślach, ale oczywiście nie uzyskałam odpowiedzi.
- Rydel! Co ty wyprawiasz?! - Wykrzyknęłam w stronę dziewczyny, która automatycznie odskoczyła od barierki.
- Spokojnie... Tylko podziwiałam płynącą wodę. - Uspokoiła mnie.
- Ale dlaczego płaczesz? - Zapytałam rozkojarzona.
- Ross... - Zaczęła wtulając się we mnie. Bez zastanowienia odwzajemniłam gest. Nie były potrzebne mi już żadne wyjaśnienia. Z Rossem było coś nie tak, on nigdy nie zachowałby się źle w stosunku do jedynej siostry.

____________________
Dzisiaj troszeczkę krócej. Mam nadzieję, że wam się spodoba. W następnym rozdziale powinno się wszystko wyjaśnić ^^
Pojawi się on jutro, lub pojutrze :) Niedługo także rozdział od nowej autorki :)
Komentujcie :***
/Sisi ^^

wtorek, 15 lipca 2014

Siemkaa:))

Siemka! Jestem tu nową autorką!
Kocham tego bloga, a zarazem jego właścicielkę <3
Będę się podpisywać /Apsik :))
Zapraszam do komentowania przyszłych rozdziałów ^^
No to ja się żegnam : )
/Apsik

poniedziałek, 14 lipca 2014

Rozdział 58 "Musimy sobie coś wyjaśnić..."

*** Oczami Vanessy ***

Po powrocie do domu usiadłam na kanapie i włączyłam film. Na początku wydawał się nudny, ale po jakimś czasie mnie zainteresował. Wtuliłam się w małą poduszkę i z zaciekawieniem wpatrywałam się w ekran telewizora. Oczywiście, jak to zwykle bywa w najciekawszym momencie puścili reklamy. Z trudem wstałam z bardzo wygodnej kanapy i poszłam do kuchni. Z małego słoiczka wyciągnęłam kukurydzę, którą następnie wsadziłam do kuchenki mikrofalowej. Do szklanki nalałam schłodzonej coli i włożyłam kolorową słomkę. Po chwili mój popcorn był gotowy, wsypałam go do jasnozielonej miski. Wróciłam do salonu i z powrotem usiadłam na mojej ukochanej kanapie. Oczywiście, jak to w telewizji przy fajnym filmie, reklamy nadal trwały. Wzięłam do ust kawałek popcornu, gdy nagle poczułam, że ktoś gładzi ręką moje włosy.
- Mogę trochę? - Zapytał Riker.
- Znowu tu przylazłeś? - Zapytałam ze zdenerwowaniem w głosie.
- Musimy sobie coś wyjaśnić... - Zaczął blondyn. - Dlaczego ze mną zerwałaś? - Zapytał z drżącym głosem.
- Przestałam cię kochać, a teraz wyjdź. - Powiedziałam stanowczo, ale Riker, jak to Riker oczywiście mnie nie posłuchał i dalej ciągnął ten trudny dla mnie temat.
- Ja cię nadal kocham, Vanessa, zapamiętaj to.. - Powiedział i wyszedł. Zrobiło mi się smutno, ponieważ wszystkie wspomnienia wróciły. Byłam w nim zakochana po uszy, ale wszystko nagle przeszło, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. W momencie, w którym chłopak wyszedł zaczął się film. Po jakimś czasie zapatrzona w ekran zasnęłam.

*** Następnego dnia ***
*** 4 Lipca ***
*** Oczami Vanessy *** 

Obudził mnie grający telewizor. Z dużym bólem pleców wstałam z kanapy i pomaszerowałam w stronę kuchni, aby przygotować śniadanie. Kątem oka spojrzałam na zegarek. Dochodziła dwunasta. Zbytnio się tym nie przejęłam, w końcu nie miałam na dzisiaj żadnych planów. Po podejściu do kuchennego blatu, zauważyłam stos kanapek na białym talerzu. Pod naczyniem leżała mała, żółta karteczka, na której napisane było: "Słodko śpisz, smacznego" - Jak się po chwili domyśliłam nadawcą owej wiadomości był Riker. Usiadłam na krzesełku i skonsumowałam zrobione przez blondyna kanapki. Muszę przyznać, że były znakomite. Przez tą całą sytuację kompletnie zapomniałam o mojej siostrze, którą miałam o dziewiątej odebrać ze szpitala. Szybko sięgnęłam po telefon i zadzwoniłam do Laury.
- Halo? - Zapytała moja siostra, podnosząc słuchawkę.
- Wiem, że miałam cię odebrać, ale zaspałam. Przepraszam, już po ciebie jadę. - Rzuciłam i pobiegłam w stronę auta, zamykając za sobą drzwi wejściowe. Po kilkunastu minutach byłam na miejscu, wbiegłam do szpitala i wjechałam windą na drugie piętro.
- Laura! - Krzyknęłam wchodząc do sali brunetki, ale nikogo w niej nie zastałam...

