Menu

poniedziałek, 7 lipca 2014

Rozdział 55 "Kochanie?!"

*** Oczami Laury ***
*** Kilka tygodni później ***
 *** 3 lipca ***

Dzisiaj rozpoczynają się wakacje, ale oczywiście nie dla mnie. Ciągłe zajmowanie się dziećmi nie pozwala mi na chwilę odpoczynku, nie wspomnę już o żadnym wyjeździe. 
- Laura! - z moich rozmyśleń wyrwały mnie wrzaski Ariany. Co do cholery ona tutaj robi?! I jak tutaj wlazła?! - myślałam w złości. Nigdy jej nie lubiłam, ale musiałam tłumić w sobie moje uczucia ze względu na Rocky'ego. Szczerze współczuje mu, zmarnuje sobie przez nią życie. Tego mogę być pewna na 100%. 
- Witaj - Powiedziałam, udając miłą, jestem świetną aktorką, więc bardzo dobrze mi to wychodziło. - Kto.. To? - Zapytałam, gdy zza pleców czerwonowłosej wyszła dziewczyna.
- To Liz. Przyszłam ci ją przedstawić, ale jak widać... - Urwała spoglądając na "mały" syf w salonie - ... Przyszłam w nieodpowiednim momencie - dokończyła.
- No... Chyba... - Powiedziałam zawstydzona. Gdy siedziałam sama i rozmyślałam, nawet nie zauważyłam sterty ubrań walającej się po pokoju. 
- Wpadnę jutro i przedstawię ci Liz, a teraz papa - rzuciła wychodząc. Okej, to było dziwne.

*** Oczami Rydel ***

Gdy byłam mała często myślałam o śmierci. Jak ona przebiega, co po niej jest... Pytałam oto rodziców, jednak oni zwlekali z odpowiedzią, lub udawali, że mnie nie słyszą. Dlaczego? Dlaczego ten temat był dla nich taki trudny? Nie mogło być to spowodowane moim młodym wiekiem, ponieważ rozmawiali ze mną dosłownie o wszystkim. Bez wyjątku. To samo pytanie zadawałam mojemu rodzeństwu, niestety oni też nie chcieli mi nic powiedzieć. Często wydaje mi się, że ich śmierć nie była tylko zwykłym wypadkiem... W czasie moich rozmyśleń do pokoju wszedł Ross.
- Cześć siostra... O czym myślisz? - zapytał.
- O rodzicach, tobie, dzieciach. Wszystko tak szybko się zmieniło. Ty nie mieszkasz już tutaj... Brakuje mi ciebie. Nie mam nawet z kim pogadać. - Mówiłam. Nagle z mojego oka poleciała łza, którą Ross szybko wytarł.
- Pamiętaj, że zawsze będę przy tobie. Rodzice też. Masz ich w sercu i tylko to się liczy. - Powiedział i uśmiechnął się promiennie. - Po co tracić czas na smutki? - Zapytał i przytulił mnie, po czym pociągnął za rękę na taras. - Popatrz tam.. - Wskazał ręką na białą chmurę, układającą się na kształt serca. - Każda chmura, która jest na niebie coś symbolizuje. Pamiętasz ja mama zawsze mówiła, że chmury to znaki od zmarłych? - zapytał, a ja skinęłam głową na "tak". - Jak spojrzysz w głąb swojego serca znajdziesz chmurę, która jest znakiem od rodziców. Znakiem, że w każdej chwili nas obserwują. A teraz idź do łóżka, bo widzę, że jesteś zmęczona. - Dokończył puszczając moją rękę i odchodząc w stronę brązowej furtki.

*** Oczami Riker'a ***

- Prze... Prze... Przepraszam. - Powiedziałem, wpadając na jakąś dziewczynę. 
- Co ty robisz? Uważaj jak łazisz! - Odpowiedziała. Jak się po chwili okazało, była to Vanessa. 
- No mówię, że przepraszam. Nie zauważyłem cię! 
- Jak nie zauważyłeś MNIE, to może idź do okulisty! - Wykrzyknęła w złości. Po chwili spojrzała na swój czarny zegarek i pobiegła. Mmmm.... Nigdy nie widziałem jej z tej strony... To się zabawimy...- pomyślałem i ruszyłem za brunetką. 
- Jezuuu... Ty ułomie! Czemu za mną łazisz?! - Wykrzyknęła, gdy ją dogoniłem.
- Oj... Nie spinaj się tak kochanie. Złość szkodzi na cerę. - Powiedziałem z uśmiechem.
- Kochanie?! - Wykrzyknęła.

____________________
Sama nie wiem jak to zrobiłam, ale napisałam ten rozdział ^^ Jest trochę dłuższy, właśnie gdzieś takiej długości będą dodawane teraz rozdziały. Komentujcie miśki :**
Następny rozdział: 9-11. 07 ^^ 
/Sisi ^^

3 komentarze:

  1. Cudny rozdział
    Zapraszam do mnie! Wejdziesz?
    http://auslly-raura-milosc-czy-nie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział :*
    Czekam na next <3

    OdpowiedzUsuń

Komentujcie miśki ^^