*** Oczami Laury ***
Obudziłam się w piękny, wakacyjny ranek. Ku mojemu zdziwieniu, zobaczyłam na ekranie telefonu "1 nowa wiadomość". Była 8.30. Otworzyłam wiadomość, ukazał się przed moimi oczyma SMS od Rydel. Jego tekst uradował mnie strasznie; było w nim napisane "Wyszłam!". Od razu zerwałam się z łóżka, ubrałam się i pobiegłam do kuchni, aby coś zjeść i od razu pójść do Delly. Vanessa jeszcze spała, może nawet i lepiej. Zrobiłam sobie kanapkę a'la Laura Marano, bo po chorobie Rydel straciłam chęć do jajecznicy. Zjadłam, ubrałam się i pobiegłam do Delly. Zastałam ją w salonie, leżała na kanapie.
- Hej, jak się cieszę, że jesteś w domu! - Krzyknęłam.
- Heej Laura, wypuścili mnie rano, stwierdzili, że wyzdrowiałam. - Odparła Rydel.
Pomyślałam o przyjaciołach. Zapowiadał się naprawdę dobry dzień. Już widziałam minę Rossa i innych, gdy się dowie o tym, że Delly wyszła. Uśmiech sam nasuwał mi się na usta.
- To, co idziemy do Rossa? - Zapytałam.
- O ile zdrowie mi pozwoli... - Zażartowała Rydel.
Poszłyśmy. Chwilę później, Ross o wszystkim wiedział. Gdy zobaczył Delly, od razu rozpromienił się. Wtedy coś mnie tknęło. Także zaczęłam się uśmiechać. Jakbym była nim. Było to dziwne uczucie, a jednak przyjemne. Czyżby nasze dusze się złączyły? Nie, to niemożliwe. To, co się wydarzyło podczas gry w butelkę, to było tylko wyzwanie. Nic więcej. Nie powiem tego nikomu. NIKOMU!
- Jakże się cieszę - Powiedział z radością Ross - Właśnie robię jajecznicę, chcecie?
- NIEE! - Krzyknęłyśmy na całe gardło
- Ee, kurczę, zapomniałem... - Odparł Ross zawstydzony.
*** Oczami Ross'a ***
Jak to wspaniale, że Rydel wyszła. Jak to wspaniale, że przyszła z Laurą. Jaki to wspaniały dzień! Powtarzałem sobie cały czas. Zaprosiłem je do salonu, a ja po kryjomu zjadłem jajecznicę, aby nie pokazywać dziewczynom. Przyszedłem do nich. Spojrzałem na Laurę. Uśmiechała się cały czas. Nie wiedziałem dlaczego, tylko zaczęła dopiero jak mnie zobaczyła. Czyżby... nie, to nie może być to. Przecież... może jednak? Może ona mnie KOCHA?!
- No, opowiadaj Delly - Powiedziałem, próbując ukryć moje myśli.
- Było to tak: obudziłam się o szóstej. Dali mi śniadanie i pojechałam na badania. Gdy z nich wróciłam poczytałam książkę i nagle do sali wparował lekarz i oznajmił, że wyzdrowiałam i mogę wracać do domu. Przywieźli mnie karetką, ale nie na sygnale, tylko spokojnie. Do domu dotarłam około ósmej. No i jestem. - Opowiedziała Rydel.
- Świetnie - Odpowiedzieliśmy z Laurą, w tym samym momencie.
Nie, ja też?! Dziwne uczucie, też się uśmiechnąłem. Czyżby butelka wszystko odmieniła? Magia... Na razie zatrzymam to dla siebie, nie powiem tego tym bardziej Laurze...
____________________
____________________
Tak w ogóle cześć, jestem Jack i od dzisiaj będę współtworzył tego bloga. Mam nadzieję, że mój rozdział się spodobał. Jak widzicie, zaczyna się...
/Jack
mega rozdział na prawdę super plissss daj cię dziś next
OdpowiedzUsuńFajnie piszesz i zapowiada się ciekawie
OdpowiedzUsuńSuper rozdział Jack !!!!!!!!! Fajnie piszesz :)
OdpowiedzUsuńMega ! <3
OdpowiedzUsuńDziękuję wszystkim! ;) Dziś powinien pojawić się rozdział od Niki, ale nie obiecuję :)
OdpowiedzUsuńHeh, postaram się dodać wieczorem, bo za dnia (staję się ogrem...) nie mam czasu ;)
Usuńlol
Usuń