*** Oczami Laury ***

Było mi bardzo smutno, gdy moja siostra nie zjawiła się na czas w szpitalu. Nawet nie zadzwoniła powiedzieć, że się spóźni. Jak nie chciała mnie odbierać, mogła po prostu powiedzieć. Nie czekając na nią długo, sama wyszłam ze szpitala, po czym poszłam do domu po resztę swoich rzeczy. Miałam nadzieję, że nie będzie w nim Rossa, bo nie chciałam znowu trafić do szpitala. Po kilkunastu minutach marszu doszłam do celu. Otworzyłam furtkę i weszłam na posesję. Wydawało mi się, że nikogo nie ma, więc pewniejszym krokiem szłam w stronę wejściowych drzwi. Pociągnęłam za klamkę, która posłusznie się otworzyła, co znaczyło, że mój mąż jest w środku. Weszłam do salonu, w którym ujrzałam blondyna. 
- Co ty tu robisz? - Zapytał z wyrzutem.
- Przyszłam po swoje rzeczy. - Powiedziałam strachliwym tonem. 
- Hahaha... Ty się mnie boisz... - Rzekł triumfalnym głosem. - Może byś mnie tak przeprosiła?
- Ja? Za co? - Zapytałam z niedowierzaniem.
- Może... Za zmarnowanie mi życia? - Po tych słowach rozpłakałam się i pobiegłam do sypialni. Miałam dość takiego życia. Odkąd Ross, tak nagle się zmienił wszystko się wali... Usiadłam na naszym łóżku i coraz bardziej zalewałam się łzami. 
- Czemu płaczesz? - Zapytał z sarkazmem brązowooki. 
- Bo taki jesteś! Zabrałeś dzieci, zostawiłeś mnie i jeszcze się pytasz dlaczego płaczę?! - Wykrzyknęłam i wytarłam moje zapłakane oczy w kołdrę. 
- Ja tu będę spał... - Powiedział bezczelnie. Jak najszybciej wstałam, wyciągnęłam walizkę i zaczęłam pakować swoje rzeczy. 
- Myślałam, że mnie kochasz! - Wrzeszczałam. - Tyle mi obiecywałeś! Przysięgałeś, że będziesz ze mną aż do śmierci! A teraz co? Nawet roku nie wytrzymałeś! 
- Jeszcze raz tak powiesz, a pożałujesz... - Zagroził, miałam go jednak głęboko gdzieś i kontynuowałam pakowanie. Rzucałam blondynowi prosto w twarz wszystkie sukienki, które kupił mi "z miłości". Po zapakowaniu pełnej walizki, wybiegłam z domu trzaskając głośno drzwiami. Chciałam zadzwonić po taksówkę, ale zrezygnowałam z tego, ponieważ byłam zbyt zdenerwowana i nie miałam siły na nią czekać. Zdjęłam szpilki i na boso pobiegłam do domu siostry.

____________________
Dzień dobry misie ^^ 20 lipca wyjeżdżam, do tego czasu powinny się jeszcze pojawić 3-4 rozdziały. Pod ostatnim rozdziałem znalazłam cudowny komentarz, przez który się popłakałam. Był on od "Tajemniczej Dziewczyny", której dedykuję dzisiejszy rozdział :')
Dziękuję wam :') Oby tak dalej :*
/Sisi ^^

sobota, 12 lipca 2014

Rozdział 57 "Puść ją!"

