Menu

wtorek, 1 grudnia 2015

Rozdział 67 "Spylaj"

*** Oczami Rocky'ego ***
Tego samego dnia rano

Obudziłem się na dźwięk budzika. No właśnie, BUDZIKA. To nie jest normalne. Jestem wolnym mężczyzną i mam prawo wstawać kiedy chcę. To pewnie ten młody debil Ryland myśli, że jak skończył 18 lat to może wszystko. Pfff.
Zastanawiałem się, co tam u naszych "młodych". Shit, ten nawyk. Są już prawie 2 lata po ślubie, a my nadal nazywamy ich młodymi. Nieważne.
Zszedłem na dół, gdzie nasze słodkie Rydellington migdaliło się w kuchni przygotowując śniadanie dla nas wszystkich. Czasami się zastanawiam, czy czegoś "niewłaściwego" nie dodają nam do jedzenia.
- Hej gołębie - przywitałem parę.
- Witamy naszego singla! - przywitali mnie tak, co było dziwne, bo przecież jestem z Arianą.
- Przecież jestem z Arianą, głupole.
- Ale jakoś określenie "singiel" do ciebie pasuje - odparł Ell.
- Spylaj - odburknąłem - dawajcie to jedzenie, bo się spieszę.
- Gdzie znowu wychodzisz? - spytała moja opiekuńcza siostrzyczka.
- Umówiłem się z Rossem na miasto żeby pogadać o życiu.
Ell poszedł oglądać jakieś teletubisie do salonu, a Rydel podała mi potrawę wyglądającą jak jajecznica, ale to tylko teoretyczne spostrzeżenie. Nigdy nie wiem, co dokładnie dostaję na śniadanie od mojej siostry, od kiedy przygotowuje je razem z Ratliffem.
Szybko skonsumowałem poranny posiłek i ruszyłem w kierunku drzwi wejściowych, sięgając po kurtkę i kluczyki do mojego nowego auta. Dzięki niedawno zakończonej trasie koncertowej mogłem sobie pozwolić (z resztą nie tylko ja, Rik sobie też kupił kilka fajowych rzeczy) na nową brykę.
Ruszyłem w kierunku centrum. Jazda przez L.A. moim nowym samochodem jest świetna.
Gdy dojechałem, ujrzałem brata kiwającego się na krawężniku z nudów. Gdy mnie ujrzał, wyraźnie się rozpromienił. Nie widzieliśmy się od czasu przyjazdu z ostatniego koncertu.
- Cześć Rocky! - krzyknął z daleka blondyn
- Siemasz!
Przeszliśmy się bulwarem rozmawiając o kobietach i rodzinie, jednocześnie przyglądając się Cali Girls.
Po około 2 godzinach bezsensownego łażenia postanowiliśmy się rozejść do domów, w sumie mogłem w tym czasie pograć na xboxie, no ale to mój brat rodzony, więc powinienem z nim od czasu do czasu się widywać.
Wróciłem do domu i poszedłem zagrać w nowe gry. Każdą dokładnie obczaiłem.
Zagłębiłem się w grze dosyć zaawansowanie, ponieważ kolejne 3 godziny zleciały nawet nie wiem kiedy.
W momencie, gdy słońce zaczęło zachodzić i okropnie świecić idealnie w moje okno, usłyszałem dobiegający z dołu huk otwieranych drzwi i krzyk. To był krzyk Rossa.

____________________
Hej!
To mój pierwszy rozdział po powrocie, dopiero się rozkręcam. W sumie Sisi też, musimy tę historię jakoś fajnie rozwinąć. Mamy pomysły, więc czekajcie cierpliwie!
Mam nadzieję, że Wam się ten rozdział spodobał! Komentujcie ;)

/Jasiuu



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentujcie miśki ^^