*** Duszą Rossa ***
Do tej pory czułem się... pusty w środku. Byłem zepsutą maszyną. Ale w jednej chwili... wszystko się zmieniło. Zacząłem widzieć sens swojego życia. Laura. Zespół. Dziecko...
*** Oczami Laury ***
Siedziałam już chyba dwie godziny. W zasadzie, to minęło dopiero 20 minut, ale dla mnie to były wieki. Scenariusz, prawie że filmowy - kłótnia, wypadek, godziny czekania. W jednej sekundzie to wszystko przeistoczyło się w smutną i przerażającą rzeczywistość. Dlaczego on? Ja powinnam teraz tam leżeć i walczyć o życie. Nie on.
Zgarnęłam z czoła kosmyki włosów i wstałam na tyle spokojnie, jak pozwalało mi na to moje ciało. Starałam się jak najnormalniej wyjść do ogrodu szpitalnego, co tylko przykuło uwagę osób siedzących w poczekalni. Moje nogi drżały jak liście na wietrze, a ruchy wyglądały z pozycji oglądającego zdecydowanie nienaturalnie. Wyszłam z szarego budynku, w którym wiecznie panowała nieprzyjemna atmosfera. Zamyślona zaczęłam spacerować po szarych alejkach, szarego patio. Nagie brzozy, dęby i buki zdawały podzielać mój smętny nastrój. Czułam się jak taka mała gałązka bez liści - samotna i zagubiona. Nadal nie mogłam się pogodzić z tym, co się stało. To wszystko przeze mnie.
*** Oczami Vanessy ***
Czasami mam ochotę po prostu ją wyrzucić z mieszkania. Miała czekać na mnie w domu... oczywiście, czekał na mnie syfus totalus. W kuchni na umycie czekała chyba setka talerzy i szklanek, w salonie wszędzie walały się koce, poduszki, zgniecione chipsy i pestki od śliwek i brzoskwiń. Miałam ochotę ją udusić.
Zadzwoniłam do niej. Raz, drugi, trzeci... Piętnasty... Dwudziesty... Trzydziesty pierwszy - nie odbiera. W tamtym momencie, byłam gotowa na wszystko. Nawet na koniec świata, lodową zagładę, tsunami, trzęsienie ziemi, wybuch wulkanu i trąbę powietrzną. Wszystko, tylko niech moja siostra da jakiekolwiek znaki życia...
*** Oczami Laury ***
*** Dzień później ***
Obudziłam się na ławeczce w jakimś parku. Przepraszam, nie parku - kawałku trawnika z kilkoma drzewami. Wtedy, przypomniałam sobie o Rossie. Wbiegłam do budynku szpitala i zaczepiłam tę samą pielęgniarkę, która była przy tym, jak "reanimowałam" Rossa.
- Żyje?! - Wydusiłam z siebie. Kulturę zostawiłam na ławeczce na kawałku trawnika.
- A... ale kto? - Zapytała zdezorientowana pielęgniarka.
- Prze-prze-praszam - Właśnie przybiegła spóźniona kultura - Nazywam się Laura Marano i chciałabym się dowiedzieć, jak się czuje Ross Lynch.
- Jego stan jest stabilny. Czekamy aż się obudzi.
- Ale będzie żył?
- Przez noc jego stan się poprawił. Jest 70% szans na to, że będzie żył - Odetchnęłam z ulgą. Czułam się jak najszczęśliwsza dziewczyna na świecie.
- Przepraszam jeszcze... - Pielęgniarka uśmiechnęła się - Która godzina?
- Za dwadzieścia dwunasta - Powiedziała ze szczerym uśmiechem na twarzy.
- Dziękuję - Niezbyt wiedziałam co z sobą zrobić. Jechać do domu? Może Vanessa jeszcze jest w domu... WŁAŚNIE. VANESSA. Już nie żyję
_____________________________
I jak rozdział? Emocje osiadły? Jeśli tak, to lepiej przygotujcie się na kolejną dawkę emocji :D Już mam plany na kolejny rozdział, mam nadzieję, że reszta ekipy je przyjmie... Przepraszam, że taki krótki, ale na tyle pozwalają moje ograniczenia czasowe.
No, więc... czytajcie, komentujcie i oceniajcie :D
/Nika
EDIT: Musiałem poprawić trochę błędów, najczęściej brak spacji :) /Jack
- Dziękuję - Niezbyt wiedziałam co z sobą zrobić. Jechać do domu? Może Vanessa jeszcze jest w domu... WŁAŚNIE. VANESSA. Już nie żyję
_____________________________
I jak rozdział? Emocje osiadły? Jeśli tak, to lepiej przygotujcie się na kolejną dawkę emocji :D Już mam plany na kolejny rozdział, mam nadzieję, że reszta ekipy je przyjmie... Przepraszam, że taki krótki, ale na tyle pozwalają moje ograniczenia czasowe.
No, więc... czytajcie, komentujcie i oceniajcie :D
/Nika
EDIT: Musiałem poprawić trochę błędów, najczęściej brak spacji :) /Jack
uuu trochę :D
OdpowiedzUsuńczekam na nexta
ja chcę next :D czekam z niecierpliwością ;)
OdpowiedzUsuńCzekam na next! Czekam na "powrót" Ross'a :D
OdpowiedzUsuńUff ♥ :D
OdpowiedzUsuń