 *** Oczami Laury ***

Jak on mógł mi to zrobić?! Po tym wszystkim co razem przeżyliśmy?! - myślałam. Nie da się opisać uczucia, które towarzyszyło mi w tej chwili. Ból, rozgoryczenie, rozpacz i wielki smutek przeszywający moje serce. Łzy bezwładnie spływały po moich policzkach, rozmazując mój lekki makijaż. 
- Nie płacz kochana, ten dupek najwyraźniej nie był ciebie wart... - Powiedziała Vanessa, jeszcze bardziej mnie przytulając. Wstałam, wzięłam torebkę i wyszłam. Najzwyczajniej w świecie wyszłam. Przechodziłam wąskimi uliczkami, potykając się przy tym o najmniejsze kamyki. Po chwili usłyszałam ciche kroki i szepty, przyspieszyłam kroku i szłam dalej. Nagle ktoś złapał mnie w pasie i mocno przycisnął do ściany. Zaczęłam panikować, ale po pewnym czasie... Było mi wszystko jedno. Miałam gdzieś, co ten mężczyzna zrobi, moje życie i tak już straciło sens...
- Puść ją! - Usłyszałam w oddali. Odwróciłam lekko głowę i ujrzałam Rocky'ego. Mężczyzna puścił mnie i uciekł. Serio? Rocky jest taki straszny, że jakiś pedofil się go wystraszył?'- Myślałam nie dowierzając. Gdy trochę ochłonęłam, podbiegłam do mojego "wybawcy". - Nic ci nie jest? - Zapytał.
- Nie, dziękuję. - Powiedziałam, po czym wyrwałam się z jego uścisku i pobiegłam. Zupełnie nie wiedziałam gdzie, po prostu zdałam się na "instynkt' moich nóg. Po jakimś czasie dobiegłam do mojego domu. Weszłam do środka. Nagle wszystkie wspomnienia związane z Rossem, przeszły mi przez głowę. Pierwszy pocałunek, ślub... Wszystko, co było dla mnie codziennością, teraz wydawało się magiczne.
- Co ty tutaj robisz?! - Wykrzyknął, wchodzący do salonu blondyn.
- Chciałam tylko zabrać swoje rzeczy... - Powiedziałam przez łzy. Wstałam i podeszłam do brązowookiego. - Myślałam, że mnie kochasz.. - Po tych słowach, Ross uderzył mnie całej siły w zapłakany policzek, przez co z hukiem upadłam na ziemię... Teraz widziałam już tylko odchodzącego blondyna, usłyszałam płacz dziecka... I zemdlałam.

*** Oczami Vanessy ***

Nie rozumiałam, o co w tym wszystkim chodzi. Przecież oni są takim szczęśliwym małżeństwem. Delikatnie położyłam głowę na poduszkę, ale niestety i tym razem ktoś musiał mi przerwać. Tym "ktosiem" był oczywiście Riker. Ten koleś serio zaczynał działać mi na nerwy.
- Czego ty tu chcesz? - Zapytałam.
- Chciałem tylko zapytać, czy pójdziesz ze mną do kina... - Powiedział smutno.
- Nigdzie z tobą nie pójdę! Mam inne rzeczy na głowie, niż chodzenie z tobą po kinach! - Wykrzyknęłam.
- Jeszcze zobaczymy... - Powiedział pod nosem i wyszedł, całując mnie w czoło. Odetchnęłam z ulgą i poszłam do kuchni, w celu zrobienia sobie kanapek. Wyciągnęłam wszystkie potrzebne składniki, posmarowałam chleb masłem i nałożyłam szynkę, sałatę, pomidora i majonez. Usiadłam na kuchennym blacie i zadzwoniłam do Laury. Nie odbierała. Postanowiłam ponowić próbę, znowu nic. Zaczęłam się denerować. Odłożyłam kanapkę na blat i wybiegłam z domu, dokładnie go zamykając. Zupełnie nie wiedziałam gdzie mam biec, ale coś w głębi serca mówiło mi, że do jej domu. Tak też uczyniłam i po kilku minutach znalazłam się przed wielką posesją Lynch'ów. Bez pukania weszłam do środka. Rozejrzałam się dookoła i ujrzałam leżącą na ziemi siostrę. Podbiegłam do niej, ukucnęłam i sprawdziłam, czy w ogóle żyje. Następnie wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam po pogotowie.

*** Kilka godzin później ***
*** Oczami Laury ***

Pomału zaczynałam otwierać oczy. Wszędzie były różne kabelki i ciągle coś pikało. Spojrzałam na zegarek, w górnym rogu ściany. Wskazywał godzinę 18. 
- Gdzie ja jestem? - Zapytałam.
- Laura? - Zapytała podnosząca głowę z mojego brzucha Van. Wcześniej, nawet nie poczułam, że tam była.
- Jesteś w szpitalu, bo... - urwała.
- Tak, wiem... Ross mnie pobił...- Powiedziałam płaczliwym tonem. Nagle do sali wparował wspomniany wcześniej blondyn.
- Ooo... Obudziłaś się. - Zaczął z uśmiechem. - Vanessa.. Wyjdź. -Tym razem zwrócił się do mojej siostry, która posłusznie wyszła z sali. Wyglądało to tak, jakby się go bała. 
- Dlaczego to zrobiłeś? - Zapytałam roniąc łzę, po łzie. 
- W końcu zdałem sobie sprawę, że... To wszystko przez ciebie! Przez ciebie miałem zmarnowane życie... To przez ciebie.. - Urwał. - moi rodzice umarli... - Dokończył przełykając głośno ślinę.
- Nie możesz o to wszystko oskarżać mnie!- Wykrzyknęłam.
- Sam nie wiem, dlaczego wziąłem z tobą ślub... Może byłem tylko zauroczony.. Jestem na to wszystko za młody! Powinienem chodzić na imprezy, nie wracać po nocach do domu, a nie siedzieć z żoną i dziećmi przed telewizorem! Dziećmi zajmie się Rydel, albo... Oddam je. - Po tych słowach wyszedł trzaskając drzwiami. W moim sercu coś pękło. Czułam wielką pustkę, te wszystkie miłe słowa, oświadczyny, ślub, dzieci... To wszystko nie było... Z miłości? Nie mogłam znieść myśli, że zostałam sama. Może i mam Vanessę, ale ona nie zastąpi mi męża! Nadal nie wiedziałam dlaczego Ross zmienił się tak z dnia na dzień, ale musiałam się tego za wszelką cenę dowiedzieć. Po chwili do sali weszła Nessa, z dwoma niebieskimi kubkami w ręku. 
- To dla ciebie - Powiedziała, podając mi gorący napój, po czym usiadła na czerwonym krzesełku obok mojego łóżka. - Laura... Nie przejmuj się nim... To głupi chłopak, który nie dorósł jeszcze do roli męża i ojca, a teraz pij, bo ci wystygnie. Wzięłam łyk gorącej czekolady, po czym odstawiłam kubeczek na półkę. - Pamiętaj, że ja nigdy cię nie zostawię, a o dzieci się nie martw. On nie ma prawa ci ich zabrać. - Po chwili usłyszałam skrzypienie drzwi i zobaczyłam wchodzącą Rydel. 
- Jak się czujesz? - Zapytała blondynka.
- Źle - Rzuciłam i odwróciłam głowę. 
- Przepraszam za Rossa. Spokojnie... Nie przyszłam tutaj go bronić. Nie ważne, że jest on moim bratem... To co zrobił przechodzi ludzkie pojęcie. - Powiedziała, po czym mnie przytuliła. Moja cała złość na nią przeszła w jednej chwili. W końcu nie mogłam być na nią zła, za coś co zrobił jej durny brat. Porozmawiałyśmy chwilę, ale niestety musiałyśmy przerwać, bo przyszedł lekarz. 
- Jak się pani czuje? - Zapytał.
- Dobrze, chcę już wyjść z tego cholernego szpitala!- Wrzasnęłam.
- Jeśli wszystko będzie dobrze, zostanie pani wypisana jutro rano. - Powiedział z uśmiechem i wyszedł. Zaczynało się ściemniać, więc Nessa i Rydel porozchodziły się do swoich domów. Bałam się zostać wypisana, bo nie wiedziałam gdzie mam pójść. W tym momencie mogłam być pewna tylko jednego, a mianowicie tego, że moje małżeństwo zostało zakończone. Może i nie na papierze, ale nie miałam zamiaru Rossowi tego wszystkiego wybaczyć. Nie tym razem...

____________________
Hejoooo! Skończyłam ten rozdział ostatkiem sił. Końcówka jest beznadziejna, bo nie mam już siły. Cały rozdział był pisany na tablecie, więc jak się pojawią jakieś błędy, to nie bądźcie źli ;) Czekam na wasze opinie ^^ 
/Sisi ^^

piątek, 11 lipca 2014

Dziękuję ^^

Jejku *.* Ponad 30 000 wyświetleń!!! Bardzo wam dziękuję ^^ 
Wielkimi krokami zbliża się rozdział 60, w związku z tym planuję mały konkurs. Tylko jest jeden warunek... Musicie komentować. Chcę zobaczyć kto w ogóle byłby zainteresowany jakimkolwiek konkursem ^^

Jeszcze raz dziękuję za ponad 30 000 wyświetleń i za wszystkie motywujące komentarze ^^
Kocham was :*
/Sisi ^^

Rozdział 56 "Chcę rozwodu!"

*** Oczami Laury ***

Po kilkunastu minutach, w drzwiach pojawił się Ross. 
- Hej - Rzucił i pobiegł do sypialni. Nie wiedziałam, o co chodzi. Blondyn nigdy mnie tak chłodno nie witał.
- Ejj... Co się stało? - Zapytałam z przejęciem, wchodząc do pokoju, w którym był brązowooki.
- Nie ważne, wyjdź. - Powiedział smutnym głosem. Było mi bardzo przykro, on nigdy się tak nie zachowywał. Nagle usłyszałam płakanie, co wyrwało mnie z rozmyśleń. Usiadłam obok dziecięcego łóżeczka i delikatnie przytuliłam Sisi. Jej rączka delikatnie gładziła moją brodę. Oparłam się plecami o ścianę i momentalnie zasnęłam.

*** Karetka. Dziecko. Płacz. To jedyne, co udało mi się zobaczyć przez rażące moje oczy światła. Nie wiedziałam skąd one były. Jedne z góry, drugie z dołu, a trzecie ze środka... Ze środka mojego ciała. ***

Obudziło mnie silne uderzenie w prawą rękę.
- Co ty zrobiłaś?! - Wrzeszczał mi do ucha Ross.
- Nie, nie... Wiem.... - Mówiłam rozkojarzona.
- Przez ciebie Sisi upadła na podłogę i się poobijała! - Krzyczał coraz głośniej blondyn.
- Ale ja tylko zasnęłam... - Mówiłam ze łzami w oczach.
- Co z ciebie za matka?! - Wykrzyknął wybiegając z pokoju, zabierając przy tym płaczącą Sisi i śpiącego Jack'a. Co zrobiłam złego? Dlaczego? Dlaczego? - myślałam płacząc. Jedyne, co chciałam teraz zrobić, to przytulić do siebie moje dzieci.

*** Oczami Vanessy ***

- Mówił ci ktoś kiedyś, że jesteś piękna? - Zapytał "przystawiający" się do mnie Riker. 
- Tak i to wiele razy... Ale co cię to obchodzi?! - Wykrzyknęłam i pobiegłam przed siebie. Po kilku minutach intensywnego biegu usiadłam na ławce. 
- Kochanie, nie wiesz, że uciekanie przede mną nic nie da? - Zapytał, siadający obok mnie blondyn.
- Jezuuu.... Czy ty się kiedykolwiek odczepisz?! 
- No nie żartuj skarbie, za bardzo cię kocham. - Odpowiedział ze śmiechem. 
- Ty mnie... Kochasz? - Zapytałam, po czym wybuchnęłam śmiechem. Poprawiłam spadający but i ruszyłam w stronę mojego domu. Po powrocie dokładnie zamknęłam drzwi i usiadłam na kanapie.  On nigdy taki nie był. Jak mógł się zmienić w tak krótkim czasie? - Myślałam, gdy nagle zauważyłam, że nie jestem sama. Obok moich nóg siedziała zapłakana Laura. 
- Kochana... - Zaczęłam - Co się stało? - Zapytałam, ocierając siostrze łzy.
- Zabrał dzieci... I poszedł... - Wydukała, wybuchając jeszcze większym płaczem. Przytuliłam brunetkę, nagle poczułam lekkie szturchanie w ramię. Odwróciłam głowę i ujrzałam Rossa.
- Chcę rozwodu! - Wykrzyknął rzucając jakimiś kartkami w Laurę, po czym wyszedł trzaskając drzwiami.

____________________
Hejoooo! Jak podoba wam się rozdział? Komentujcie ^^
/Sisi 

poniedziałek, 7 lipca 2014

Rozdział 55 "Kochanie?!"

*** Oczami Laury ***
*** Kilka tygodni później ***
 *** 3 lipca ***

Dzisiaj rozpoczynają się wakacje, ale oczywiście nie dla mnie. Ciągłe zajmowanie się dziećmi nie pozwala mi na chwilę odpoczynku, nie wspomnę już o żadnym wyjeździe. 
- Laura! - z moich rozmyśleń wyrwały mnie wrzaski Ariany. Co do cholery ona tutaj robi?! I jak tutaj wlazła?! - myślałam w złości. Nigdy jej nie lubiłam, ale musiałam tłumić w sobie moje uczucia ze względu na Rocky'ego. Szczerze współczuje mu, zmarnuje sobie przez nią życie. Tego mogę być pewna na 100%. 
- Witaj - Powiedziałam, udając miłą, jestem świetną aktorką, więc bardzo dobrze mi to wychodziło. - Kto.. To? - Zapytałam, gdy zza pleców czerwonowłosej wyszła dziewczyna.
- To Liz. Przyszłam ci ją przedstawić, ale jak widać... - Urwała spoglądając na "mały" syf w salonie - ... Przyszłam w nieodpowiednim momencie - dokończyła.
- No... Chyba... - Powiedziałam zawstydzona. Gdy siedziałam sama i rozmyślałam, nawet nie zauważyłam sterty ubrań walającej się po pokoju. 
- Wpadnę jutro i przedstawię ci Liz, a teraz papa - rzuciła wychodząc. Okej, to było dziwne.

*** Oczami Rydel ***

Gdy byłam mała często myślałam o śmierci. Jak ona przebiega, co po niej jest... Pytałam oto rodziców, jednak oni zwlekali z odpowiedzią, lub udawali, że mnie nie słyszą. Dlaczego? Dlaczego ten temat był dla nich taki trudny? Nie mogło być to spowodowane moim młodym wiekiem, ponieważ rozmawiali ze mną dosłownie o wszystkim. Bez wyjątku. To samo pytanie zadawałam mojemu rodzeństwu, niestety oni też nie chcieli mi nic powiedzieć. Często wydaje mi się, że ich śmierć nie była tylko zwykłym wypadkiem... W czasie moich rozmyśleń do pokoju wszedł Ross.
- Cześć siostra... O czym myślisz? - zapytał.
- O rodzicach, tobie, dzieciach. Wszystko tak szybko się zmieniło. Ty nie mieszkasz już tutaj... Brakuje mi ciebie. Nie mam nawet z kim pogadać. - Mówiłam. Nagle z mojego oka poleciała łza, którą Ross szybko wytarł.
- Pamiętaj, że zawsze będę przy tobie. Rodzice też. Masz ich w sercu i tylko to się liczy. - Powiedział i uśmiechnął się promiennie. - Po co tracić czas na smutki? - Zapytał i przytulił mnie, po czym pociągnął za rękę na taras. - Popatrz tam.. - Wskazał ręką na białą chmurę, układającą się na kształt serca. - Każda chmura, która jest na niebie coś symbolizuje. Pamiętasz ja mama zawsze mówiła, że chmury to znaki od zmarłych? - zapytał, a ja skinęłam głową na "tak". - Jak spojrzysz w głąb swojego serca znajdziesz chmurę, która jest znakiem od rodziców. Znakiem, że w każdej chwili nas obserwują. A teraz idź do łóżka, bo widzę, że jesteś zmęczona. - Dokończył puszczając moją rękę i odchodząc w stronę brązowej furtki.

*** Oczami Riker'a ***

- Prze... Prze... Przepraszam. - Powiedziałem, wpadając na jakąś dziewczynę. 
- Co ty robisz? Uważaj jak łazisz! - Odpowiedziała. Jak się po chwili okazało, była to Vanessa. 
- No mówię, że przepraszam. Nie zauważyłem cię! 
- Jak nie zauważyłeś MNIE, to może idź do okulisty! - Wykrzyknęła w złości. Po chwili spojrzała na swój czarny zegarek i pobiegła. Mmmm.... Nigdy nie widziałem jej z tej strony... To się zabawimy...- pomyślałem i ruszyłem za brunetką. 
- Jezuuu... Ty ułomie! Czemu za mną łazisz?! - Wykrzyknęła, gdy ją dogoniłem.
- Oj... Nie spinaj się tak kochanie. Złość szkodzi na cerę. - Powiedziałem z uśmiechem.
- Kochanie?! - Wykrzyknęła.

____________________
Sama nie wiem jak to zrobiłam, ale napisałam ten rozdział ^^ Jest trochę dłuższy, właśnie gdzieś takiej długości będą dodawane teraz rozdziały. Komentujcie miśki :**
Następny rozdział: 9-11. 07 ^^ 
/Sisi ^^

niedziela, 6 lipca 2014

Witam was ^^

Rozdział miał być... Daaaawno. Przepraszam, ale jakoś straciłam chęci do pisania. Ale... Pomału je odzyskuje ^^ ale.. ( już ostatnie XD) nie wiem czy to chcecie czytać :/ więc komentujcie tego posta, bo już naprawdę nie wiem co zrobić. W przeciwnym razie będę zmuszona usunąć bloga...
/Sisi